poniedziałek, 31 marca 2014

Liebster Aword!

No to tak zostałam nominowana  do Liebster Aword więc odpowiadam na zadane mi pytania :P Ale zanim opowiem tu są moje :P

1. Dlaczego postanowiłaś/ łeś pisać opowiadanie?
2. Jak zaczęła sie Twoja przygoda za pisaniem?
3. Co natknęło Cię  do napisania takiego, a nie innego opowiadania? Skąd pomysł?
4. Co lubisz robić w wolnym czasie?
5. Jakiego członka zespołu Tokio Hotel możesz opisać najlepiej?
6. Jaki film kojarzy Ci się z historia twojego opowiadania?
7. Co myślisz na temat biografii całego zespołu?
8. Co dla ciebie oznacza słowo " Alien"?
9. Preferujesz książki pisane przez życie czy może fantastykę?
10. Opowiedz w trzech zdaniach o sobie?
11. Czy inspirowałeś/ łaś się jakimś wzorcem opisując swojego bohatera opowiadania? Jeżeli tak to kim i dlaczego ?


Moje odpowiedzi :
  

 1.Skąd wziął się pomysł na fabułę Twojego opowiadania? 

Tego to nawet ja sama n ie wiem. Po prostu wzięłam go z głowy :P Miałam ochotę napisać opowiadanie i tak ono właśnie powstało :P

 2.Czy główny bohater/bohaterka jest do Ciebie podobny? W jaki sposób?

Gabriela stworzona została trochę na  moją podobiznę, ale tylko trochę. Ma niektóre moje cechy charakteru. Czerwonowłosa bohaterka jest po części moim przeciwieństwem. 

 3.Wolisz ckliwe historie miłosne czy te perwersyjne? 


W sumie nie robi mi to różnicy. Czytam prawie wszystko co ma literki.

 4.Czy jakaś książka/film/piosenka zainspirowała Cię do pisania? Jak tak, to co i jaki ma tytuł.


Raczej nie. Lubię czytać książki i słuchać muzyki. Muzyka pomagała mi raczej w skupieniu się by napisać kolejny rozdział.

5.Co rozumiesz przez bycie Alien?

Alien to dla mnie rodzina. A jeżeli chodzi o bycie nim dla mnie to oznacza bezgraniczną miłość do zespołu, ale i wyrozumiałość dla ich pracy.

6.Czy uważasz, że Bill to święta dziewica, czy dobry aktor? Dlaczego?


Bill to po prostu Bill. trzyma się własnych zasad. Nie znam go, aż tak by go opisywać jaki jest. Nie mnie to oceniać :P

7.Dużo książek czytasz? Jak tak, to co możesz polecić?


Ja praktycznie mieszkam w bibliotece :) Czytam bardzo dużo. Mama to praktycznie na mnie krzyczy, że niszczę sobie wzrok, czytając do późna. Czytam dużo, wszędzie ( na lekcjach) i co mi wpadnie w ręce. Najbardziej polecam książki Olgi Rudnickiej i wszystkie z fantastyki. niestety nie umiem się zdecydować, którą polecić. z fantastyki, ale polecam wam " Natalii 5" i " Drugi przekręt Natalii" - O. Rudnickiej. 

8.Co myślisz na temat Twincestów?



Twincestów nie lubię. Nie mam nic do nich, po prostu nie przepadam za nimi. 

9.Jakiej muzyki/wykonawców lubisz słuchać?


Mam taka zasadę, że jeżeli jestem Alien, to tylko Alien. Trzymam się danego zespołu i dosłownie nie puszczam. Ale jeżeli chodzi o muzykę to słucham różnych wykonawców m.in. Black Veil Brides, Linkin Park, Happysad, Dżem, Maanam, Jamal, Die Atzen, Apollo 3. Wybieram różne rodzaje muzyki od  rocku klasycznego po rock i reaggae.

10.Czego nie lubisz w opowiadaniach?


W opowiadaniach nie lubie kiedy ktoś przerywa pisanie podczas gdy ta historia mnie wciągnęła. Nie wytykam już błędów, ani pisowni bo wiem, że sama takowe posiadam :)

11.Yyyyy…masz zwierzaka? Jak tak, to opowiedz o nim xD


niestety niem mam, ale miała wcześniej papużki nierozłączki, dwie świnki morskie gdzie potem doszło  jeszcze cztery małe, a na sam koniec miałam małe stado rybek. :P

Niestety nie mam kogo nominować... :(
Moje nominacje:
http://miloscwytworemludzkiejwyobrazni.blog.pl/

http://potrzebujesz-mnie.blogspot.com/

http://wolimy-byc-marzycielami.blogspot.com/


Czekam teraz na wasze odpowiedzi :P
Pozdrawiam :P
 attention TH

40 -> EPILOG

No to mamy i Epilog :P
Zakończenie takie a nie inne, z tego powodu, że nie zawsze wszystko musi sie dobrze kończyć. :P 
Odcinek dedykuję swoim czytelnikom, mam nadzieje,że wam sie spodoba i czekam na komentarze :P 
Miłego czytania :P

" nic nie trwa wiecznie" 

*****


OSIEM LAT PÓŹNIEJ:

 Drzwi się otworzyły i dwie dziewczynki podbiegły do swoich przybyłych ojców i wujków. 
- Tato!- krzyknęły obie na raz podchodząc do mężczyzn.
- Cześć Elisabeth. - powiedział wokalista i ucałował córeczkę. To samo zrobił z Beatrix. 
Zespół właśnie wrócił z trasy koncertowej. Przez prawie dwa miesiące się nie widzieli. Bill strasznie się stęsknił za swoją małą kobietką. Czym była starsza tym bardziej przypominała mu Gabrielę. Na samą myśl od razu napływały mu łzy do oczu. Ale nie płakał, nie chciał pokazać, wszystkim jak bardzo tęskni za nią. Mimo, że minęło już osiem lat.
     Pewnego dnia jego córka zapyta dlaczego nie ma jej mamy na świecie. Pytała już o to wielokrotnie, ale Bill stwierdził że jest jeszcze za młoda by wiedzieć. Postanowił powiedzieć jej prawdę przy najbliższej okazji jak zapyta. Będzie to ciężka rozmowa. Ale podjął taką decyzję w trasie i będzie się jej trzymał. 
    Swojej córeczki nie rozpieszcza, aż tak. Wychowana jest na miłą i wrażliwą osobę. Praktycznie wszystkie cechy posiada po Gabrieli. Jak powiedziała Gabriela kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży, że ona nie chce mieć rozpuszczonego dziecka. Tego wokalista się trzymał.


