czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 28

Mam nadzieję, że wam się spodoba. Pączki wyżarły mi dziś mózg i nie wiedziałam co pisać. Mam nadzieję, że dacie radę to przetrwać. :P Miłego czytania. Kolejny odcinek już w poniedziałek :D 

Tom : ''Najważniejsze jest to, by robić to, co się kocha. Jeśli włożysz całą swoją energię i siłę w swoje plany, na pewno kiedyś się zrealizują. To klucz do sukcesu, nieważne, co mówią ludzie.''

******
- Próbowaliśmy wszystkiego czego się dało, niestety nie byliśmy w stanie zrobić niczego prócz podłączenia jej do respiratora. - powiedział cicho lekarz, do stojących na korytarzu zebranych przyjaciół. 
- To co to oznacza panie doktorze?- zapytał Bill, bardzo słabym głosem. 
- Oznacza, to, że pacjentka nie oddycha samodzielnie, pomaga jej w tym aparatura. 
- O Boże! Nie chcę aby umierała. - powiedział i nie zauważył, że po policzku spłynęły mu pierwsze łzy.
- Nikt nie powiedział, że umrze. 
              Jeszcze jakiś czas lekarz tłumaczył młodym osobnikom  co się dzieję z ich przyjaciółką. Zmęczeni postanowili udać się do kawiarni na samym dole szpitala. Tam zamówili kawę i jakieś kanapki, które zaraz zjedli. Przez cały dzień nie czuli głodu lecz kiedy wzięli pierwszy kęs od razu zrozumieli, że byli bardzo głodni. Po zjedzeniu podzielili się na dwie grupy. W jednej był Bill, Rose i Tom. A w drugiej był Georg i Gustav.  Pierwsza grupa została. Postanowili, że będą się informować o stanie zdrowia nieprzytomnej dziewczyny. 
             Kiedy byli już na swojej trzeciej zmianie do Rose zadzwonił telefon. Odebrała. 
- Słucham?- zapytała do słuchawki. 
- Cześć Rose, tu Artur. Nie wiesz czemu komórka Gabrieli nie odpowiada?
- O cześć. Słuchaj Gabriela miała poważny wypadek. Leży w szpitalu. Ona jutro nie przyjdzie do pracy. Przekażesz swojemu szefowi?  - zapytała cicho. Gdy tylko myślała o stanie zdrowia swojej przyjaciółki zbierało jej się na płacz. 
- Jejku, jak to miała wypadek?- zapytał przejęty chłopak. - W jakim jesteście szpitalu? Zaraz tam przyjadę. - powiedział i zaczął ubierać buty. Wybiegł z domu i zasiadł za kierownicą gdy tylko usłyszał od zielonookiej dziewczyny adres szpitala. Pędził jak wariat. Martwił się o nią. Kiedy tylko ją pierwszy raz zobaczył od razu się w niej zakochał. Postanowił, że będzie walczył o jej serce. 
         Po kilku minutach dotarł na miejsce. Podszedł pod salę gdzie byli jej znajomi. Przywitał się i Rose powiedziała mu wszystko dokładnie co się stało. Chłopak po wysłuchaniu całej historii był wstrząśnięty. 
- Złapali tego, co jej to zrobił?- zapytał przechodząc z nogi na nogę. Nie mógł usiedzieć na miejscu. 
- Tak, w sumie to sam sprawca zadzwonił na pogotowie i policję. Mówił, że jej nie wiedział. Była ubrana w czarną sukienkę. - powiedziała ciemno włosa dziewczyna.
         Każdy z nich zamartwiał się o swoją przyjaciółkę. 


   DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ :

- Cieszę się, że już wychodzisz! - powiedział Bill przytulając ją. 
- Też się cieszę. - powiedziała niepewnie. 
- Wiem, że nie pamiętasz wszystkiego, ale wkrótce sobie przypomnisz. 
- Rose i doktor Fordo też tak mówią. - przytuliła się niepewnie do  blondyna.
            Czerwonowłosa dziewczyna nie pamiętała wszystkiego. Wie tylko, że ma przyjaciółkę Rose i ma grono wiernych przyjaciół. Nie pamiętała o cichym wielbicielu, ani o tym, że Bill jest jej chłopakiem. Chłopak postanowił jej nie opuszczać. Był pewien, że niedługo wszystko się ułoży. Wyszli ze szpitala i dziewczyna odetchnęła z wielką ulgą. Nie lubiła szpitali. Bill odwiózł swoją dziewczynę do domu. 
           Posiedział jeszcze chwilę u niej i pojechał do domu. Zostawił ją w dobrych rękach. Ale i tak przez całą noc będzie się martwił.  
          Kiedy dziewczyny oglądały razem zdjęcia z wakacji i innych wycieczek, Gabriela miał lekkie przebłyski. Uświadomiła sobie, że z Rose znają się długo. Przypomniało jej się również codzienne dostawanie herbacianych róż. 
- Słuchaj, herbaciane róże, czy coś ci to mówi?- zapytał popijając herbatę cytrynową. 
- Tak, było to dość niedawno. Miałaś cichego wielbiciela. Codziennie wysyłał ci herbaciane róże. Pewnego dnia dostałaś od niego zaproszenie na kolację. Poszłaś. Zobaczyłaś, że tym cichym wielbicielem jest Jakob, nasz sąsiad. 
- To ten wysoki chłopak co przyszedł do sali z wielkim bukietem róż? Taki ciemno włosy? - zapytała gestykulując. 
- Tak, to on. - powiedziała z uśmiechem na twarzy przyjaciółka. 
- A mam jeszcze jedno pytanie. Mogę zadać?- zapytała niepewnie. 
- Jasne, śmiało pytaj. 
- Jak to się stało, że miałam wypadek?
          Rose obawiała się tego pytania, ale była na nie gotowa odpowiedzieć. Wzięła głęboki oddech i zaczęła opowieść. Kiedy opowiadała  czerwonowłosa dziewczyna miała łzy w oczach. Co poniektóre fragmenty jej się przypomniały. Dziewczyny jeszcze jakiś czas ze sobą rozmawiały i Gabriela zasnęła w ramionach przyjaciółki. 

środa, 26 lutego 2014

Rozdział 27

Dziś znów dłuższy i mim nadzieję, że wam się spodoba :P 

Dawaj!
To są dniKiedy czujesz się tak małaA wieszŻe możesz być taka wielkaMyślisz, że nie masz żadnych szansSpójrz na ziemięSpójrz co robimyTu i terazPotrzebujemy cię ~ Tokio Hotel - Noise


              ***********
       Rose siedziała zdenerwowana przed salą w której leżała nieprzytomna przyjaciółka. Martwiła się o nią. To jej pierwszy poważny wypadek. Lekarze nie chcieli nic powiedzieć na temat jej zdrowia. Chodziła po korytarzu w tę i z powrotem. Bill i Tom również nie wytrzymywali bez żadnych wieści. Była już siódma rano. Jedyne co wiedzieli to, to, że Gabriela przeszła poważną operację. Po jakimś czasie podszedł do nich lekarz. 
- Dzień dobry, państwu. Nazywam się Fabian Fordo i jestem lekarzem prowadzącym Gabrieli Foji. Nie przynoszę zbyt dobrych wiadomości. Pani Gabriela miała poważny wypadek, przeszła dość skomplikowaną operację. Będzie musiała zostać u nas jeszcze przez jakiś czas. Za dwa dni będziemy ją wybudzać ze śpiączki farmakologicznej. Mogą być małe powikłania w związku z tym. 
- Jakie?- powiedzieli razem Tom i Rose. 
- Amnezja.- powiedział mężczyzna w średnim wieku. 
- Co?- powiedział Bill ze łzami w oczach. 
- Ale tylko chwilowe. Nie na zawsze. - pocieszył mężczyzna Billa, kładąc mu dłoń na ramieniu. 
- Miejmy nadzieję. - powiedział cicho Tom. 
- Będziemy mogli do niej wejść?- zapytała Rose. 
- Jeszcze nie. Powiadomię państwa o wszystkim. Proszę odpocząć. - powiedział i ruszył dalej korytarzem w znanym mu kierunku. 
           Młodzi przyjaciele nie wiedzieli co mają ze sobą zrobić. Rose przytuliła się do Toma. Była wykończona i ledwo stała na nogach. 
- Słuchajcie, musimy jechać do domu. Przebrać się i wyspać. Jeżeli coś się stanie powiadomią nas.
- Ja się stąd nie ruszam. - powiedział poważnie Bill. - Wy jedźcie. Jak coś to do was zadzwonię. 
- Bill, powinieneś... 
- Zostaję!- przerwał Rose, która się o niego martwiła. 
- Dobrze, za jakiś czas przyjedziemy. - powiedział Tom i objął zielonooka dziewczynę w pasie i wyszli ze szpitala.  
          Bill był tak przejęty stanem zdrowia Gabrieli, że nie zauważył, że jego brat i przyjaciółka tworzyli parę. To prawda widział ich od czasu do czasu razem, ale nie zastanawiał się nad ich relacjami. Teraz dla niego była najważniejsza Brysia. Bardzo ją kochał i nie chciał jej stracić.  Jego rozmyślenia przerwał dzwoniący telefon. Szybko odebrał, by nie zagłuszyć ciszy na korytarzu. 
- Słucham?- powiedział smutnym i cichym głosem.
- Bill, do diabła! Gdzie ty jesteś? Jost się wkurza, że was nie ma w studiu. Czyś ty na głowę upadł? Zapomniałeś, że dziś próba?!- Usłyszał wkurzony głos Georga w słuchawce. 
- Nie, nie zapomniałem. - odpowiedział cicho kłamiąc. Rzeczywiście zapomniał. Ale to wszystko przez ten wypadek. 
- To gdzie ty jesteś? I czemu tak dziwnie mówisz?- pytał Georg.
- Jestem w szpitalu. 
- Jezu, co się stało?!- zapytał od razu zmieniając głos. 
- Mi nic, ale Gabriela miała wczoraj wypadek. Jest w śpiączce. Wybacz stary, ale ja się stąd teraz nie ruszę. - powiedział i rozłączył się, nie czekając aż basista coś doda. 
          Blond włosy chłopak siedział na korytarzu zamartwiając się o swoją dziewczynę. Spędził tak kilka godzin. Nie chciało mu się jeść, choć by się przydało. Wyjął telefon z kieszeni spodni, które zdążył na siebie zaciągnąć, wybrał numer Toma i nacisnął przycisk dzwoniący. Długo nie czekał na odpowiedź, chłopak się rozłączył. Kiedy maił zadzwonić do nich jeszcze raz ujrzał ich na korytarzu idących szybkim krokiem. Jego bliźniak trzymał za rękę Rose, która szła za nim. 
- Coś się stało?- pyta ciemnowłosa dziewczyna, trzymając się kurczowo ręki Toma.
- Nic, po prostu chciałem się zapytać kiedy będziecie. - powiedział młodszy bliźniak. 
- Już właśnie wchodziliśmy do szpitala, kiedy dzwoniłeś. - powiedziała.- Myśleliśmy, że coś się stało. 
- Nie. Mieliście rację, jestem trochę zmęczony. Pojadę do domu i zaraz wrócę. Tom, pożycz kluczyki.
          Bill wziął od brata klucze i ruszył w stronę wyjścia. Para została sama. Usiedli na niewygodnych krzesłach i Rose wtuliła się w ramię swojego chłopaka. 
- Martwię się o nią. Bill, również nie wyglądał dobrze. 
- Widać, że się martwi o nią. On ją naprawdę kocha. - powiedział Tom całując ją w czoło.- Tak jak ja ciebie.
- I ja ciebie. - odpowiedziała mu pocałunkiem w policzek. 
          Para tym razem siedziała naprawdę dość długo. Niedawno dołączył do nich Georg i Gustav, gdy się tylko dowiedzieli, że ich przyjaciółce coś się stało. Przyjechali najszybciej jak mogli. Kiedy byli już wszyscy razem z Billem  podszedł do nich lekarz z policjantem. 
- Dzień dobry, nazywam się aspirant Paul Ruffe. Chciałbym porozmawiać ze świadkiem wydarzenia. Z panią Rose Sallow. 
- To ja. - powiedziała i oderwała się od Toma. Poszła za młodym mężczyzną do pokoju lekarskiego. 
             Kiedy Rose odeszła, z sali Gabrieli wybiegła pielęgniarka, by po chwili wrócić z doktorem Fordo. Drzwi sali się zamknęły. Przyjaciele nieprzytomnej dziewczyny słyszeli tylko urywki rozmów lekarza z pielęgniarką. Grupa młodych ludzi nie wiedziała co się dzieję, obawiali się najgorszego. 

