Dziś nieco dłuższy mam nadziej, że wam się spodoba. Miłego czytania i czekam na komentarze. :D
*******
"Życie jest jak partia szachów: albo posuwasz królową, albo walisz konia" ~ Tom
*********
Stanęła jak wryta. Nie wiedziała co powiedzieć. Przed jej oczami stał dobrze ubrany Jakob. Podszedł do niej, gdy tylko ją zobaczył. Z wielkim uśmiechem na twarzy wręczył jej bukiet róż i ucałował w rękę na powitanie.
- Nie mogłem się doczekać kiedy przyjdziesz.- powiedział i przyjrzał się jej. Była lekko zszokowana. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. - Pięknie wyglądasz.- dodał po chwili.
- Dziękuję. - powiedziała nieśmiało. nie wiedziała co o tym sądzić. Jej cichy wielbiciel mieszka obok niej. To Jakob.
- Zapraszam do stolika. - powiedział i podał jej swoje ramię, aby mogła się podeprzeć. Dziewczyna skorzystała i delikatnie się uśmiechnęła. Razem podeszli do stolika. Chłopak odsunął jej krzesło i Gabriela usiadła.
Po kilku minutach ciszy, do sali wszedł kelner i podał im talerze pełne prze różnych pyszności. Zaczęli w ciszy również jeść. Jakoba ta cisza przerażała. Za to Gabriela nie wiedziała co ma robić. Jakob zaczął rozmowę pierwszy.
- I jak podoba ci się tu?- zapytał.
- Tak. - odpowiedziała i napiła się z kieliszka wody.
- Zaskoczyłem cię? Wyglądasz na porządnie przestraszoną.
- Myślałam, że tego nie widać. - powiedziała cicho.
- Widać i to bardzo.
- Po prostu nie spodziewałam się, że to ty.
- Naprawdę? Myślałem, że Rose ci wszystko powiedziała. Dlatego...
- Jak to Rose wiedziała?!- zapytała przerywając mu.
- No tak, wiedziała może tylko od dwóch dni. Widziała mnie jak podkładałem ci bukiet pod drzwi. Dlatego postanowiłem cię zaprosić na właśnie tą kolację.
- Aha. - odparła tylko i zamilkła na chwilę, by zaraz dodać. - Dobrze, że już się ujawniłeś, bo odchodziłam od zmysłów. - powiedziała z uśmiechem na twarzy.
Wieczór minął im świetnie. Kolacja rozkręciła się na dobre. Później Jakob zabrał jeszcze Gabrielę na długi spacer nad jezioro w pobliskim parku. Czas mijał im nie ubłagalnie szybko. Mimo, że Gabriela była związana z Billem, świetnie bawiła się z chłopakiem z sąsiedztwa.
Późnym wieczorem chłopak odprowadził ją do domu. Była godzina dwudziesta trzecia czterdzieści trzy, kiedy weszła cicho do domu. Nie zapalała światła aby nie obudzić swojej współlokatorki i od razu skierowała się przez salon do swojego pokoju. Gdy tylko pojawiła się w salonie zapaliło się światło. Na sofie zobaczyła siedzącą Rose. Automatycznie do niej podeszła i usiadła obok.
- Słucham. - powiedziała tylko i uśmiechnęła się.
- A co mam ci powiedzieć, skoro już wszystko wiesz?- odpowiedziała.
- Nie wszystko. Wiem tylko tyle, że to jest Jakob. A jak było?
- Normalnie.
- Tylko tyle?- zapytała zdziwiona.
- Tak tylko tyle. A co mam ci jeszcze powiedzieć? przecież mam Billa. - powiedziała ze łzami w oczach i wstała kierując się do swojego pokoju. Tam tylko położyła się na łóżko i zaczęła cicho płakać. Sama nie wiedziała czemu płacze, tak po prostu. Dalej nie wiedziała kogo kocha. Miała mętlik w głowie. Potrzebowała się przejść. Wzięła swoją torebkę, którą rzuciła na podłogę wchodząc do pokoju i wyszła z pomieszczenia. Gdy znalazła się w salonie, Rose już nie było. Cicho wyszła z domu. Oddaliła się kawałek i wyjęła z torebki telefon komórkowy. Zobaczyła na wyświetlacz. Miała dwa nieodebrane połączenia. Oba od Billa. Nie zastanawiając się zadzwoniła, ale nie do swojego chłopaka, lecz do jego bliźniaka. Po kilku sygnałach odebrał.
- Hallo.
- Cześć Tom, obudziłam cię?- zapytała cicho, mając nadzieję, że tak nie było.
- Nie, nie obudziłaś. Właśnie kładłem się spać.
- Aha. - powiedziała smutnym głosem.
- Gabriela, czy coś się stało?- zapytał poważnym głosem.
- Nie, a powinno?
- Myślę, że nie.
- To czemu dzwonisz?
- Chciałam po prostu porozmawiać. - powiedziała i spacerowała po parku, w którym niedawno była z Jakobem.
- To słucham. Albo nie, może ja do ciebie przyjadę?- zaproponował chłopak w warkoczykach.
- Nie, nie trzeba. - odpowiedziała pośpiesznie. - Przez telefon także można porozmawiać.
- Można. Więc opowiadaj co się stało.
Gabrysia usiadła na swojej ulubionej ławce i opowiedziała mu wszystko. Chłopak tylko słuchał. Po wysłuchaniu nie wiedział co jej odpowiedzieć. Mimo, że już wiedziała kim jest jej tajemniczy wielbiciel, nie ciągnęło jej już aż tak do niego. Teraz zastanawiała się już tylko co zrobić z Gustavem. Dalej go kochała. Mimo, że w jej życiu pojawił się Bill.
Kiedy tylko zrobiło się chłodno, dziewczyna zaczęła się kierować w stronę domu. Była już prawie pod domem, właśnie powoli żegnała się z Tomem, kiedy usłyszała głośne hamowanie samochodu. Nie zdążyła odskoczyć. Samochód jechał prosto na nią.
Tom zdążył usłyszeć tylko jej krzyk i głośne uderzenie. Nie zastanawiał się, od razu wbiegł do pokoju swojego bliźniaka. Obudził go i powiedział, że coś się stało z Gabrielą. Kiedy byli w drodze do czarnego cadillaca, zadzwonił telefon Billa.
- Co się stało?- zapytał Bill wiedząc, że dzwoni Rose.
- Gabrysia... miała... wypadek...- zaszlochała do słuchawki.
- Wiem, gdzie ona teraz jest?- zapytał.
- Wiozą ją... do szpitala. Do... tego samego co... była dwa miesiące... temu.
- Już jedziemy. - zakomunikował i rozłączył się.
Przekazał Tomowi gdzie ma jechać i ruszyli z piskiem opon. Po kilku minutach podjechali pod szpital. Wbiegli do holu i zapytali się pielęgniarki gdzie znajduje się Brysia. Kidy tylko pani w zielonym fartuszku odpowiedziała im gdzie znajduje się nieprzytomna dziewczyna od razu tam ruszyli. Pod salą zastali zalaną łzami Rose. Podeszli do niej.
- Co z nią jest?- zapytali jednocześnie nowo przybyli.
- Ona... - powiedziała przerywając by przełknąć słone łzy, które płynęły bez ustanku.- Ona jest... w złym... bardzo złym ... stanie.
O matko ! Jezusie kocham te opowiadanie ... tymbardziej jak cos się dzieje :D /M
OdpowiedzUsuń