WIECZÓR:

 - Tato?- zapytała mała kiedy Bill kładł ja spać.
- Tak, Elisabeth? 
- A gdzie jest moja mama? Wszyscy mówią, że wyjechała daleko...
- Nie, nie wyjechała. Ona tu jest. Zawsze przy tobie. Tu.- pokazał małej jej serduszko. Potem zdjął ze swojej szyi małe serduszko zawieszone na złotym łańcuszku i zawiesił jej na szyi. - A także i tu. - otworzył je i pokazał piękne zdjęcie czerwonowłosej kobiety.
- Jaka piękna. A gdzie ona teraz jest obecnie?- zapytała zaciekawiona.
- Jest... Jest w niebie. Stamtąd na ciebie patrzy i się uśmiecha. - powiedział i uśmiechnął się delikatnie.
- Jest w niebie? 
- Tak. Teraz tam mieszka. 
- Jak tam jest?- zapytała dziewczynka.
- Nie wiem, kochanie. - powiedział i ucałował ją w czoło.- Spij kochanie. Jutro odwiedzimy mamę. 
- To można ją tam odwiedzać? - zapytała i popatrzyła na swojego tatę szeroko otwartymi oczami.
- Tak, oczywiście, że tak. A teraz śpij. 
         Bill zgasił światło i wyszedł z pokoju. Wszedł do swojego pokoju i wyciągnął album ze zdjęciami. Znalazł jedno zdjęcie wspólne ze ślubu i włożył do pozłacanej ramki. Wyszedł z pokoju i  poszedł do pokoju Elisabeth. Otworzył cicho drzwi i położył na szafce nocnej ramkę ze zdjęciem. Uśmiechnął się i wyszedł.

NASTĘPNY DZIEŃ:

- Gotowa? - zapytał Bill z uśmiechem.
- Tak! - odpowiedziała z entuzjazmem dziewczynka i złapała tatę za rączkę. 
- To idziemy. - wyszli z domu i poszli w stronę samochodu. 
 Po chwili znaleźli się na cmentarzu. Dziewczynka niosła bukiecik kwiatków, a jej tata mały znicz. Podeszli go nagrobku i Bill powiedział, żeby Elisabeth włożyła kwiatki do wazoniku, który tam stał. A sam zapalił światełko. Chwile stali w milczeniu i wrócili do domu. Dziewczynka od razu pojęła, że jej mama już nie żyje. Smutna wróciła do domu. Bill wytłumaczył małej dziewczynce, że ma się cieszyć życiem, a nie smucić, bo tak chciała by jej mama.   

czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 39

Mam nadzieję, że wam się spodoba ten odcinek :p strasznie się namęczyłam by go napisać :d Więc doceńcie go komentarzami. 
Odcinek dedykuje Michasi, która niestety nie może się pogodzić z tym, że to już koniec tego bloga. Ale nie martwcie się wrócę z nowa energią i nowym opowiadanie :P 
Już w poniedziałek będziecie mogli przeczytać Epilog. Już dziś was serdecznie zapraszam :P
Miłego czytania <3 


" Jak długo będą na tym świecie ludzie, którzy cię nienawidzą, 
tak długo, będą także ludzie, którzy cię kochają. " ~ Bill Kaulitz


*****************


      Gabriela właśnie leżała na łóżku i czekała, aż jej mąż wróci z łazienki. Czekała niecierpliwie. W końcu wyszedł przepasany tylko samym ręcznikiem. Z włosów kapała mu woda. Uwielbiała jego widok. Mogłaby tak patrzeć na niego godzinami. Bill usiadł obok niej i podniósł bluzkę, która i tak już ledwo zakrywała jej wielki brzuch. 
- Piękny brzuszek. - powiedział i ucałował go. - Niedługo będziesz na świecie, kochanie.
- Za niecałe trzy miesiące. - powiedziała z uśmiechem. 
- Nie wiem jak tak długo wytrzymam. - odpowiedział i pocałował brzuch jak i potem usta czerwonowłosej kobiety.
- Wysusz włosy. idziemy spać.
      Chłopak posłuchał żony i poszedł wysuszyć mokre włosy. Po kilku minutach wrócił. Położył się koło ciężarnej i odpływał z błogi sen. Ze snu obudziła go jakiś głośny oddech. Otworzył oczy i zobaczył stojącą nad łóżkiem Rose. Poderwał się i zapytał co się stało.
- To chyba już. - powiedziała ciężko oddychając.
- Jak to już?!- zapytał spanikowany Bill. - A gdzie jest Tom?
- Nie... wiem- - wydukała. 
- O... okey, jedziemy do szpitala. Obudź Gabrysię a ja się ubiorę. 
      Dziewczyna obudziła swoją śpiącą przyjaciółkę. Ta od razu też zaczęła się ubierać. Po chwili całą trójka była w samochodzie i kierowali się do szpitala. W drodze Gabriela zadzwoniła do Toma. 
- Halo?- powiedział gitarzysta. 
- Tom, gdzie ty jesteś?! Zapomniałeś, że masz dziewczynę w dziewiątym miesiącu ciąży? 
- Nie, nie zapomniałem. Po prostu siedzę jeszcze w studiu.- odpowiedział chłopak ziewając do słuchawki.
- Debilu jeden ona rodzi! - niewytrzymała dziewczyna i krzyknęła do słuchawki. W samochodzie rozniósł się cichy krzyk.
- Jak to rodzi?! Gdzie jesteście?
- Właśnie podjechaliśmy do szpitala. - dziewczyna podała adres szpitala i rozłączyła się. Wbiegli do pomieszczenia szpitalnego i powiedzieli, że mają dziewczynę rodzącą. Pielęgniarka podbiegła do Rose i posadziła ją na wózku. Zawołała jakiegoś lekarza i zniknęli w jednej z salce. Kilka minut później przyjechał także i Tom. 
        Po kilku godzinach mogli wejść już do swojej zielonookiej przyjaciółki.Na rękach miała malutką dziewczynkę, która trzymała ją za palec wskazujący swoją tycią rączką.Kiedy Tom zobaczył te widok był tak szczęśliwy, że zaczął płakać. Kiedy Bill i Gabriela zobaczyli jak Tom i Rose są szczęśliwi wyszli z sali i zostawili ich w trójkę. 