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 26

Dziś nieco dłuższy mam nadziej, że wam się spodoba. Miłego czytania i czekam na komentarze. :D 
 ******* 
"Życie jest jak partia szachów: albo posuwasz królową, albo walisz konia" ~ Tom
*********
           Stanęła jak wryta. Nie wiedziała co powiedzieć. Przed jej oczami stał dobrze ubrany Jakob. Podszedł do niej, gdy tylko ją zobaczył. Z wielkim uśmiechem na twarzy wręczył jej bukiet róż i ucałował w rękę na powitanie. 
- Nie mogłem się doczekać kiedy przyjdziesz.- powiedział i przyjrzał się jej. Była lekko zszokowana. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. - Pięknie wyglądasz.- dodał po chwili. 
- Dziękuję. - powiedziała nieśmiało. nie wiedziała co o tym sądzić. Jej cichy wielbiciel mieszka obok niej. To Jakob. 
- Zapraszam do stolika. - powiedział i podał jej swoje ramię, aby mogła się podeprzeć. Dziewczyna skorzystała i delikatnie się uśmiechnęła. Razem podeszli do stolika. Chłopak odsunął jej krzesło i Gabriela usiadła. 
            Po kilku minutach ciszy, do sali wszedł kelner i podał im talerze pełne prze różnych pyszności. Zaczęli w ciszy również jeść. Jakoba ta cisza przerażała. Za to Gabriela nie wiedziała co ma robić. Jakob zaczął rozmowę pierwszy. 
- I jak podoba ci się tu?- zapytał. 
- Tak. - odpowiedziała i napiła się z kieliszka wody. 
- Zaskoczyłem cię? Wyglądasz na porządnie przestraszoną.
- Myślałam, że tego nie widać. - powiedziała cicho. 
- Widać i to bardzo. 
- Po prostu nie spodziewałam się, że to ty. 
- Naprawdę? Myślałem, że Rose ci wszystko powiedziała. Dlatego...
- Jak to Rose wiedziała?!- zapytała przerywając mu.
- No tak, wiedziała może tylko od dwóch dni. Widziała mnie jak podkładałem ci bukiet pod drzwi. Dlatego postanowiłem cię zaprosić na właśnie tą kolację. 
- Aha. - odparła tylko i zamilkła na chwilę, by zaraz dodać. - Dobrze, że już się ujawniłeś, bo odchodziłam od zmysłów. - powiedziała z uśmiechem na twarzy.
              Wieczór minął im świetnie. Kolacja rozkręciła się na dobre. Później Jakob zabrał jeszcze Gabrielę na długi spacer nad jezioro w pobliskim parku. Czas mijał im nie ubłagalnie szybko. Mimo, że Gabriela była związana z Billem, świetnie bawiła się z chłopakiem z sąsiedztwa. 
              Późnym wieczorem chłopak odprowadził ją do domu. Była godzina dwudziesta trzecia czterdzieści trzy, kiedy weszła cicho do domu. Nie zapalała światła aby nie obudzić swojej współlokatorki i od razu skierowała się przez salon do swojego pokoju. Gdy tylko pojawiła się w  salonie zapaliło się światło. Na sofie zobaczyła siedzącą Rose. Automatycznie do niej podeszła i usiadła obok. 
- Słucham. - powiedziała tylko i uśmiechnęła się.
- A co mam ci powiedzieć, skoro już wszystko wiesz?- odpowiedziała.
- Nie wszystko. Wiem tylko tyle, że to jest Jakob. A jak było?
- Normalnie. 
- Tylko tyle?- zapytała zdziwiona. 
- Tak tylko tyle. A co mam ci jeszcze powiedzieć? przecież mam Billa. - powiedziała ze łzami w oczach i wstała kierując się do swojego pokoju. Tam tylko położyła się na łóżko i zaczęła cicho płakać. Sama nie wiedziała czemu płacze, tak po prostu. Dalej nie wiedziała kogo kocha. Miała mętlik w głowie. Potrzebowała się przejść. Wzięła swoją torebkę, którą rzuciła na podłogę wchodząc do pokoju i wyszła z pomieszczenia. Gdy znalazła się w salonie, Rose już nie było. Cicho wyszła z domu. Oddaliła się kawałek i wyjęła z torebki telefon komórkowy. Zobaczyła na wyświetlacz. Miała dwa nieodebrane połączenia. Oba od Billa. Nie zastanawiając się zadzwoniła, ale nie do swojego chłopaka, lecz do jego bliźniaka. Po kilku sygnałach odebrał.
- Hallo. 
- Cześć Tom, obudziłam cię?- zapytała cicho, mając nadzieję, że tak nie było. 
- Nie, nie obudziłaś. Właśnie kładłem się spać. 
- Aha. - powiedziała smutnym głosem.
- Gabriela, czy coś się stało?- zapytał poważnym głosem. 
- Nie, a powinno?
- Myślę, że nie. 
- To czemu dzwonisz?
- Chciałam po prostu porozmawiać. - powiedziała i spacerowała po parku, w którym niedawno była z Jakobem. 
- To słucham. Albo nie, może ja do ciebie przyjadę?- zaproponował chłopak w warkoczykach. 
- Nie, nie trzeba. - odpowiedziała pośpiesznie. - Przez telefon także można porozmawiać. 
- Można. Więc opowiadaj co się stało.  
                Gabrysia usiadła na swojej ulubionej ławce i opowiedziała mu wszystko. Chłopak tylko słuchał. Po wysłuchaniu nie wiedział co jej odpowiedzieć. Mimo, że już wiedziała kim jest jej tajemniczy wielbiciel, nie ciągnęło jej już aż tak do niego. Teraz zastanawiała się już tylko co zrobić z Gustavem. Dalej go kochała. Mimo, że w jej życiu pojawił się Bill.
                Kiedy tylko zrobiło się chłodno, dziewczyna zaczęła się kierować w stronę domu. Była już prawie pod domem, właśnie powoli żegnała się z Tomem, kiedy usłyszała głośne hamowanie samochodu. Nie zdążyła odskoczyć. Samochód jechał prosto na nią. 
                Tom zdążył usłyszeć tylko jej krzyk i głośne uderzenie. Nie zastanawiał się, od razu wbiegł do pokoju swojego bliźniaka. Obudził go i powiedział, że coś się stało z Gabrielą. Kiedy byli w drodze do czarnego cadillaca, zadzwonił telefon Billa. 
- Co się stało?- zapytał Bill wiedząc, że dzwoni Rose. 
- Gabrysia... miała... wypadek...- zaszlochała do słuchawki. 
- Wiem, gdzie ona teraz jest?- zapytał.
- Wiozą ją... do szpitala. Do... tego samego co... była dwa miesiące... temu. 
- Już jedziemy. - zakomunikował i rozłączył się. 
                  Przekazał Tomowi gdzie ma jechać i ruszyli z piskiem opon. Po kilku minutach podjechali pod szpital. Wbiegli do holu i zapytali się pielęgniarki gdzie znajduje się Brysia. Kidy tylko pani w zielonym fartuszku odpowiedziała im gdzie znajduje się nieprzytomna dziewczyna od razu tam ruszyli. Pod salą zastali zalaną łzami Rose. Podeszli do niej.
- Co z nią jest?- zapytali jednocześnie nowo przybyli.
- Ona... - powiedziała przerywając by przełknąć słone łzy, które płynęły bez ustanku.- Ona jest... w złym... bardzo złym ... stanie. 

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 25

Dziś taki jakiś dziwny odcinek, ale mam nadzieję, że wam się on spodoba. Czekam na komentarze. I przepraszam, że po tak długiej przerwie, ale niestety nie mogłam wcześniej. 
                    