KILKA DNI PÓŹNIEJ:

           Rose wraz z małą Beatrix wróciły do domu, gdzie czekało na nich małe przyjęcie powitalne. Każdy z przybyłych chciał się przywitać z dziewczynką. Na jej widok od razu każdy się uśmiechał. Rose poszła na górę i położyła małą spać. Po chwili wróciła na dół z elektryczną niańką w ręku. Chwilę posiedziała ze znajomymi, potem przeprosiła i poszła na górę do dziecka. 
           Dni mijały a Rose uczyła się być dobrą matką dla swojej córeczki. Nawet Tom poświęcał więcej czasu na bycie ze swoją córką i narzeczoną. Gitarzysta nauczył się zmieniać pieluchy i ubierać dziewczynkę. Czasami nawet Rose nie dawała sobie rady i prosiła o pomoc Gabrielę. Bill bał się nawet dotknąć dziecka, bo mówił, że może mu coś zrobić. Jednak po długich negocjacjach dał się namówić na krótki spacer z nią na rękach.  Po dwóch okrążeniach oddał małą na ręce matki. 
          W nocy Gabriela nie mogła spać to zajmowała się płaczącym dzieckiem . Często tak robiła, aby Rose mogła  trochę spać. Trwało to tak przez prawie trzy miesiące. W połowie dziewiątego miesiąca Gabriela trafiła do szpitala. Kilka dni po przyjeździe do szpitala kobieta poczuła skurcz i zawiadomiła pielęgniarkę. Starsza kobieta szybkim krokiem przyszła do sali. Czerwonowłosa opowiedziała co jej dolega. Siwowłosa kobieta zobaczyła pod kołdrę pacjentki. Zobaczyła wielką kałuże krwi i wezwała lekarza. Zakryli wszystkie okna w sali i przeszli do zabiegu. Lekarze wywołali poród, podczas czego Gabriela straciła przytomność. Dziecko urodziło się całe i zdrowe.  Po kilku minutach dziewczyna przebudziła się i ujrzała piękną małą dziewczynkę. Uśmiechnęła się słabo i wzięła dziecko na ręce. Do sali wszedł także i Bill. Uradowany chłopak podszedł do swojej żony  i nowo przybyłej córeczki. Gabriela uśmiechnęła się słabo, a Bill ucałował ją w czoło. 
- Opiekuj się naszą Elisabeth. Ma oczy po tobie. - powiedziała i zamknęła oczy. Aparatura do której była podłączona zaczęła głośno piszczeć. Blondyn nie wiedział co ma zrobić. Wybiegł na korytarz i zawołał jakiegoś lekarza. Pielęgniarka, która przyszła za lekarzem zabrała od matki dziecko i włożyła do oszklonego wózeczka. Wyprosili Billa i chłopak już nic nie wiedział co się dzieje. 
        Za drzwiami lekarze walczyli o życie Gabrieli. Przez kolejne trzydzieści minut lekarze i zgromadzone pielęgniarki pomagały ją ratować. Bezskutecznie. Lekarze poddali się i zaczęli wyłączać aparaturę. Lekarz prowadzący podjął się poinformować jej męża o stracie. 
- I co z nią?! - zapytał Bill widząc, że wychodzi lekarz. 
- Bardzo mi przykro. Pańska żona nie żyje. 
- Jak to nie żyje?! To nie możliwe!!! - krzyczał wściekły chłopak. 
          Mężczyźni porozmawiali jeszcze chwilę i lekarz odszedł od wokalisty. Załamany chłopak nie hamował już nawet swoich łez. Każdy kto przechodził spoglądał na niego. Nawet nie zauważył, kiedy podszedł do niego jego bliźniak. Nie pytając o nic po prostu go przytulił. Młodszy bliźniak płakał bardzo długo. Doszła do nich nawet Rose z dzieckiem.  Zamieniła się z Tomem i delikatnie zapytała co się stało. 
- Gabriela ... nie ... żyje- wydukał z siebie. Oczy dziewczyny zaszły łzami. 
- Jak to się stało?-  zapytała łamiącym się głosem.
- Maiła... jakiś krwotok... wewnętrzny. - powiedział przez łzy. 
- Dobrze już nie płacz. Wszystko będzie dobrze. - spróbowała go pocieszyć. 
- Za to Elisabeth... jest taka ... podobna do... 
- Dobrze, już dobrze. - przerwała mu aby nie musiał nic więcej już mówić. 
          Dwa dni później Bill wraz ze swoim bratem poszedł odebrać Elisabeth ze szpitala. Kiedy na nią patrzył była tak piękna i bardzo podobna do matki, że ledwo wytrzymywał by nie płakać przy dziecku. Rose i Simone zadeklarowały, że pomogą przy niemowlęciu ile będzie trzeba. 
         Bill w nocy nie spał. Całą noc przepłakiwał. Myślał, że nikt o tym nie wie, ale jego brat dobrze o tym wiedział. Jemu samemu zdarzyło się uronić kilka łez. wiedział również że Rose także płakała. Z rana zawsze było wszystko po niej widać.  
"Jutro pogrzeb"- pomyślał Bill.  Nie wie czy da radę wytrzymać taki stres. Dobrze, że przynajmniej miał przy sobie przyjaciół. W pracy cały zespół wziął sobie wolne. A w prasie, aż huczało od tego, że zespół Tokio Hotel pogrążony jest w wielkiej żałobie. Odwołano również wszelkie koncerty i wywiady. 
        Leżąc i czytając te wszystkie artykuły w gazecie Bill postanowił wziąć się w garść. Na szyi zawisł mu drobny łańcuszek z serduszkiem. Kiedy je się otworzyło było w nich zdjęcie Gabrieli i Elisabeth. 
Wokalista postanowił dać na drugie imię swojej córce imię po matce. Jego córka będzie nazywała się Elisabeth Gabriela Kaulitz.  

poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 38

Dziś takie coś mam nadzieję, że wam się spodobam i czekam na komentarze. <3 
Mój odcinek dedykuje wszystkim którzy uwielbiają czytać. 
Największy problem jaki miałam to z opisaniem sukni. Zuzia opisałam ją tylko ze względu na ciebie. Mama nadzieję, że ją sobie wyobrażasz. :D 
Życzę miłego czytania. :P
 P.S.   Już niedługo koniec tego opowiadania...

*******************


          Gabriela pięknie uczesana i umalowana, ubrana w białą suknie prezentowała się bardzo pięknie. Suknia była z tych prostych lecz z najpiękniejszych. Kiedy dziewczyna się w niej okręcała, ta poszła w jej ślady. Była na grubych ramiączkach a tren był z lekkiego materiału i dobrze dopasowana w talii. To była ta jedyna rzecz, którą musieli zmienić. Na Billa życzenie dodatki były ciemnie do sukni. W tali była przepasana czarną delikatną koronką. We włosy miała wpiętego czarnego kwiatka, a z niego puszczony welon. 
         Pewnym krokiem weszła do kościoła prowadzona przez Gordona. Uśmiechnęła się niepewnie do Billa stojącego przed ołtarzem. Chłopak kiedy ją zobaczył uśmiechnął się jeszcze szerzej. Rozpoznał tą suknie. Jego mama szła do niej do ślubu z Gordonem. Na tą myśl uśmiechnął się jeszcze szerzej. Kiedy doszli do ołtarza Gordon ucałował ją w czoło i podał trzymaną przez niego rękę Billowi. Dziewczyna nie od razu spojrzała mu w oczy. Zajrzała najpierw za jego plecy, na Toma. Chłopak posłał jej jeden z uśmiechów i przytaknął delikatnie tak by nikt inny tego nie widział. Tak samo spojrzała na swoją przyjaciółkę za jej plecami. Rose zrobiła tak samo jak jej chłopak. Dopiero wtedy spojrzała na ukochanego. 
        Msza trwała niecałą godzinę kiedy w końcu para stojąca przed ołtarzem usłyszała magiczne słowa: 
- Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą. 
       Bill ujął ją w pasie i delikatnie pocałował. Po tym zaczęli się kierować w stronę wyjścia. Zebrani goście zaczęli rzucać w nich jakimiś monetami i ryżem. Para młoda musiała pozbierać wszystkie rozrzucone monety i dopiero potem udali się do bryczki z białym i czarnym koniem. Zdziwiona dziewczyna była pewna, że na wesele pojadą samochodem. Bill powiedział, że zajmie się transportem, ale nie wiedziała, że stać go na takie coś. Nie miała ochoty mu robić za to wyrzutów. Nie chciała psuć tego pięknego dnia. Nawet przyjechała jej mama, której dawno nie widziała. Bill na weselu będzie miał okazję ją dopiero poznać. Przyjechała dosłownie przed ceremonią ślubną. Sama nawet jej nie widziała. 
       Kiedy dojechali do domu od razu wszyscy zaczęli składać im życzenia. Na samym końcu podeszła do nich Simone z Gordonem. Złożyli życzenia i zostawili kwiaty. Potem nadszedł czas na mamę czerwonowłosej. Brysia przedstawiała Billa jej i uściskała ją jak tylko mogła. Stęskniła się za nią. 
Po składaniu życzeń przyszedł czas na obiad. Gabriela poprosiła by zaczynali wnosić dania. Jak powiedziała tak też się stało. Po obiedzie nadszedł czas na pierwszy taniec. Bill, który mówił, że nie umie tańczyć poruszał się całkiem nieźle. Nawet jej nie zdeptał.
W połowie imprezy Tom podszedł do kapeli, która grała, aby na chwilę się wstrzymali z graniem, ponieważ ma coś ważnego do zakomunikowania.
- Chciałbym coś powiedzieć. - powiedział niepewnie do mikrofonu.- Jedna obecna tu osoba, którą kocham nosi w sobie coś co kocham jeszcze bardziej. - wstrzymał oddech i spojrzał na Rose. - Rose, czy zostaniesz moją żoną?- zapytał przy wszystkich obecnych osobach. Rodzice jego jak i jej rodzice spojrzeli na siebie z radością. Wszyscy zgromadzeni czekali na jej odpowiedź. Rose wstała i podeszłą do niego.
- Tak. - odpowiedziała i pocałowała go. Wszędzie rozniosły się oklaski. Rose jeszcze w życiu nie była tak szczęśliwa jak teraz.    
      Pogoda dopisywała i wszyscy bardzo dobrze się bawili. Alkohol lał się i większość osób pod koniec wesela o godzinie trzeciej nad ranem nie było wstanie już tańczyć. 
     Było tylko kilka osób, które nie pilo. Rose nie mogła, a Tom nie chciał ze względu na swoją narzeczoną, rodzice praktycznie nic także nie pili. Osoby, które były jeszcze w stanie pomogły sprzątać. Gabriela była naprawdę szczęśliwa. Wesele się udało i z wyczekiwaniem czekała na swojego męża by dać mu swój prezent urodzinowy, który dla niego miała. 
        Nowo upieczone małżeństwo udało się na górę do swojej sypialni. Kiedy Bill ujrzał łóżko jakie dla niego przygotowała jego żona podczas wesela, zamarł w półkroku. Łóżko było obsypane czerwonymi płatkami róż, a na nim jeszcze kilka świeczek. Wszędzie unosił się zapach róż. Blondyn nie wytrzymał i pocałował swoją żonę. Pocałunek trwał dość krótko, lecz był bardzo namiętny. Oderwał się od niej i podszedł do łózka. Zdjął palące się świeczki i wrócił do niej. Uśmiechnął się i pocałował ja jeszcze raz. Tym razem dłużej, mocniej. Idąc w stronę łóżka nie wiedzieli kiedy dotarli i upadli na miękką pościel. Młode małżeństwo tę noc spędziło bardzo namiętnie i romantycznie. Kochając się. 