                                  ***************
         Późnym po południem, kiedy siedziała w ogrodzie, usłyszała dzwonek do drzwi. Podniosła się z hamaku i ruszyła w stronę domu. Była sama w domu,  ponieważ Rose wyszła na randkę. Otworzyła i w progu zobaczyła stojącego Gustava z kwiatami. 
- Cześć, możemy porozmawiać?- zapytał i uśmiechnął się delikatnie. 
- Cześć, jeżeli musisz to wejdź. - powiedziała i poszła do salonu nie czekając aż odpowie. Nie odwracała się by spojrzeć czy idzie z nią, wiedziała,że pójdzie. Usiadła na swoim ulubionym miejscu i spojrzała na stojącego chłopaka. 
- Słucham, o czym chciałeś porozmawiać? - zapytała zakładając nogę na nogę.
- Chciałem cię przeprosić. - powiedział i wyciągnął rękę z bukietem kwiatów. Niechętnie wzięła od niego czerwone i żółte tulipany. 
- Dziękuję. Usiądź.
- Jeżeli chodzi o to wcześniejsze zajście, którym byłaś świadkiem to przepraszam. Nie chcę abyś pomyślała, że  Franzsiska to moja nowa dziewczyna. To po prostu była moja siostra. Przyjechała do mnie w odwiedziny. 
- Nie musisz się tłumaczyć. Nie obchodzi mnie twoje życie prywatne. - powiedziała szybko i odwróciła twarz od niego, czując nagłą ulgę. 
- Po twoim wcześniejszym zachowaniu powiedziałbym coś innego.
- Niby co?
- Na przykład to, że przyszłaś do mnie w konkretnym celu.- powiedział siadając obok niej na oparciu jej fotela.
- Możliwe. Ale teraz to już nieważne.- powiedziała i zaczęła się podnosić ze swojego miejsca.
- Wiem co chciałaś mi powiedzieć.
- Tak?
-Tak. - odpowiedział i zaczął ją całować. Gabriela zaskoczona najpierw nic nie zrobiła. Potem jednak odwzajemniła pocałunek. Nie wiedząc kiedy zaczęli się rozbierać. Kiedy już prawie byli nadzy dziewczyna oderwała się od Gustava.
- Przepraszam, ale nie mogę. -powiedziała i wstała z kanapy, na którą się przenieśli. - Naprawdę nie mogę. 
- Jak to?- zdziwiony Gustav zaczął się ubierać. 
- Nie mogę, naprawdę. Powinieneś już iść. - powiedziała i ubrała na siebie spodnie. 
            Po chwili milczenia chłopak wyszedł z domu. Ale za nim wyszedł złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Kiedy tylko Gustav wyszedł dziewczynie do oczu napłynęły łzy. Była już całkiem załamana. Nie wiedziała co ma robić. Była zakochana w nim, ale jest z Billem, jest jeszcze sprawa tego cichego wielbiciela. Nic o nim nie wiedziała. Na pewno był przystojny, mógł mieć ciemne oczy i ciemne włosy. Jedynie co mogła o nim powiedzieć to, to, że miał ładny charakter pisma. 
           Położyła się na kanapie i spokojnie płakała. Nie wiedziała, kiedy zasnęła. Obudziła ją Rose, która przysiadła na kanapie. 
- Co się stało?- zapytała zmartwionym głosem. Gabriela od razu jej powiedziała o co chodzi i co zaszło między nią a Gustavem. Rose dała jej radę aby się zastanowiła co do którego chłopaka czuje. 
           Gabriela przez kolejne dni chodziła i się zastanawiała co czuję do Billa, a co do Gustava. nie odbierała przez to telefonów od Billa, ani od Gucia. Raz zadzwonił nawet do niej Tom.  Porozmawiała przez chwilę, ale nic nie powiedziała choć pytał co się stało. 
          Po upływie kolejnych czterech dni dziewczyna się zdecydowała. Wybrała Billa. Choć nie wiedziała czy dobrze postąpiła. 
         Spotkała się u niego w domu i wszystko mu opowiedziała. Był zdziwiony jej postawą. Mimo ciężkiego wyboru, wybrała. Spotkała się nawet z Gustavem i powiedziała mu wszystko na ten temat. 
Do wyjaśnienia została tylko sprawa jej wielbiciela, który nadal wysyłał jej herbaciane róże.
         Pewnej soboty dostała list w którym było zaproszenie na kolację. Była pewna, że zaproszenie było od Billa. Lecz gdy do niego zadzwoniła by spytać się jak chciał by ją widzieć ubrany, blondyn wyparł się tego zaproszenia. Po rozmowie ze swoim chłopakiem dziewczyna domyśliła się, że to mogło być zaproszenie od jej cichego wielbiciela. Nie myliła się. Kiedy znalazła się w umówionym miejscu zobaczyła, że cała sala jest pusta. A w niej stał tylko on, z herbacianymi różami. 

środa, 19 lutego 2014

Rozdział 24

Dziś mam nadzieję, że wam wystarczy bo będzie za jutro i za piątek. Kolejny odcinek dopiero w poniedziałek :P Miłego czytania. :P
**************
           Obudziło ją lekki powiew wiatru. Mruknęła coś pod nosem i usłyszała cichy śmiech obok swojego ucha. Otworzyła oczy. 
- Dzień dobry, śpiąca królewno. - powiedział cicho chłopak leżący obok niej. 
- Bill? Co ty tu robisz? - zapytała zaspanym głosem. Potem sobie uświadomiła, że palnęła głupstwo. - Przepraszam gadam głupstwa.- powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Nic się nie stało. Chodź, śniadanie gotowe. - szepnął jej do ucha i złapał za rękę pomagając wstać. 
- Musisz chwilę poczekać, muszę się ubrać. - powiedziała puszczając rękę i zaczynając zbierać swoje porozrzucane ubrania po podłodze. 
- Dla mnie nie musisz. Pięknie tak wyglądasz. -powiedział przytulając się do miej od tyłu. Dziewczyna szybko się zarumieniła i wyswobodziła się z jego objęć, wchodząc do łazienki. Po chwili wyszła z niej już ubrana. Blond włosy chłopak czekał na nią siedząc na łóżku, które podczas czekania ładnie pościelił. 
- Gotowa? - zapytał podchodząc do niej i dając jej buziaka w policzek. Gabriela tylko pokiwała głową i zeszli razem do kuchni. 
            W czasie jedzenia przyszykowanego śniadania przez wokalistę śmiali się i rozmawiali na różne tematy. Kiedy sprzątali w pomieszczeniu nie słyszeli, kiedy do domu wrócił Tom.  Zastał ich w kuchni całujących się i przeżył niemały szok. 
- Hej...?- przywitał się niepewnie. 
- O, Tom co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony Bill widząc brata w kuchni. 
- Mieszkam, tak jak ty. Co wy razem robicie?-  
- No my ... ten... rozmawiamy...- powiedział Bill. 
- Tak, ja już to widziałem. - powiedział i poszedł na górę. 
- I co robimy? Nikt maił się nie dowiedzieć. - powiedziała cicho czerwonowłosa dziewczyna. 
- Nie wiem. Na razie powiem mu, żeby nic nikomu nie mówił, dobrze?
- Okey. -powiedziała i pocałowała go. - Będę się już zbierać. Dziś sobota, niby w pracy wolne, ale i tak jeszcze dużo mam do zrobienia. 
- To  może cię odwiozę?- spytał blond włosy chłopak. 
- Nie trzeba. - Wzięła torebkę z salonu gdzie ją wczoraj zostawiła  i podeszła do drzwi. 
- To cię odwiozę. -powiedział i zabrał kluczyki z komody w salonie. 
            Rose obudziła się w salonie, nie pamiętając wczorajszego wieczora. Pamiętała tylko, że przyszedł do niej Gustav i chciał czekać, aż wróci Gabriela. Niestety upił się i teraz nie wiedz gdzie jest. Więc wstała i zaczęła się  rozglądać. Znalazła go śpiącego na łóżku Gabrieli. Obudziła go i powiedziała mu, że ma się ogarnąć i iść do domu. Chłopak niechętnie wstał i posłuchał przyjaciółki. Rose również się ogarnęła i zaczęła sprzątać po wczorajszych wyżaleniach młodego chłopaka. Wyjęła worek specjalny na tworzywa sztuczne i zaczęła wrzucać tam puszki po piwach, które przyniósł Gustav. 
            Gdy tak sprzątała do domu weszła Gabriela. Była cała w skowronkach. Uśmiechnięta od ucha do ucha i  lekko zarumieniona. 
- Cześć, a ty co taka szczęśliwa? - pyta przyjaciółka przybyłą co dopiero współlokatorkę. 
- Ja? Nie zdaje ci się. - powiedziała, bardziej się rumieniąc. 
- Gdzie byłaś całą noc?- zapytała Rose pokaszlując cicho. 
- Nigdzie.
- Jak to? Raczej w domu cię nie było. Byłaś u jakiegoś chłopaka, prawda?- Brysia tylko pokiwał głową i minęła swoją przyjaciółkę wchodząc do swojego pokoju. 
- Ej, no powiedz kto to?- wypytywała się zielonooka dziewczyna siadając na jej łóżku. W ręku dalej trzymała żółty worek na tworzywa sztuczne.
- Oj, nie ważne. 
- Jak, to?! Znam go? 
              Gabriela cicho przytaknęła jej i usiadła obok niej. Chwile posiedziały w milczeniu i Rose, gwałtownie się ożywiła. 
- Już wiem!- krzyknęła. -To Bill, prawda?
- Jakby to powiedzieć...
- Czyli to prawda?- powiedziała wstając z łóżka i odkładając na bok worek, który dalej trzymała w ręku. - Gratuje!
- Hej, uspokój się, ja nic nie powiedziała. 
- Nie musiałaś. Czuję jego perfumy na tobie. - powiedziała z radosnym głosem śmiejąc się w niebo głosy. - Opowiadaj jak było? Spałaś z nim?!
- Było dobrze.- odpowiedziała skromnie zapytana.
- Tylko dobrze? Kobieto przeżyłaś z nim swój pierwszy raz, a ty mówisz, że było tylko dobrze?- mówi Rose lekko podniesionym głosem. 
- No, dobrze było cudownie. Pasuję? 
- Teraz tak.- powiedziała całując przyjaciółkę w policzek i wyszła z pokoju. 
                  Brysia położyła się na łóżku i zaczęła myśleć. Bill, ją  pociągał fizycznie, w Gustavie była zakochana, ale teraz już nie wiedziała czy go kocha naprawdę. Nie wiedziała co ma zrobić z jej cichym wielbicielem.  

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 23

Dziś taki króciutki odcinek mam nadzieję, że wam się spodoba :P 
Miłego czytania :D

                           ************
              Pocałunek trwał dość krótko, bo Gabriela oderwała się od niego jak oparzona. 
- Nie powinniśmy.- mówi szybko odrywając się. 
- Ale dlaczego? - pyta zirytowany chłopak. 
- Muszę już iść.- powiedziała i zerwała się z kanapy na której siedzieli. Ruszyła szybkim krokiem w stronę drzwi. Blondyn próbował się jeszcze czegoś dowiedzieć, ale dziewczyna niestety nic mu nie mówiła. Szybko zabrała swoje rzeczy i wyszła z domu. 
                Zastanowiła się nad swoim zachowaniem. Nie przepadała za Billem, ale ten pocałunek jej się bardzo podobał. Nie wiedziała co o tym myśleć. Miała ochotę na więcej. Kierowała się impulsem i wróciła do domu chłopaka. skierowała się do salonu i zastała tam siedzącego smutnego Billa. Podeszła do niego i pocałowała go jeszcze raz. Tym razem namiętniej. Chłopak na początku nie wiedział co się dzieje. Po chwili oddał pocałunek dziewczynie. Bill zdjął z Gabrieli sweter po czym podniósł dziewczynę i całując ją poszli do jego pokoju. Brysia nie protestowała. 

TRZY DNI PÓŹNIEJ: 

              Dzwoniący telefon nie dał jej spokojnie spać. Podniosła się niechętnie na łóżku i odebrała nie sprawdzając kto dzwoni. 
- Halo?- zapytała do słuchawki. 
- Cześć- odezwała się Bill słodkim głosem. Dziewczyna usłyszawszy, że to on Od razu się rozpromieniła. 
- Miałeś do mnie nie dzwonić gdy jestem w domu. 
- Przepraszam, ale nie mogłem już wytrzymać. - mówi Bill. - Spotkamy się dziś u mnie? Toma nie będzie. - powiedział pod ekscytowany.
- Ale to wieczorem. Dobrze?- powiedziała cicho do słuchawki.
- Dobrze, pa kochanie.- rozłączył się w wielkim uśmiechem na twarzy.  
               "Co ty najlepszego robisz?"- pomyślała wstając z łóżka. Ubrała się i wyszła przed dom, czekając na Artura. Kolega z pracy przyjechał punktualnie i ruszyli do pracy. 
               Po spędzonych ośmiu godzinach w pracy wróciła do domu i wzięła gorący prysznic. Wyszykowała się specjalnie na spotkanie z Billem. O umówionej porze wyszła z domu. Nie oczekiwanie niedaleko domu ujrzała samochód Gustava. Nie chciała go widzieć. Od  tamtego feralnego zdarzenia nie rozmawiała z nim. Nie chciała z nim rozmawiać. Niestety Gustav ją zauważył i zatrzymał auto. Wysiadł i podszedł do niej. 
- Cześć, możemy porozmawiać?- pyta chłopak podchodząc do niej. 
- Raczej nie mamy o czym rozmawiać. - powiedziała mijając go. 
- Proszę, porozmawiaj ze mną. 
- Nie mamy o czym. - odpowiedziała i wsiadła do autobusu, który właśnie przyjechał. 
                   Usiadła na wolnym miejscu z tyłu autobusu i włożyła słuchawki do uszu. Po kilku minutach dojechała do miejscowości w której mieszkał Bill. Stanęła przed drzwiami i zapukała cicho. 
Poczekała chwilę i wielkie brązowe drzwi się otworzyły. Stanął w nich blondyn. Gdy tylko ją zobaczył na twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- Proszę, wejdź. - powiedział całując ją na powitanie w policzek. Był tak szczęśliwy, że w końcu udało mu się do niej zbliżyć. Zakochał się w niej od pierwszego spojrzenia. Już wtedy na ulicy, gdy pomógł jej pozbierać rozsypane owoce.  
- Zjesz może coś? przygotowałem spaghetti. - powiedział prowadząc swoją dziewczynę do salonu. 
- Jeżeli ty to zrobiłeś to z chęcią. - powiedziała zasiadając do stołu. 
                    Wieczór spędzili dość przyjemnie, opierał się tylko na pieszczotach i całowaniu się. Gabriela nie chciała się do tego przyznać lecz po tych krótkich trzech dniach była już pewna, że kocha Bill. Były to dwa przeciwieństwa, ale i tak się przyciągały jak magnesy. 

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 22

Dotykają mnie Twoje dłonie
Czuję wszystko, tylko nie Ciebie ~ Tokio Hotel- Automatisch
                 
Dla was specjalnie na walentynki, kochani! 
Wszystkiego najlepszego :D 

                                                 ****

- Cześć, co tu robisz?- pyta dziewczyna stojąc przed chłopakiem w samym ręczniku. 
- Jak to co? Gabriela powiedziała, że ma coś do załatwienia na mieście i poprosiła mnie abym to ja dziś się tobą opiekował, aż nie wróci.- powiedział uśmiechając się. - Nie wpuścisz mnie?
- Wchodź. - powiedziała i przesunęła się aby wpuścić chłopaka. 
- Więc jakie plany na dzisiaj? - pyta Bill siadający na jej ulubionym miejscu. 
- Ja nie mam żadnych. Po czekaj to pójdę się ubrać.
- Dla mnie możesz zostać tak jak jesteś.
            Gabriela usłyszawszy to prychnęła cicho i poszła do pokoju po jakieś ubrania. Włożyła je na siebie. Była to jakaś spódnica do kolan i czarna bluzeczka bez ramiączek. Tak wyszła do czekającego blondyna. Gdy tylko znalazła się w salonie dziewczyna zobaczyła co robi jej znajomy. Miał w ręku jakieś pudełko i śmiała się pod nosem. 
- Co robisz? - pyta i podchodzi do niego zaglądając mu przez ramię. Chłopak nie odpowiedział. W ręku miał jej pudełko ze zdjęciami. - Ej, nie oglądaj! -powiedziała i zaczęła mu wyrywać zdjęcia z ręku, lecz się jej nie udało. 
            Przez jakiś czas się spierali, ale po pewnym czasie dali sobie z tym spokój i Bill mógł sobie dokończyć oglądanie zdjęć. Gabriela opowiadała mu skąd są dane zdjęcia i jaka jest ich historia. Tak spędzili ze sobą pół dnia. Tym razem Brysia nie miała nic przeciwko Billowi. "Idzie się do niego przyzwyczaić"- pomyślała. 
            Kiedy tak każdy z nich myślał o sobie na wzajem, do domu weszła Rose z torbą zakupów i kolejnym bukietem kwiatów. Weszła do kuchni i zawołała swoją przyjaciółkę. Porozmawiały i po chwili Brysia wróciła do salonu. 
            Cały dzień spędzili z towarzyszącym im Billem u boku. Mimo, że Gabriela nie przepadała za nim nie był taki najgorszy na jakiego się wydawał. Zaczynała go lubić. 

MIESIĄC PÓŹNIEJ
            
           Gabriela nie mogła w to uwierzyć. Od jakiegoś czasu strasznie podoba się jej Gustav, ale on nic nie widział. Po prostu traktował ja jak przyjaciółkę. Czerwonowłosa dziewczyna właśnie wypłakiwała się swojej przyjaciółce. Rose pocieszała ją, że jeszcze wszystko się ułoży. Porozmawiały jeszcze i obie dziewczyny wpadły na ten sam pomysł na raz. 
- A gdyby tak iść do niego i mu to wszystko powiedzieć?- powiedziały na raz. Kiedy każda usłyszała już to wybuchły głośnym śmiechem. 
- Dobry pomysł, pójdę do niego. - powiedziała Gabriela z entuzjazmem w głosie. Miała nadzieję, że wszystko pójdzie po jej myśli. Zerwała się z łóżka i popędziła do łazienki. Zrobiła sobie delikatny makijaż i ubrała się ładnie. Z pozytywnymi myślami ruszyła w drogę do Gustava. 
            Było późne popołudnie. Gabriela podjechała pod dom chłopaka autobusem. Weszła niepewnie do budynku przypominającym mały blok. Szła do góry po schodach i oddychała głęboko. Bała się jego reakcji. Zapukała cicho do drzwi numer sześć. Nikt nie otworzył. Spróbowała jeszcze raz. Tym razem zapukała mocniej. Usłyszała, że ktoś podchodzi do drzwi. Po chwili rozległ się szczęk otwieranych drzwi. W progu stała jakaś młoda dziewczyna, której nie znała. Ubrana była w męska szeroką koszule. Stała całkiem boso. Uśmiechnęła się do Gabrieli i zapytała: 
- Słucham?
- Ja ten... - jąkała się .
- Do Gustava?- zapytała jeszcze raz.
- T...Tak, ale powiedz, że ... że przyjdę... kiedy... indziej. - wydukała i ze łzami w oczach. Obróciła się na pięcie i zaczęła schodzić po schodach. W tle jeszcze usłyszała jak Gustav ja woła i coś mówi do młodej kobiety która otworzyła jej drzwi.
             Wybiegła z budynku i skręciła w ruchliwą ulicę. Biegła nie patrząc na nic. Chciała jak najszybciej znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Chciała również zapomnieć o tym co widziała. Kiedy tak biegła usłyszała, że ktoś ją woła. Lecz się nie zatrzymywała, biegła dalej.  W pewnym momencie padła z sił. Wtedy ten ktoś ją złapał. Odwróciła się i swoimi zapłakanymi oczyma zobaczyła zdyszanego Billa. 
             Chłopak pomógł jej wsiąść do auta. Pojechali razem do jego domu. W drodze dziewczyna się uspokoiła. Gdy tylko weszli do obszernego domu chłopaka, skierował się do kuchni by zaparzyć coś ciepłego do picia. Była to gorąca czekolada. Gabriela upiła trochę i zaraza nie wiedząc jak to się stało opowiedziała Billowi wszystko. 
           W pewnym momencie zapadła cisza. Para siedząca na kanapie wpatrywała się w siebie. Pochylili się i zaczęli całować. 

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 21

Chwila, która trwa
Może być najlepszą z Twoich chwil...Najlepszą z Twoich chwil  ~ Dżem -Do kołyski. 


************
                Następnego dnia Gabriela wstała wcześnie rano i postanowiła wybrać na poranne biegi. Tym razem wybrała inną trasę. Zupełnie w przeciwnym kierunku. Włożyła słuchawki do uszu i zaczęła biec. W MP3 grała jej ulubiona polska piosenka Dżemu- Do Kołyski. Wsłuchała się uważnie w piosenkę i nie zauważyła, że skończyła się jej droga. Gwałtownie się zatrzymała by nie wpaść do głębokiego rowu. Odwróciła się i zaczęła biec w stronę powrotną. Kiedy dotarła do pewnego momentu drogi, gdzie było rozwidlenie nie wiedziała w która stronę iść. Wybrała stronę lewą. Zaczęła biec. Po kolejnych upływających minutach dziewczyna nie wiedziała zupełnie gdzie jest. Musiała się do tego głośno przyznać- zgubiła się.  
                 Nienawidziła takich sytuacji. Już nie miała ochoty biec. Zaczęła iść spacerkiem w jakimś już kierunku. Była strasznie głodna i bardzo jej się chciało pić. W pewnym momencie zobaczyła, że ktoś idzie z dala od niej. Podbiegła i zobaczyła, że ta osoba prowadzi psa na smyczy. 
- Hej, Gabriela. - mówi Jakob, który ją zauważył. Dziewczyna nie poznała go od tyłu. 
- Hej, co tam?- pyta dziewczyna, uśmiechając się.
- Ja idę z psem na spacer. A ty co tu robisz?
- A byłam pobiegać. Zmieniłam trasę. - odpowiada nie mówiąc że się zgubiła. 
- A nie zgubiłaś się przypadkiem?- pyta, jakby umiał czytać z jej myśli. 
- Nie, nie, a czemu pytasz?
- Nie kłam. Widać od razu po tobie, że kłamiesz. 
- Oj, no dobra, zamyśliłam się. 
- W takim razie za dużo myślisz.- mówi ze śmiechem w glosie. 
- Może i masz rację. 
                Szli tak, aż do domu i czerwonowłosa miała okazję bliżej poznać swojego sąsiada, z którym niegdyś nigdy nie rozmawiała. Przyjrzała mu się dokładniej. Był wyższy od niej o głowę, miał piwne oczy, włosy były lekko ciemne wpadające w blond. Karnację miał oliwkową i był bardzo przystojny. 
               Doszli do domu i się pożegnali. Gabriela pierwsze co weszła do domu to skręciła do kuchni. 
Najadła się i dopiero potem weszła do łazienki. Wzięła długi prysznic. 
Kiedy wyszła z łazienki usłyszała do drzwi dzwonek. Otworzyła w samym ręczniku. Przed domem stał nie kto inny jak Bill.