 KILKA TYGODNI  PÓŹNIEJ:

 - Kochanie, chodź bo się spóźnimy. - powiedział Bill podchodząc do Gabrieli, która od kilku dni nie wyglądała najlepiej. Złapał ją za rękę i wyszli z domu. Małżeństwo wsiadło do czarnego cadillaca Toma i ruszyli w drogę do lekarza. Byli umówieni na konkretną godzinę i kiedy weszli do ośrodka była ich kolej. U doktora siedzieli niecały kwadrans. Kiedy usłyszeli co dolega dziewczynie byli w szoku. Dziewczyna była w siódmym tygodniu ciąży. Dziękując lekarzowi pożegnali się i wsiedli do auta. 
         Gabriela była w szoku, ale kiedy uświadomiła sobie, że to właśnie Bill jest ojcem od razu humor jej się poprawił. Weszli do domu szczęśliwi i od razu pochwalili się, że spodziewają się dziecka. 
Cały dom im pogratulował. Gabriela podeszła do Rose i powiedziała do brzucha.
- Cześć kochanie. Tu ciocia Brysia. Mam dla ciebie wiadomość. Niedługo będziesz miała się z kim bawić.- powiedziała do dziewczynki, która jeszcze siedziała w brzuszku mamy. Na potwierdzenie posłała mamie małego kopniaka. Gabriela i Rose się uśmiechnęły.
- Widzisz Beatrix się zgadza. - powiedziała zielonooka dziewczyna. 

piątek, 21 marca 2014

Rozdział 37

Dziś takie coś krótkie. Mam nadzieję, że wam się spodoba :P
Dedykuję ten odcinek Mojej Michasi, która ma dziś urodziny <3 Wszystkiego najlepszego kochana :P

*******
      Gabriela wstała i zeszła na dól. Zobaczyła porządek. To pewnie Simona posprzątała. Dziewczyna nie pamięta jak trafiła do łóżka. Ale wie, że dobrze się bawiła. Właśnie otwarły się drzwi wejściowe. Dziewczyna podeszła do nich i pomogła osobie, która właśnie wchodziła z zakupami. Był to jej narzeczony. Wzięła od niego część zakupów i poszła za nim do kuchni. Kiedy odstawił zakupy podszedł do niej i przywitał ją słodkim pocałunkiem. Brysia również odpowiedziała mu tym samym. Po czułym przywitaniu się zaczęli się zabierać za przygotowanie śniadania dla wszystkich. 
        Bill poszedł wszystkich obudzić i zaprosić na śniadanie, a czerwonowłosa dziewczyna nakładała śniadanie. Gdy wszyscy wstali dosłownie rzucili się na  kawę. Po śniadaniu nikt nie pomógł posprzątać.Gabriela  była zmuszona sama pozmywać. 
       Całe popołudnie spędziła z Billem. Opowiedziała mu, że ma już szytą suknie. Nie powiedziała mu, że jest przerabiana. Tak naprawdę do ślubu pójdzie w sukni jego mamy, tylko, że po lekkich przeróbkach. Narzeczeni rozmawiali o swoim ślubie i uzgodnili, że wesele odbędzie się u nich w domu. Brysia uszczęśliwiona, że mają już wszystko uzgodnione wtuliła się w blondyna. 


TRZYDZIESTY PIERWSZY SIERPIEŃ:

- To już niedługo. - mówi podekscytowana Rose siedząc u Gabrieli w pokoju. 
- Jak niedługo? Przecież to już jutro! - krzyczy na nią zdenerwowana przyjaciółka. 
- No, tak. przepraszam. - przeprosiła dziewczyna spuszczając głowę. 
- No dobrze, już nic się nie stało.- powiedziała Brysia widząc, że Rose już zanosi się szlochem. - Nie chciałam krzyknąć. Zapomniałam, że w twoim stanie szybko zmienia się twój humor. 
- Dobra nic się nie stało. - powiedziała zielonooka przecierając ręką załzawione oczy. - A ciąża to nie choroba. 
Dziewczyny zaczęły się śmieć i Rose wyszła do swojego pokoju po sukienkę na wesele. Kupiła ją dopiero wczoraj, ale nie zdążyła jej pokazać bo razem z Billem późno wrócili. Omawiali menu na wesele. Pokazała swojej przyjaciółce kreację. 
- No piękna, już sobie ciebie w niej wyobrażam. 
        Przyjaciółki całkiem pogrążyły się w rozmowie. Oderwali się dopiero wtedy gdy Tom przyszedł do nich poinformować o gotowym obiedzie. Kiedy Zobaczył szczęśliwą Rose podszedł do niej i pogładził jej już prawie pięciomiesięczny brzuszek i ucałował na samym jego czubku. Zawsze tak robił, gdy widział, że jego dziewczyna jest szczęśliwa. Gabriela do dziś pamięta jak powiedziała Tomowi o ciąży. Chłopak najpierw nie wiedział co zrobić a potem ni stąd pod w pływem radości rzucił się na zielonooką dziewczynę by ją ucałować gdzie się da. Cieszył się razem z nią. Następnego dnia kupił jej wielki bukiet kwiatów.  
          W trójkę zeszli do kuchni, tam czekał na nich pyszny obiad. Gabriela zjadła tylko troszkę, ale za to Rose z chęcią zjadła jej porcję. Po obiedzie Gabriela wróciła na górę i dalej zajmowała się już ostatnimi przygotowaniami. Umówiła się już na konkretna godzinę do fryzjerki. Bill przez cały dzień nie mógł wejść do ich sypialni. Nie chciał zobaczyć sukni ślubnej. Na noc zostanie ona wyniesiona do sypialni Rose. 
        Wieczorem pod nieobecność blondyna Gabriela wyniosła suknię do Toma i Rose. A późnym wieczorem zaprosiła narzeczonego do pokoju. Tam na nich czekał szampan i różne przysmaki. Przygotowane przez nią same. Bill kiedy to zobaczył od razu się uśmiechnął. Podszedł do niej i dał jej buziaka. Para w taki oto sposób przeżyła swoją ostatnia namiętną noc jako wolni ludzie. Jutro już mieli być małżeństwem. 

Następnego dnia Gabriela wstała z samego rana i poszła na dół do ogrodu i zaczęła ozdabiać miejsce gdzie miało być wesele. Wyciągnęła z domu karton i zaczęła rozkładać wszędzie serpentynę i wiązać nadmuchane balony. Czas tak szybko mijał, że nie zauważyła kiedy wybiła godzina jedenasta. Zostawiła już ogród i rzuciła się do domu. Zawołała do pierwszej osoby jaką spotkała na swojej drodze, że leci do fryzjera i kosmetyczki i żeby ktoś dokończył za nią strojenie. Wpadła na Simone.   Kobieta pogoniła ją i sama wyrzuciła ja z domu w stronę samochodu.
       Po kilku godzinach siedzenia gdzieś była w domu już ubrana w piękną suknie i gotowa przyjąć wszystko na co czekała od długich miesięcy.   

wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 36

Dziś dal was takie coś:P Mam nadzieję, że wam się spodoba. :P Siedziałam nad tym calutki dzień, mimo, że mam dużo pracy :P Dedykacja dla Michaliny i reszty czytelników, którzy nie mogli się doczekać kolejnego odcinka. 

"Warto próbować. Próbując nic nie tracimy" 