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 20


Następna wieczność już nadeszła 
Wszystko na zawsze przy nas zostanie ~ Tokio Hotel- Unendlichkeit


*************

- Jak to poszłaś do sklepu?- pyta Bill podniesionym głosem. 
- No normalnie. Wyszłam z domu i poszłam do sklepu. - mówi, rozpakowując przyniesione zakupy. 
- Bill, daj jej spokój.- mówi cicho Tom. - Zrób to dla niej, wiesz, że nie może się denerwować.- dodaje cicho tak aby nikt go nie słyszał. Blondyn tylko westchnął cicho. Jego bliźniak miał rację, nie powinien jej denerwować. 
- Dobrze nie ważne. - powiedział cicho i już nic nie mówił. 
          Siedzieli tak przez kilka jeszcze godzin. Gabriela poszła spać o dwunastej w nocy. A reszta towarzystwa jeszcze siedziała.  Rano się obudziła i w salonie gdzie wczoraj było spotkanie, nie było śladu. Wszystko było posprzątane. W kuchni czekała na nią już Rose, która właśnie przygotowywała śniadanie. 
- Cześć. Jak się spało?- pyta przyjaciółka. 
- Cześć. Dobrze. Daj pomogę- odpowiada biorąc kubki z parującymi napojami. W jednym z nich była jej herbata, którą od razu się napiła. Ale niestety się tylko poparzyła.
- Nie trzeba było się tak śpieszyć. - powiedziała ze śmiechem w głosie Rose, siadają do stołu. Koleżanka poszła w jej ślady. 
- A ty dziś nie w pracy?- pyta z pełnymi ustami czerwonowłosa.
- Nie mam wolne do jutra. - odpowiada z uśmiechem na twarzy. - Czyli mamy cały dzień dla siebie. Jakieś plany?
- Może byśmy w końcu zajęli się ogródkiem? - pyta biorąc łyk herbaty. - Zasialibyśmy w końcu te nowe kwiatki i jakieś warzywa np. fasolkę szparagową.
- Ale to wiesz, że najpierw musielibyśmy kupić nasiona? Bo takich w domu nie mamy.- mówi zielonooka wstając od stołu. 
              Dziewczyny poszły się ubrać w ciuchy i ruszyły na zakupy w centrum miasta na poszukiwanie nasion. Minęły kilka sklepów, ale nie znalazły tych nasion jakich chciały. W ostatnim sklepie je znalazły. Po drodze wstąpiły jeszcze do swojej ulubionej lodziarni i wybrały sobie po dużej porcji czekoladowych lodów. Zanim doszły do domu zdążyły większość już zjeść. 
             Przebrały się i ruszyły do ogródka z torbą pełną różnych nasion. Skierowały się w część ogródka, która była przeznaczona na nowe roślinki.  Dziewczyny śmiejąc się ukończyły w końcu sadzenie. We dwie rzuciły się na hamak. Na szczęście materiał hamaka wytrzymał i dziewczynom nic się nie stało. Z głośnym śmiechem pozbierały się z wiszącego materiału. Gabriela pomogła wstać Rose, która się przewróciła. Dopiero teraz zobaczyła, że ktoś je obserwuje. 
- Cześć- odzywa się dziewczyna. Rose także się wita z sąsiadem. 
- Cześć, nie przeszkadzajcie sobie. Słodko tak wyglądacie. - mówi dwudziestopięciolatek podchodząc do płotu. 
- My w cale nic nie robimy. Tylko siałyśmy. - tłumaczy się z uśmiechem na twarzy zielonooka dziewczyna.
- Jasne, a słychać was było u mnie w domu. - powiedział chłopak i uśmiechną się od ucha do ucha. 
- Przepraszamy Jakob. - przeprasza potulnym głosem Brysia. Jakob tylko zaczął się głośno śmiać. 
- Wybaczam. A właśnie kiedy byłyście poza domem był u was jakiś mężczyzna i zostawił to...- powiedział i wbiegł do domu. Wrócił z wielkim bukietem jaki kiedykolwiek udało mu się kupić. Z kieszeni wyjął złożona karteczkę, którą niedawno napisał. Włożył do kwiatów. - O, proszę. - podaję Brysi bukiet kwiatów. 
- Dziękuję. - mówi odbierając bukiet o sąsiada. 
- Musisz mieć jakiegoś wielbiciela...
- Ta... Niestety. Jeszcze raz dzięki za odbiór. Wstawię je do wody. - mówi Gabriela obracając się do Rose i puściła jej oczko. Czerwonowłosa dziewczyna weszła do domu i od razu poszła do kuchni. Tam wyrzuciła je do kosza, wyciągając uprzednio z nich karteczkę. Tym razem było napisane, że martwił się o nią gdy usłyszał, że jest w szpitalu i życzy jej zdrowia. 
              Za sobą usłyszała czyją oddech. Odwróciła się ujrzała swoją przyjaciółkę. 
- Co tym razem było napisane?- pyta. Wzięła podaną jej kartkę i szybko przeczytała. - Ciekawe skąd się dowiedział. 
- Nie wiem, ale podejrzewam, że to ktoś z naszego bliskiego otoczenia. Bo nikt inny nie wiedział.
             Dziewczyny zastanawiały się kim może być ten adorator, który wie wszystko. Nie wiedziały, że on mieszka tuż obok. 

poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 19

Dziś coś dłuższego :P mile widziane komentarze :P 
" Zakochani bez pamięci i skazani na samotność..."- "Marina" Carlos Ruiz Zafón 