             ***********

         Gabrielę obudziło delikatnie dmuchanie w policzek. Powoli otworzyła oczy i zobaczyła stojącego nad nią Billa. Uśmiechnęła się do niego i chłopak pocałował ją. 
- Zapraszam na śniadanie. - powiedział i pomógł jej wstać. 
- Dobrze poczekaj tylko się ubiorę.- powiedziała i wyjęła z szafy jakieś spodnie. 
- Nie. - powiedział chłopak kręcąc głową i wyjął z kąta jakąś czarna torbę. - Załóż to. 
       Czerwonowłosa dziewczyna wyjęła z opakowania małe zawiniątko. Materiał który dotykała był delikatny i satynowy. Spojrzała na kolor. biały materiał z pięknymi kolorowymi czerwonymi kwiatami. 
- Miałem dać ci ją na urodziny, ale stwierdziłem, że teraz ci się bardzie przyda. - powiedział i pocałował ją czule. 
      Brysia ubrała piękną sukienkę i poczuła się wyjątkowo. Zobaczyła swoje odbicie w lustrze i wiedziała, że tak kobieta patrząca jej oczami to nie jest ona. Uśmiechnęła się do swojego odbicia. Od tyłu podszedł do niej Bill. 
- Wyglądasz pięknie. Chodź idziemy na śniadanie, jestem strasznie głodny.- powiedziała blondyn i złapał swoja narzeczona z rękę. 
      Narzeczeni weszli do kuchni, tam przywitał ich zapach parzonej kawy i przygotowanego śniadania. Przywitali się z rodzicami chłopców i z Tomem i Rose. Zasiedli do stołu i nie wiedzieli od czego zacząć. Za dużo tego było. Gabriela skusiła się na jajecznice. Rozkoszując się smakiem zajadała aż tak długo, aż nie została sama w kuchni z panią Simone i Rose. 
- Najadłaś się? - pyta rodzicielka bliźniaków. Dziewczyna potwierdza i wstaje by pomóc. 
        Przy sprzątaniu trzy kobiety rozmawiały i śmiały się. Zielonooka dziewczyna musiała opuścić spędzające w domu kobiety. Prawdopodobnie w jakiś ważnym celu. Żadnej z nich nie powiedziała po co i gdzie. Kobiety tylko wzruszyły ramionami i wróciły do rozmowy o ślubie. 
         Gabriela siedziała na fotelu, który stał się już jej ulubionym z wielkim notesem i zapisywała jakiekolwiek pomysły.  Kobiety postanowiły pojechać jeszcze do kilku sklepów w poszukiwaniu jakiś sukni i części dekoracji. Kobiety same postanowiły udekorować miejsce w którym ma się odbyć ślub. Sami jeszcze dokładnie nie wiedzą gdzie się odbędzie. Przynajmniej czerwonowłosa nie rozmawiała z Billem na ten temat. 
         Nowe przyjaciółki właśnie wychodziły z jednego ze sklepów. Nie zobaczyły tam nic ciekawego. Kobiety rozmawiały zawzięcie na jakiś temat, kiedy nagle śmignęła im jakaś osoba na rowerze przed nosem. Brysia ledwo co zdążyła złapać Simone, zanim nie upadła. 
        Wystraszone ruszyły wolnym krokiem w stronę jakiejś knajpki. Akurat przechodziły obok restauracji "Belissa". Kiedy Gabriela zaproponowała blondynce to miejsce, od razu się zgodziła. Weszły pewnym krokiem do lokalu. Nikogo nie było. Usiadły do stolika i czekały aż ktoś je obsłuży. Właśnie podeszła do nich Lucy. Dawno niewidziane znajome przywitały się. Podczas rozmowy zamówiły dla siebie po spaghetti i szklance wody. 
- Bardzo fajny lokal. Myślałaś może o tym, aby może tu urządzić ślub?- zapytała Simone. 
- Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. Musiałabym porozmawiać z Billem. - odpowiedziała z uśmiechem. 
- Dobrze porozmawiacie jak wrócimy do domu. Teraz czas na obiad złotko. - powiedziawszy to obie kobiety zaczęły się cicho śmiać. 
        Po zjedzeniu wróciły do domu. Nic dzisiaj nie kupiły. Kiedy weszły do domu była zupełna cisza. Myślały, że ktoś o tej godzinie będzie w domu. Dochodziła siedemnasta. Kilka minut później przyszła zmachana Rose. Gabriela popatrzyła poważnie na swoją przyjaciółkę i nic nie mówiła. 
Ta tylko wbiegła na górę i zamknęła drzwi pokoju. Gabriela nie miała zielonego pojęcia dlaczego jej przyjaciółka tak się zachowuję. Ona nie wiedziała, ale Simone owszem. Obiecała jej przyjaciołom, że nic jej nie powie. Dziś mało brakowało, aby się nie wygadała. Chodziło o imprezę urodzinową. Każdy z jej przyjaciół miał coś zadane. Zadaniem Simone było trzymać ją od tego jak najdalej.  
       Czerwonowłosa dziewczyna przyniosła do salonu dwa kubki gorącej czekolady. Usiadła i zaczęła myśleć nad ślubem. Nie wiedziała jaką suknie wybrać. Bardzo by chciała taką, aby Billowi się spodobała. Ale on nie chce  jej powiedzieć jaka mu się podoba. Rozmawiali już wielokrotnie na ten temat. Musi sama zdecydować. 
         Wieczorem przyszedł Bill z chłopakami. Dawno nie widziała się z nimi. Cały zespół otworzył sobie po piwie i zaczęli głośno rozmawiać. Gabriela była tak zmęczona, że nie doczekała na kolację, którą zaczęła robić ich mama. Zasnęła na swoim ulubionym fotelu.

KILKA DNI PÓŹNIEJ:

- Kochanie wstawaj! Mama cię woła. - powiedział Bill ściągając ją z łóżka. 
- Nie teraz, ja śpię. - odpowiedziała zbudzona ze snu. 
- Ale mama mówi, że to coś ważnego. Prawdopodobnie miałyście jechać do  krawca po suknie. Mówiła, że jej obiecałaś.- nalegał Bill. 
  " No tak obiecałam"- myśli dziewczyna i powoli wstaje. 
- Już idę. Powiedz, że za chwilę będę gotowa. 
          Wyszła z łóżka i niechętnie  poszła do łazienki. Tam wzięła szybki prysznic i ubrała się. Dziś na sobie miała jakieś stare szorty, zrobione z jeansów i jakąś granatową bluzkę na krótki rękaw. Uśmiechnęła się niepewnie do swojego narzeczonego i wyszła z pokoju. Zeszła na dół i zobaczyła Simone przy drzwiach. 
- Długo karzesz na siebie czekać, kochana- mówi starsza kobieta ze śmiechem w głosie. Dwie panie wyszły z domu i skierowały się do srebrnego samochodu. Simone usiadła za kierownicą i ruszyły w drogę do krawca. 
         Gdy były już za miastem Gabriela zgłodniała i zatrzymali się w jakiejś małej knajpce. Zamówiły jakieś śniadanie. 
Kiedy kobiety wyszły z domu i samochód zniknął wszystkim z oczu, zaczęli wszystko przygotowywać. Bill wyjął komórkę i wybrał numer Gustava.  Perkusista odebrał za drugim sygnałem. 
- Co jest? - zapytał spokojnie.
- Bierz Georga i przyjeżdżajcie tu. Mama i Brysia już pojechały.
- Okey, zaraz będziemy.- powiedział chłopak w okularach i się rozłączył. Ubierając drugiego buta zadzwonił do basisty. Powiedział mu o co chodzi i już go nie było w domu. 
            Kilka minut później  oboje przyjaciół siedziało w samochodzie i jechało do domu bliźniaków. Po drodze wstąpili w umówione miejsca i odebrali zamówione rzeczy. O równej jedenastej wszyscy byli już na miejscu. Goście mieli zacząć się schodzić o siedemnastej trzydzieści. Rose i Tom zajęli się ustrajaniem salonu. Georg i Gustav dmuchali balony. Cały dzień spędzili na przygotowaniu imprezy. Każdy jeździł po jakieś rzeczy. Bill sam pofatygował się po odbiór tortu. Kiedy przyjechał było już po szesnastej. Chłopak poszedł na górę się przyszykować. 
            Gdy urządzano dla niej przyjęcie niespodziankę, Simone spisywała się na medal. Właśnie ciągnęła Gabrielę po jakiś sklepach w centrum handlowym. Zmęczona dziewczyna musiała biegać za swoją przyszłą teściową. Simone zachowywała się jak dziecko, które dostało więcej kieszonkowego i miała iść na szalone zakupy z przyjaciółką. 
           Simone właśnie wychodziła z kolejnego sklepu. Tym razem kupiła sobie jakąś bluzkę. Weszły do znanego baru i zamówiły po wielkim sheiku, dla Brysi obowiązkowo czekoladowy, Simone wzięła sobie waniliowy. Zadowolone z zakupu skierowały się do samochodu. 
           Po godzinnej jeździe w końcu dotarły do domu. Gabriela wyjęła zakupy z bagażnika i podeszła do starszej blondynki. Czerwonowłosą dziewczynę zastanawiało  tylko czemu jest tak ciemno w domu. Zawsze o tej porze paliły się światła. Kobiety weszły do domu. W salonie panowała kompletna cisza. Simone weszła do salonu i z brzegu zostawiła torebkę. 
- Auu!- krzyknęła kobieta, udając że coś jej się stało. Gabriela wybiegła z kuchni i podbiegła do salonu. Zapaliła światło i zobaczyła wszystkich znajomych.
- NIESPODZIANKA!!! - krzyknęli wszyscy i zaczęli śpiewać jej " Sto lat". 
          Gabriela miała łzy w oczach.  Przez te zakupy i to wszystko, zapomniała kompletnie o swoich urodzinach. Była przekonana, że są jutro. Przyjaciele skończyli i ustawili się do niej aby złożyć jej życzenia. Na samym końcu podszedł do niej Bill i złożył jej wspaniałe życzenia, które miała zapamiętać na długi czas. 

poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 35

Jeszcze na dziś coś krótkiego :P ale dwa rozdziały w przeciągu dnia to jest coś :P 
Miłego czytania :P 

" CARPE DIEM" 


           Dziewczyny wyszły z salonu. Nie widziały nic ciekawego. Przynajmniej zdaniem Rose. Gabrieli spodobał się tylko materiał sukienki. Wsiadły do samochodu i pojechały do ich ulubionej kawiarni. Zamówiły po dużej kawie i usiadły do stolika. Na swoje zamówienie nie czekały długo. Kelner przyniósł ich kawy i dziewczyny wyszły z kawiarni. Postanowiły iść do parku na krótki spacer. Pijąc swój napój rozmawiały na temat rodziców bliźniaków. Każda z nich bała się ich poznać. 
          Były jeszcze w kilku sklepach i nie znaleźli nic co by się im  podobało. Zmęczone chodzeniem po sklepach wróciły do domu. Gabriela usiadła w salonie i włączyła telewizor. Nic ciekawego nie leciało. Od razu go wyłączyła. Weszła do kuchni i zobaczyła jak jej przyjaciółka wyjada różne rzeczy z lodówki. 
- Wariatko, czemu nie powiedziałaś, że jesteś głodna? Odsuń się zaraz coś ugotuje. - powiedziała, a zielonooka dziewczyna usiadła przy stole i patrzyła jak jej koleżanka wyciąga produkty z których będzie przyrządzała jakieś danie. 
         Po trzydziestu minutach obiad był gotowy. Dziewczyny właśnie skończyły jeść, gdy drzwi domu się otworzyły. Gabriela myślała, że to któryś z bliźniaków i krzyknęła, że są w kuchni. Ale kiedy się obejrzała w wejściu pomieszczenia nie stał Bill ani Tom, tylko kobieta z małą walizką. 
- O dzień dobry. - przywitała  się niepewnie czerwonowłosa dziewczyna. - Myślałam, że to Bill lub Tom. 
- Haha, nic się nie stało. Ty pewnie jesteś Rose?- zapytała kobieta wyciągając do niej rękę na powitanie. 
- Nie, ja jestem Gabriela, Rose jest tu. - poprawiła kobietę i wskazała na odpowiednią osobę. 
- Oj, przepraszam. Ja jestem Simone. Mama chłopców. - powiedziała przepraszająco. 
- Nic się nie stało. Niech się pani rozgości. - powiedziała dziewczyna. 
- Może się pani czegoś napiję? pewnie jest pani głodna po podróży. Może zje pani także obiad? Zostało jeszcze. - obudziła się Rose i zaczęła nadawać jak katarynka. 
         Po spędzeniu kilku godzin z panią Simone. Dziewczyny od razu ją polubiły. Myślały, że będzie zupełnie inaczej. Gorzej. Blond włosa kobieta była przemiłą osobą. Kiedy trzy kobiety siedzące w salonie śmiały się do domu przyjechali bliźniaki. Ale nie sami. Był z nimi ktoś jeszcze. Starszy mężczyzna.  Chłopcy przywitali się z mamą. Potem przyszedł czas na przedstawienie Gordona. 
- Co tu robisz tak wcześnie? - zapytał Bill, siadając obok swojej narzeczonej. 
- Postanowiłam zrobić wam niespodziankę. - powiedziała z uśmiechem.
- Ale miałaś przyjechać razem z Gordonem. Miałyśmy je przyszykować. A nie ...- powiedział wzdychając na końcu. 
- Ale przecież nic się nie stało. - odpowiedziała Brysia. - My za to spędziliśmy miło czas z panią.
           Wszyscy w salonie wybuchli śmiechem. Wieczorem zamówili pizzę i do późna rozmawiali na różne tematy. Kiedy ich rodzice dowiedzieli się, że Bill i Gabriela się zaręczyli zaczęli im gratulować. Panie Simone od razu powiedziała dziewczynie, że chętnie pomoże jej z urządzaniem wesela.