**********************


                      Gabriela zamknęła się w toalecie. Nie wracała przez pewien czas. Artur zaczął się o nią martwić. Wszedł na zaplecze i skierował się w stronę toalet. Zapukał w drzwi od damskiej toalety. Nie dostał odpowiedzi. Zapukał ponownie. Kiedy zaczął już całkiem się o nią martwić, przyszła Lucy.
- Co się dzieje? - pyta, podchodząc do drzwi.
- Brysia się zamknęła i długo nie wychodzi. Mówiła, że zaraz do pracy wróci. A nie ma jej już od ponad dziesięciu minut. Może ty spróbuj. - mówi przejęty chłopak.
- Bo ty nie umiesz się obchodzić z kobietami. - powiedziała i delikatnie zapukała, gdy nie dostała odpowiedzi po prostu nacisnęła klamkę, drzwi okazały się zamknięte. - Dobra, jak nie tak, to inaczej. -powiedziała wyjmując wsuwkę z włosów. Przykucnęła przy zamku i zaczęła się bawić. Po kilku chwilach usłyszeli ciche klik. Lucy uśmiechnęła się do siebie i ponownie nadusiła klamkę. Tym razem ustąpiła. Zadowolona dziewczyna weszła do środka i zobaczyła leżącą Gabrielę. Z nosa sączyła się krew.
- Artur! Idź dzwonić po pogotowie!- krzyknęła, a sama uklękła przy niej. Młody chłopak nie czekając od razu ruszył w stronę baru, gdzie znajdował się służbowy telefon. Chwycił słuchawkę i wykręcił numer na pogotowie. Chwilę czekał na połączenie. Odebrał jakiś młody głos.
- Dzień dobry, pogotowie, w czym mogę pomóc?- pyta spokojnie młodzieniec.
- Dzień dobry. Ja dzwonię z restauracji „ Belissa”. Pracownic zasłabła.
- Dobrze przyjąłem. Czy kobieta jest przytomna?
- Nie. Od ponad piętnastu minut. Leci jej krew z nosa. - powiedział zdenerwowany Artur.
- Dobrze, proszę podać adres i swoje dane. Ja już wysyłam karetkę. - powiedział mężczyzna wciskając guzik przywołujący karetkę. Artur podał wszystko co trzeba i się rozłączył.
                     Lucy, siedziała przy nieprzytomnej dziewczynie. Ułożyła ją w pozycji, bocznej ustalonej (bezpiecznej). Przynajmniej tak jej się wydawało. Nie za dobrze pamiętała kurs pierwszej pomocy. Nie za bardzo uważała, bo myślała, że jej się to nigdy nie przyda. Jak bardzo się myliła, teraz.
                    Wrócił Artur, mówiąc, że karetka już jedzie. Po kilku minutach dało się usłyszeć sygnał zbliżającego się pojazdu. Artur wyszedł przed restaurację i po chwili zaczął opowiadać lekarzowi co się stało. Gdy tylko weszli do restauracji, wszystkie oczy skierowały się na panów w czerwonym mundurze. Zdenerwowany chłopak zaprowadził lekarzy na zaplecze. Po chwili podszedł do niego Axel z pytaniem co się stało. Chłopak opowiedział mu wszystko. Axel również zaczął się martwić o nową koleżankę z pracy.
                  Kiedy tylko Lucy zobaczyła dwóch mężczyzn z wielkimi walizami od razu się odsunęła, by zrobić im miejsce. Mężczyźni zaczęli się wypytywać o wszystko. Lucy odpowiedziała, że ona tylko ułożyła ją tak jak jej zdaniem powinno się zrobić, choć nie była pewna czy robi to dobrze. Lekarz pochwalił jej zachowanie.
Krew przestała się już się sączyć. Po podaniu glukozy dziewczyna zaczęła powoli wracać do świata żywych. Nabrała różowawych kolorów. Dwójka przyjaciół odetchnęła z ulgą, kiedy ich nowa znajoma otworzyła oczy, kiedy kładli ją na nosze.
- Proszę się nie ruszać. - mówi do niej lekarz. - Pojedzie z nami pani do szpitala. Tam panią zbadamy.
- Ale ja nie chcę do szpitala. Ja się dobrze czuję. - mówi dziewczyna i zaczyna się podnosić.
- Gabrielo, nie ruszaj się . Słuchaj co mówią lekarze.- uspokaja ją pan Eric, który wszystkiego dowiedział się od Axela. Brysia niechętnie się położyła się na noszach i westchnęła głośno.
                 Rose sprzątała właśnie w domu w którym pracowała. Muzyka grała dość głośno i nie słyszała kiedy zadzwonił do niej telefon. Za drugim razem już usłyszała. Podleciała do radia i ściszyła je by lepiej słyszeć swojego rozmówce. Spojrzała na wyświetlacz. Nie znała tego numeru. Odebrała.
- Halo?
- Halo? Czy rozmawiam z Rose Sallow?- pyta dziewczęcy głos.
- Tak, to ja. O co chodzi?- pyta zaciekawiona dziewczyna.
- Nazywam się Lucy i pracuje z Gabrielą.
- Coś jej się stało?- pyta bardziej zdenerwowana.
- Tak. Znaczy nie do końca...- plątała się Lucy. - Gabriela jest w szpitalu i prosiła bym do ciebie zadzwoniła.
- Boże! Co jej się stało?- pyta już całkiem przerażona. Z tego wszystkiego usiadła na kanapie swoich pracodawców. Lucy jej wszystko wyjaśniła, powiedziała w jakim szpitalu się znajduje.
                 Rose po wysłuchaniu wszystkiego zabrała się do szybszego sprzątania. Zadzwoniła do swojego szefa i wyjaśniła mu co się stało. Mężczyzna od razu się zgodził by wyszła wcześniej. Nawet dał jej kolejne dwa dni wolne by mogła się zaopiekować chorą przyjaciółką. Sam doskonale rozumiał sytuację swojej pracownicy, bo sam opiekował się schorowaną matką.
                  Zielonooka dziewczyna nie wiedziała czym się ma dostać na koniec miasta, do swojej najlepszej przyjaciółki. Postanowiła zadzwonić do kogoś znajomego. Najpierw próbowała do Gustava, on niestety nie odbierał. U Georga włączyła się poczta głosowa. Wybrała kolejny numer do Toma. Po trzech sygnałach odebrał.
- Hej, Rose.!-przywitał się.
- Cześć, słuchaj jest sprawa. - mówi szybko zdenerwowana dziewczyna. Opowiedziała chłopakowi w dredach co się stało i na czym polega jej prośba.
- Czekaj tam na mnie, jestem nie daleko. Zaraz będę. - powiedział i się rozłączył. Ruszył w stronę swojego auta i nie mówiąc nic Billowi pociągnął go za sobą. Młodszy bliźniak się buntował ale jednak wsiadł do czarnego cadillaca.
Chwilę później zatrzymali się koło chodzącej w te i z powrotem dziewczyny. Tom zawołał zdenerwowaną Rose, która natychmiast rzuciła się w jego stronę. Usiadła na wolnym miejscu z tyłu za kierowcą. Tom dodał gazu i po kilku minutach znaleźli się pod szpitalem. Zdezorientowany Bill nie wiedział co się dzieje.
- Ej, coś się komuś stało?- pyta wysiadając powoli. Tom i Rose wypowiedzieli razem tylko jedno słowo: Gabriela, a młodszy bliźniak od razu przyspieszył.
                  Po drodze próbował się czegoś dowiedzieć, ale mu się nie udało. Kiedy zmachani doszli do recepcji. Rose od razu spytała pielęgniarkę o pokój w którym leżała Gabriela Foja. Pielęgniarka podała numer pokoju i powiedziała gdzie mają iść. Ciemnowłosa dziewczyna podziękowała i poszła w danym kierunku. Gdy doszła, pod salą zastała niską dziewczynę i wysokiego chłopaka.
Lucy od razu poznała braci Kaulitz. Potem zwróciła uwagę na dziewczynę o ciemnych długich włosach. Bez zastanowienia się podeszła do przybyłych niedawno znajomych.
- Cześć, ty musisz być Rose, przyjaciółka Gabrieli. -powiedziała i podała jej rękę na powitanie.
- Tak, a ty musisz być Lucy? Dobrze pamiętam?- odpowiedziała i się przywitała.
                   Dziewczyny zapoznały się zresztą załogi i zaczęły rozmawiać. Rose dowiedziała się jak to było naprawdę. Do jej sali nie mogli wejść, ponieważ spała i musiała dużo odpoczywać. Lucy obserwowała młodszego Kaulitza. Ciągle chodził do okna sprawdzić czy Brysia tam jest. Nie dał się nawet namówić nawet Tomowi na to by poszli razem po kawę.
- Czy mi się wydaję czy Bill tak jakby zakochał się w Gabrieli?- pyta cicho siadając obok zielonookiej dziewczyny.
- Też to zauważyłaś?- odpowiada pytaniem na pytanie. Lucy kiwa głową i obie wybuchają cicho śmiechem. Rose polubiła tą dziewczynę. Wydaję się być taka sympatyczna, no i najważniejsze uratowała jej najlepszą przyjaciółkę. Nowe znajome zaczęły rozmawiać na różne tematy. Ich konwersację przerwał telefon dzwoniący do Lucy. Przeprosiła i odebrała połączenie od szefa. Przekazała mu informację na temat stanu zdrowia Gabrieli. Po rozmowie niska dziewczyna podeszła do Artura i przekazała mu, że nie muszą się spieszyć do pracy bo mają to jako dzień wolny, tak jak reszta załogi.
                  Po kilku godzinach spędzonych w szpitalu pięcioosobowa grupa lekko się wykruszyła. Została tylko Rose i Bill. Lucy poprosiła, aby ciemnowłosa dziewczyna poinformowała ją jak się obudzi zanim przyjedzie jeszcze raz. Tom pojechał dość niedawno. Zadzwonił do niego Georg. Po upływie kilkunastu minut Gabriela się obudziła. Bill wpadł jako pierwszy do sali, za nim Rose.
- Kobieto tak, się o ciebie martwiłam. - mówi przyjaciółka siadając obok niej, na kawałku wolnego łóżka.
- Mówiłam lekarzowi, że nic mi nie jest, ale upierał się abym została.- powiedziała Brysia bardzo słabym głosem.
- No i dobrze, że posłuchałaś. Strasznie się martwiłem. - mówi Bill zatroskanym głosem.
- Co on tu robi? - pyta zdenerwowana dziewczyna.
- Nie ważne. Najważniejsze jest to, że nic ci nie jest. - mówi chłopak o blond włosach i uśmiecha się po raz pierwszy od przybycia do szpitala.
                  Długo się nie nagadali bo akurat do sali wszedł lekarz. Był w średnim wieku, lecz jak na swój wiek był dość przystojny. Miał czarno siwe włosy.
- Dzień dobry, nazywam się Fabian Fordo i jestem pani lekarzem prowadzącym.- powiedział i dopiero teraz zobaczył, że Gabriela ma gości.- O, widzę, że przyjaciółka i chłopak już na miejscu. - uśmiechnął się i przywitał się z Rose i Billem. Gabriela westchnęła cicho na usłyszane słowa lekarza. - Jak się pani czuję? - pyta starszy mężczyzna i uśmiecha się do swojej pacjentki.
- Dobrze. Już mi lepiej.
- To dobrze. Nic groźnego pani nie dolega, to już wiemy. Ale musi pani na siebie uważać. Była pani po prostu przemęczona. Więc zalecam pani trzy dni dobrego odpoczynku. - powiedział doktor i wręczył jej zwolnienie lekarskie. - A teraz idę po wypis dla pani. Proszę panią jeszcze aby pani zgłosiła się do mnie po tych trzech dniach do kontroli.
- Dobrze panie doktorze. - powiedziała zadowolona dziewczyna, że już koniec badań i w końcu będzie mogła wrócić do domu.
                    Lekarz opuścił małą salę. Bill podszedł do Brysi i miał zamiar ją przytulić. Czerwonowłosa dziewczyna odsunęła się od niego. Smutny chłopak nie poddał się i cmoknął ją w policzek.
                  Kiedy przyjechał Tom ucieszony, że nowej przyjaciółce nic nie jest, zawiózł wszystkich do domu dziewczyn. Brysia od razu usiadła na swoim ulubionym fotelu. Przymknęła oczy i głęboko oddychała.
- Zaparzę ci herbaty. - powiedziała Rose poklepując ją po kolanie. Po kilku głębokich oddechach zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Otworzę- powiedział Tom. Wrócił po chwili z bukietem kwiatów. Znów herbaciane róże.
- Gabrysiu, to do ciebie. - podał jej bukiet.
- Znów? Daj to Rose, ona będzie wiedzieć co z tym zrobić.- powiedziała do chłopaka w dredach, nie otwierając oczu. Chłopak zrobił to o co go poprosiła. Za chwilę znów można było usłyszeć dźwięk dzwonka. Tym razem Brysia chciała wstać i otworzyć, ale uprzedził ją Bill.
- Odpoczywaj ja to zrobię. -powiedział i podszedł do drzwi. Teraz przynajmniej nie przyszedł z kwiatami. Przyprowadził Georga i Gustava.
- Cześć, kochana. Jak się czujesz?- pyta Gustav całując ją w policzek na powitanie. Tak samo zrobił Georg.
- Lepiej. Lekarz mówił, że byłam przemęczona. To chyba przez te wasze imprezy. - dodał już ze śmiechem w głosie.
- Dobrze, że jest już lepiej. Mamy coś dla ciebie.- powiedział Georg. Podał jej małą paczuszkę, która była dość ciężka. Otworzyła ja niepewnie i jej oczom ukazało się kilka pudełek jej ulubionej czekolady.
- Czekolada!- krzyknęła z radości. - Moja ulubiona. Dziękuję.
- Pomyśleliśmy, że ci się przyda.
- I mieliście rację. - dodała Rose, wychodząca z kuchni z tacką kubków. Za nią dreptał Tom. Zielonooka dziewczyna położyła na stoliku tackę. Każdy z nich wziął po jednym kubku. Wszyscy prócz czerwonowłosej. Wzrok wszystkich powędrował na dziewczynę. Ona nie zdając sobie sprawy, że wszyscy na nią patrzą zaczęła otwierać jedną z danych jej czekolad. Połamała ją i dopiero podniosła wzrok.
- Częstujcie się!- zawołała nagle. Każdy z nich wziął po kawałeczku. Gabriela zaś otworzyła kolejną i wgryzła się z satysfakcją zjedzenia jej sama.
               Odkąd wróciła do domu ze szpitala była bardziej żywa niż przez te ostatnie dni. Chętnie udzielała się w rozmowach i żartowała ze wszystkimi. Kiedy tak spokojnie rozmawiali Rose wyszła kierując się w stronę drzwi. Po jakimś czasie wróciła, ale nie sama. Za nią szli Axel, Artur i Lucy z Donnem.
- Cześć, co wy tu robicie?- pyta zdziwiona Gabriela.
- Przyszliśmy cię odwiedzić. - mówi Artur.
                  Każdy rozsiadł się w wolnych miejscach. Pierwszy raz w ich domu było tak dużo ludzi. Ledwo się mieścili. Gabriela podzieliła się swoim miejscem z nowo przybyłym Axelem. Po kilku minutach uświadomiła sobie, że zjadła całą czekoladę, którą dostała od Gustava i Georga. Przeprosiła Axela i wstał. Poszła do kuchni w poszukiwaniu jakiś ciastek, lub innych słodyczy. Zła że nic ie miała w domu dla gości zmobilizowało ją do tego by ubrać buty i wyjść do sklepu.
                 Wyszła niezauważona, przez nikogo. Spacerkiem ruszyła do najbliższego sklepu, który był jeszcze otwarty. Kupiła chipsy, ciastka i inne przekąski. Wyszła ze sklepu z dwiema pełnymi reklamówkami. Wróciła do domu i od razu skierowała się do salonu.

- Kupiłam coś dla nas. Słodkości się skończyły więc pognałam do sklepu. - powiedziała siadając na fotelu.  

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 18

          Kiedy wróciła do domu była strasznie zmęczona. Była godzina czternasta trzydzieści pięć. Przyjechała autobusem. Przed domem spotkała Rose, która niosła zakupy. Przyjaciółka pomogła jej i razem weszły do domu.
- Przyszły do ciebie znów kwiaty. - mówi zielonooka, gdy tylko znalazły się w kuchni. 
- I co tym razem było napisane?- pyta z obojętnością czerwono włosa.
- "Świetnie się spisałaś w nowej pracy" - zacytowała. 
- Że co?! Że niby nawet  wie gdzie pracuje? To zaczyna robić się nieznośne...- powiedziała Gabriela i opadła na krzesło z westchnieniem. 
- Masz rację. Jeszcze, żeby wiedzieć kto to...- przyjaciółka usiadła obok niej na krześle i razem się zastanawiały co z tym zrobić. oczywiście, kwiaty które dostała Rose od razu wywaliła. W przeciągu kilku dni a dosłownie trzech mieli już pełen kosz na śmieci zawalonymi kwiatami. 
             Aby przestać o tym myśleć Brysia postanowiła pójść do ogrodu, trochę odpocząć. Przebrała się w coś wygodniejszego i wygodnie rozsiadła się na hamaku, który był przyczepiony do dwóch drzew jabłoni. W ręku miała książkę pod tytułem "Serce w chmurach" napisaną przez Jennifer E. Smith. 
            Rozpoczęła czytanie. Książka tak ją wciągnęła, że nie wiadomo kiedy się skończyła. Dziewczyna niechętnie wstała i weszła do domu tylnymi drzwiami. Odłożyła książkę na półkę i ubrała swoje wygodne adidasy. Złapała MP3 i powiedziała Rose, że idzie pobiegać. Zielonooka dziewczyna skinęła głową. Gabriela wyszła  z domu. Włożyła słuchawki do uszu i zaczęła biec w stronę parku. 
            Po upływie niecałej godziny dziewczyna wreszcie dobiegła do domu. Tam wzięła szybki prysznic. Późnym wieczorem położyła się spać. 
           Rano wstała zanim zadzwonił budzik. Ubrała się i zjadła porządne śniadanie. Po wykonaniu czynności sprzątających. Wzięła swoją małą torebkę i poszła w stronę przystanku. Kiedy czekała na autobus znów podjechał granatowy samochód. Artur pomachał do niej wesoło. Dziewczyna uśmiechnęła się i podeszła do niego. 
- Wsiadaj. - mówi tylko i zmyka okno.  Gabriela wsiada i zapina pasy. 
- Jeżdżę tędy codziennie, więc po prostu czekaj jutro przed domem o tej samej porze. - powiedział chłopak i ruszył w drogę do pracy.  
            Gdy tylko dojechali i weszli do budynku Lucy od razu się z nią przywitała buziakiem w policzek.  Po kilku godzinach pracy z ta gadułą idzie się przyzwyczaić. Dziś jeszcze się trochę przyglądała, a potem znów ruszyła na salę w towarzystwie Axela. Tym razem to Gabriela przyjmowała zamówienie, a Axel się tylko przyglądał i jak coś źle zrobiła natychmiast ją poprawiał. 
             Dziewczynie coraz bardziej podobała się ta praca. Mniej była zmęczona. W czasie przerwy, którą mają o godzinie jedenastej trzydzieści, wszyscy śmiali się z jakiejś sytuacji i kiedy weszła do kuchni i podeszła do stolika nie wiedziała o co chodzi. Miała wrażenie, że śmieją się z niej. Gdy tylko spojrzała na Axela on od razu przestał się śmiać. Chłopak przesunął się lekko i podał jej krzesło, aby mogła usiąść. Wzięła je i usiadła. Poczęstowała się kanapkami, które przygotował dla nich szef kuchni. Przy jedzeniu rozmawiali o wszystkim. Gabriela nie udzielała się w rozmowie. Nie chciała im przeszkadzać. Nawet nie przysłuchiwała się ich rozmową. Zjadła tylko dwie kanapki i wstała z krzesła opuszczając kuchnie. nie zwróciła uwagi, że Artur idzie za nią aż do samej szatni. 
- Hej, zaczekaj. - woła ją, łapiąc za łokieć. Czerwono włosa automatycznie się zatrzymała. 
- Coś się stało?- pyta. 
- To ty mi to powiedz. Prawie nic nie zjadłaś. 
- Bo nie jestem głodna.- odpowiedziała i odwróciła się do niego plecami. 
- Poczekaj. 
- Przepraszam, ale właśnie minęła przerwa na śniadanie. Muszę wracać do pracy. 
                 Gabriela odeszła do niego skręcając w korytarzyk z małą toaletą. 

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 17

Dziś jeszcze jeden :P  Kochani miłego czytania. Komentarze mile widziane :D

Umieram dzisiejszej nocy.
Jest tak ciemno i zimno,A ja jadę sam         ~Tokio Hotel - Phantomrider


****************


                    Godzina siódma rano, Gabriela słyszy budzik. Niechętnie się podniosła i wyłączyła dzwoniące urządzenie. Zabrała przy szykowane z wczoraj rzeczy i ruszyła do łazienki. Wzięła szybki prysznic i ubrała się w wygodne dżinsy koloru czarnego i czerwoną koszulę na krótki rękaw. Włosy spięła w lekkiego koka. Zrobiła delikatny makijaż i praktycznie była już gotowa do pracy. Zjadła śniadanie i zabrała swoją małą torebkę i wyszła z domu. Kiedy już zamykała drzwi odwróciła się by iść na przystanek, ktoś podjechał granatowym samochodem pod jej dom. Gabriela dobrze znała ten samochód.
- Cześć, piękna. - przywitał się chłopak otwierając okno od strony kierowcy.
- Cześć, Artur. Co ty tu robisz? - pyta zdziwiona dziewczyna.
- Jak to co? Jadę do pracy. Mam po drodze więc postanowiłem, że wpadnę po ciebie. - odpowiada chłopak z szerokim uśmiechem na twarzy.- To jak zabierasz się ze mną?
- Jasne, za oszczędzę kasę na bilecie.- odpowiada z uśmiechem i wsiada na miejsce pasażera.
                Młody chłopak ruszył szybko w danym kierunku i po chwili byli na miejscu. Artur zaparkował na miejscu przeznaczonym dla niego z tyłu budynku. Razem weszli do budynku w którym od dziś Brysia miała pracować. Artur oprowadził ją po zapleczu. Pokazał jej szatnie i strój w którym będzie musiała pracować. Składał się z czarnej spódnicy do kolan z wysokim stanem i białej koszuli z długim rękawem. Dziewczyna uśmiechnęła się do swojego rozmówcy.
- Przebierz się. To zaraz przedstawię cię pozostałym. Jakbyś miała problem z rozmiarem ubioru, to zawołaj. Będę obok. - powiedział Artur, wskazując drugi koniec szatni.
                Czerwono włosa zaczęła się przebierać. Kobiety i mężczyźni nie mieli osobnych pomieszczeń. Dla Brysi nie robiło to najmniejszego znaczenia czy przebiera się obok niej chłopak czy dziewczyna. Gdy się przebrała się Artur już na nią czekał.
- Gotowa? - zapytał, a ona pokiwała znacząco głową. Posłali sobie uśmiechy i chłopak przepuścił ją w drzwiach. - Cześć, wszystkim. - wita się od razu na wejściu.
- Cześć. - opowiedzieli chórem.
- O widzę, że przy prowadziłeś nowe ciastko do załogi. - mówi chłopak o rudych włosach.
- Nie przejmuj się nim moja droga. On zawsze tak. - powiedziała niska dziewczyna. Gabriela dała by jej może z dziewiętnaście lat.
- To jest Brysia. - powiedział Artur.
- Jak? - pyta rudowłosy chłopak.
- Gabriela. - powtarza Artur.
- Ładne imię, ale nie nasze. - mówi znów niska dziewczyna.
- Tak, masz rację pochodzę z polski. - odpowiada sama dziewczyna zanim uprzedzi ją z tym jej kolega.
- Okey, czyli wiecie wszystko. Pozwólcie, że was przedstawię. To jest Donn – mówi i pokazuje na rudowłosego chłopaka. - To jest Lucy. - pokazuje na niską dziewczynę.- To jest Axel. - wskazuje wysokiego chłopaka o kasztanowych włosach postawionych w nie ładzie.- Jest jeszcze Marita, ale jest na urlopie. - dodaje chłopak.
                  Gabriela przywitała się z każdym. Nikogo nie chciała osądzać, ale najbardziej miła to wydawała jej się tylko Lucy.
- Ty masz zamiar tak pracować?- pyta po chwili Lucy, spoglądając na nią z góry na dół. Brysia pokiwała głową potakująco. - To nie w tych butach.
                  Dziewczyny zerkają na jej stopy. Były na nich czerwone trampki.
- Pasowały mi do koszuli, którą miałam zanim przebrałam się w to. - powiedziała i wskazała na swój strój.
- A co miałaś na sobie?- pyta piwnooka dziewczyna. Reszta pracowników już dawno się nie przesłuchuje rozmowie dziewczyn.
- Czerwoną koszulę i czarne spodnie. - tłumaczy się dziewczyna.
- No dobra, do tego to pasuje. Ale tu musisz mieć inne buty. Jak chcesz to mogę ci pożyczyć moje. Są może w nie najlepszym stanie, ale powinny być dobre...- mówi Lucy, która nadaje jak katarynka. Spojrzała jeszcze przez ramię na Artura a on podniósł kciuk do góry i się uśmiechnął.
                Lucy weszła z nią do szatni i podała jej swoje stare baleriny, które okazały się być za małe. Gabrieli nie pozostało nic innego jak zostać we własnych butach, które pasują tylko do jej włosów. Zastanawiały się razem co mogą zrobić. Po chwili Brysi przypomniało się, że posiada w torebce swoje stare getry należące jeszcze do niej za czasów harcerstwa, które tak uwielbiała nosić do dziś.
- Słuchaj wpadłam na pomysł.- mówi nagle czerwono włosa.
- Jaki? - pyta zaciekawiona koleżanka.
               Gabriela odnajduje swoją torebkę i wyjmuje z nich swoje getry. Pokazuje je Lucy. Niska dziewczyna nie wie o co jej chodzi więc ta je rozwija i pokazuje. Zdjęła swoje czerwone trampki i ubrała czarne getry. Blondynka od razu wie co dziewczyna chce zrobić.
- Skąd masz takie fajne cudo?- pyta zaciekawiona, dotykając materiału.
- To są takie specjalne getry. Są harcerskie. Jako dziecko należałam do harcerstwa i to się nosiło do spódnicy. Gotowe! - woła Brysia pokazując efekt końcowy. Getry zakryły jej większość materiału buta.
- Gabi jesteś genialna. - chwali ją nowa koleżanka.
- Nie genialna. I prośba, nie mów do mnie Gabi. Nie lubię tego. - poprawiła ją.
- Jasne nie ma problemu, Brysiu. - dodaje z uśmiechem. - Gotowa do pracy?

- Zwarta i gotowa. - powiedziała ze śmiechem i udając że salutuje do nowo poznanej blond włosej dziewczyny. Razem wyszły z szatni kierując się stronę sali. 
              Lucy wytłumaczyła jej co będzie robić pierwszego dnia. Jej zajęciem będzie przyglądanie się innym co i jak robią. Potem wyruszy na podbój sali wraz z kimś do towarzystwa. Tym kimś okazał się być Axel. Tak zdecydował szef. Więc podekscytowana poszła z chłopakiem o kasztanowych włosach. Młody mężczyzna w drodze do stolika  wytłumaczył jej jak ma się zachowywać. Przywitali się ze starszym państwem, które właśnie zasiadło do stolika. Przyjęli zamówienie i poszli do kuchni podać zanotowaną kartkę. 
             Gabriela po sześciu godzinach już miała dość. Ale nie dawała po sobie tego poznać. Uśmiechnięta weszła do szatni i ujrzała całujących się tam Donna i Lucy. Szybko się wycofała zamykając cicho drzwi. " Pierwszy dzień w pracy, a już takie sceny" - myśli sobie. Z zamyśleń wyrwał ją jakiś głos.
- Gabrielo!
- Tak? - pyta obracając się by zobaczyć kto ją woła. Był to Axel. 
- Słuchaj Eric powiedział, że możesz iść już do domu. 
- Naprawdę? - pyta zdziwiona. Chłopak kiwa głową na potwierdzenie. - W takim razie będę się zbierać. 
- Odwieść cię?- pyta chłopak po chwili. 
- Nie, nie trzeba. Dam sobie radę. - powiedział i puściła do niego oko. Odwróciła się i weszła z powrotem do szatni. 

Rozdział 16

Dziś coś dłuższego, za to, że nie dodałam nic wczoraj, ale niestety coś ważnego mi wypadło. Życzę miłego dnia kochani! :P 
 A jeśli to wszystko nie może cię zatrzymać
Wtedy skoczę dla ciebie     ~ Tokio Hotel - Don't Jump
                                                           
                                               ***
                    Kiedy Brysia się obudziła od razu przypomniała sobie wczorajszy wieczór. W swoim łóżku znalazła śpiącego Gustava. Cicho wstała aby nie budzić chłopaka i wyszła z pokoju. W salonie znalazła śpiącego Toma. Również cicho przeszła do kuchni, tam znalazła kartkę z informacją, że Rose poszła do pracy i wróci po południu. Dziewczyna spojrzała na zegarek, który był w kuchni. Była dopiero siódma rano. Gabriela zajrzała do lodówki, która okazała się być pusta. Czerwonowłosa westchnęła cicho i zamknęła drzwiczki od lodówki. Po czym skierowała się w stronę pokoju. Cicho otworzyła drzwi i weszła by nie zbudzić śpiącego chłopaka. Wyjęła z szafy pierwsze lepsze ciuchy i wyszła kierując się do łazienki. Brysia się ubrała i rozczesała swoje czerwone włosy i wyszła na dwór z zamiarem zrobienia jakiś zakupów dla przybyłych gości. Wcześniej zostawiła informację, że wyszła jakby któreś z nich miało się obudzić.
                 Dzień wydawał się być słoneczny mimo tak wczesnej pory. Szybkim krokiem ruszyła do najbliższego sklepu w którym zrobiła zakupy i znów ruszyła w drogę powrotną do domu. Gdy weszła do swojego domu, wszyscy jeszcze spali. Więc młoda dziewczyna zajęła się szykowaniem jakiegoś śniadania. Kiedy była zajęta szykowaniem potrzebnych rzeczy nie zwróciła uwagi na to, że za nią od jakiegoś czasu stoi Tom, przyglądając się czynnością dziewczyny.
- Może pomóc? - pyta po chwili chłopak w dredach. Gabriela się przestraszyła i upuściła trzymający w ręku pusty talerz. Szkło się na szczęście nie zbiło. Tom podszedł do niej i podniósł zielony talerz.
- Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć.- tłumaczy się młodzieniec podając jej ocalałe szkło.
- Nic się nie stało. Siadaj, zaraz podam ci jakieś jedzenie.
- Nie jestem głodny, na obecną chwilę. Ale mogę ci pomóc w przygotowaniach. - upierał się Tom.
- Jak chcesz, ale już prawie kończę.
- No to ci pomogę. Powiedz co mam robić.
- Okey. W takim razie tu masz szkło i rozłóż je dla nas wszystkich.- powiedziała i pokazała mu szafkę po jego lewej stronie u góry. Chłopak nie wiele myśląc zrobił to co powiedziała mu dziewczyna. Rozłożył talerze i kubki równo, na stole. Para nie zwróciła uwagi kiedy wybiła godzina ósma piętnaście. O tej godzinie Gabriela zawsze wstaje w sobotę by zacząć sprzątać. Tym razem zapomniała wyłączyć budzika i wszystkie budziki zaczęły dzwonić razem. Brysia szybko wyłączyła jeden i od razu przestały dzwonić wszystkie. Niestety stało się coś czego czerwonowłosa chciał uniknąć. Wszyscy się obudzili. Wkurzona na siebie dziewczyna westchnęła cicho poprawiając swoje włosy.
               Do kuchni wszedł najpierw Gustav a zaraz po nim Bill. Na szczęście śniadanie było gotowe, wystarczyło tylko położyć na stół zaparzoną kawę i herbatę. Gdy to tylko zrobiła zespół natychmiast rzucił się na dzbanek z kawą. Tak samo szybko znikły kanapki i Brysia musiała wszystko jeszcze raz przyszykować. Po śniadaniu czerwonowłosa wzięła się za sprzątanie ze stołu i wokół niego. Tym razem nikt nie przyszedł jej z pomocą więc szło jej to trochę wolniej. Po upływie kolejnych minut dziewczyna skończyła sprzątać. Weszła do salonu i miała zamiar usiąść na swoim ulubionym fotelu, lecz on był zajęty. Niechętnie usiadła na drugim wolnym fotelu. Gdy tylko się rozsiadła zadzwonił dzwonek do drzwi. Dziewczyna tylko powiedziała coś pod nosem i wstała wciągając głośno powietrze. Otworzyła drzwi i po raz pierwszy dzisiaj zobaczyła mężczyznę w niebieskim uniformie.
- Czy to się kiedyś skończy?- pyta cicho dziewczyna podpisując odbiór kolejnych kwiatów. Mężczyzna uśmiechnął się do niej i życzył jej miłego dnia. Gabriela odpowiedziała tak samo i od razu zamknęła drzwi i skierowała się do swoich gości.
                Chłopcy byli zafascynowani jakąś rozmową. Szczególnie bliźniaki. Tylko Gustav podniósł wzrok na przechodzącą Brysie, która weszła do kuchni. Kiedy wróciła nic nie powiedziała tylko usiadła na swoje wcześniejsze miejsce. Gustav uśmiechnął się do niej delikatnie, co miało oznaczać by się nie martwiła.
                Po spędzeniu jeszcze jednej godziny u młodej kobiety paczka przyjaciół postanowiła opuścić jej dom. Kiedy się żegnali Gustav i Tom pocałowali ją w policzek na pożegnanie, a Bill tylko powiedział skromne „ cześć” i w trójkę opuścili mieszkanie.
               Gdy Gabrysia pozostała sama od razu poszła się przebrać w swoje ulubione szare dresy i koszulkę z jakimś napisem. Włosy wiązała wysoko w kitkę i zaczęła sprzątać cały dom. Zanim zaczęła włączyła sobie radio nastawiając na swoją ulubioną stację i dając głośniej. Kiedy miał już wszystko ustawione zaczęła dokładnie sprzątać. Najpierw zaczęła od swojego pokoju, potem przeszła do pokoju przyjaciółki, salon, kuchnia i na samym końcu zajęła się łazienką.
              Kiedy tylko skończyła wszystko robić zmachana usiadła na swoim fotelu i przymknęła oczy. Chwilkę tak posiedziała, by po chwili wstać i iść do pokoju i przebrać się w jakieś spodenki i czystą bluzkę w kolorze niebieskim specjalną do biegania. Założyła adidasy i do kieszonki spodenek włożyła odtwarzacz MP3 i wyszła z domu.
              Ruszyła w stronę parku po którym uwielbiała biegać. Weszła spokojnym krokiem na polankę i zaczęła się dokładnie rozciągać. Po krótkiej rozgrzewce zaczęła biec truchtem dookoła parku. Uwielbiała biegać dla odpoczynku. Szczególnie w towarzystwie swojej ulubionej muzyki, którą maiła zawsze przy sobie. Po biegach wróciła do domu, w którym znajdowała się już jej przyjaciółka. Przywitały się i Gabriela poszła wziąć prysznic. Gdy wyszła z ręcznikiem w rękach i wycierała mokre włosy Rose akurat podawała obiad do stołu. Uśmiechnęła się do współlokatorki i zaczęła jeść. Była strasznie głodna.
            Po południe minęło dziewczyną spokojnie. Nie licząc tego, że od czasu do czasu przychodziły kwiaty dla jednej z nich. Przyjaciółki i tak je wywalały do kosza na śmieci. Nie miały już co z nimi robić. Kiedy przyszedł po raz ostatni mężczyzna na niebiesko ubrany Rose zapytała czy w niedziele także dostawcy pracują. Mężczyzna zaprzeczył i po raz setny życzył im miłego wieczoru.
- Kochana, masz przynajmniej spokój na niedzielę z kwiatami. - informuje zielonooka dziewczyna przechodząc przez salon do kuchni by pozbyć się kwiatów. Jak zwykle wyjmuje z nich tylko liścik. Tym razem list głosił, że w środku znajduje się dla niej niespodzianka. Dwie przyjaciółki spoglądają na siebie z niedowierzaniem i szybko wstając ruszają do kosza na śmieci gdzie wystają kwiaty, które niedawno wrzuciła tam Rose. Wyjęły je i zaczęły dokładnie oglądać. W samym środku bukietu było małe aksamitne czerwone pudełeczko.
- Otwórz.- mówi Rose.
- Nie, ty to zrób. Proszę cię. - dodaje, widząc jej wzrok.
- No dobrze. Robię to dla ciebie.
             Ciemnowłosa dziewczyna bierze malutkie pudełeczko z rąk dziewczyny i delikatnie je otwiera. Ale zanim je otwiera zamyka oczy. Kiedy je otworzyła otworzyła najpierw swoje lewe oko a potem prawe. Pomrugała chwilę i za chwilę było słychać jak wyrywa jej się słowo „ O Matko Boska”. Gabriela wzięła pudełeczko od przyjaciółki i sama doznała szoku. W małym pudełeczku była srebrna bransoletka.
               Dwie dziewczyny spojrzały po sobie i z przerażonym wzrokiem Brysia zamknęła pudełeczko. Nie wiedziała co ma z tym zrobić. Na pewno nie będzie tego nosić. Postanowiła, że przechowa to wszystko w specjalnym kartonie, który trzyma pod łóżkiem.
                W niedziele dziewczyny miały spokój. Nikt ich nie nachodził. Późnym wieczorem poszły na długi spacer. Mimo, że mieszkały ze sobą dość długo nigdy nie mogły się nagadać. Zawsze znalazły jakiś temat do rozmów. W dobrych humorach wróciły do domu. Zjadły późną kolacje i położyły się spać.