Dziś coś dłuższego, za to, że nie dodałam nic wczoraj, ale niestety coś ważnego mi wypadło. Życzę miłego dnia kochani! :P
A jeśli to wszystko nie może cię zatrzymać
Wtedy skoczę dla ciebie ~ Tokio Hotel - Don't Jump
***
Kiedy
Brysia się obudziła od razu przypomniała sobie wczorajszy wieczór.
W swoim łóżku znalazła śpiącego Gustava. Cicho wstała aby nie
budzić chłopaka i wyszła z pokoju. W salonie znalazła śpiącego
Toma. Również cicho przeszła do kuchni, tam znalazła kartkę z
informacją, że Rose poszła do pracy i wróci po południu.
Dziewczyna spojrzała na zegarek, który był w kuchni. Była dopiero
siódma rano. Gabriela zajrzała do lodówki, która okazała się
być pusta. Czerwonowłosa westchnęła cicho i zamknęła drzwiczki
od lodówki. Po czym skierowała się w stronę pokoju. Cicho
otworzyła drzwi i weszła by nie zbudzić śpiącego chłopaka.
Wyjęła z szafy pierwsze lepsze ciuchy i wyszła kierując się do
łazienki. Brysia się ubrała i rozczesała swoje czerwone włosy i
wyszła na dwór z zamiarem zrobienia jakiś zakupów dla przybyłych
gości. Wcześniej zostawiła informację, że wyszła jakby któreś
z nich miało się obudzić.
Dzień
wydawał się być słoneczny mimo tak wczesnej pory. Szybkim krokiem
ruszyła do najbliższego sklepu w którym zrobiła zakupy i znów
ruszyła w drogę powrotną do domu. Gdy weszła do swojego domu,
wszyscy jeszcze spali. Więc młoda dziewczyna zajęła się
szykowaniem jakiegoś śniadania. Kiedy była zajęta szykowaniem
potrzebnych rzeczy nie zwróciła uwagi na to, że za nią od
jakiegoś czasu stoi Tom, przyglądając się czynnością
dziewczyny.
-
Może pomóc? - pyta po chwili chłopak w dredach. Gabriela się
przestraszyła i upuściła trzymający w ręku pusty talerz. Szkło
się na szczęście nie zbiło. Tom podszedł do niej i podniósł
zielony talerz.
-
Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć.- tłumaczy się
młodzieniec podając jej ocalałe szkło.
-
Nic się nie stało. Siadaj, zaraz podam ci jakieś jedzenie.
-
Nie jestem głodny, na obecną chwilę. Ale mogę ci pomóc w
przygotowaniach. - upierał się Tom.
-
Jak chcesz, ale już prawie kończę.
-
No to ci pomogę. Powiedz co mam robić.
-
Okey. W takim razie tu masz szkło i rozłóż je dla nas
wszystkich.- powiedziała i pokazała mu szafkę po jego lewej
stronie u góry. Chłopak nie wiele myśląc zrobił to co
powiedziała mu dziewczyna. Rozłożył talerze i kubki równo, na
stole. Para nie zwróciła uwagi kiedy wybiła godzina ósma
piętnaście. O tej godzinie Gabriela zawsze wstaje w sobotę by
zacząć sprzątać. Tym razem zapomniała wyłączyć budzika i
wszystkie budziki zaczęły dzwonić razem. Brysia szybko wyłączyła
jeden i od razu przestały dzwonić wszystkie. Niestety stało się
coś czego czerwonowłosa chciał uniknąć. Wszyscy się obudzili.
Wkurzona na siebie dziewczyna westchnęła cicho poprawiając swoje
włosy.
Do
kuchni wszedł najpierw Gustav a zaraz po nim Bill. Na szczęście
śniadanie było gotowe, wystarczyło tylko położyć na stół
zaparzoną kawę i herbatę. Gdy to tylko zrobiła zespół
natychmiast rzucił się na dzbanek z kawą. Tak samo szybko znikły
kanapki i Brysia musiała wszystko jeszcze raz przyszykować. Po
śniadaniu czerwonowłosa wzięła się za sprzątanie ze stołu i
wokół niego. Tym razem nikt nie przyszedł jej z pomocą więc szło
jej to trochę wolniej. Po upływie kolejnych minut dziewczyna
skończyła sprzątać. Weszła do salonu i miała zamiar usiąść
na swoim ulubionym fotelu, lecz on był zajęty. Niechętnie usiadła
na drugim wolnym fotelu. Gdy tylko się rozsiadła zadzwonił dzwonek
do drzwi. Dziewczyna tylko powiedziała coś pod nosem i wstała
wciągając głośno powietrze. Otworzyła drzwi i po raz pierwszy
dzisiaj zobaczyła mężczyznę w niebieskim uniformie.
-
Czy to się kiedyś skończy?- pyta cicho dziewczyna podpisując
odbiór kolejnych kwiatów. Mężczyzna uśmiechnął się do niej i
życzył jej miłego dnia. Gabriela odpowiedziała tak samo i od razu
zamknęła drzwi i skierowała się do swoich gości.
Chłopcy
byli zafascynowani jakąś rozmową. Szczególnie bliźniaki. Tylko
Gustav podniósł wzrok na przechodzącą Brysie, która weszła do
kuchni. Kiedy wróciła nic nie powiedziała tylko usiadła na swoje
wcześniejsze miejsce. Gustav uśmiechnął się do niej delikatnie,
co miało oznaczać by się nie martwiła.
Po
spędzeniu jeszcze jednej godziny u młodej kobiety paczka przyjaciół
postanowiła opuścić jej dom. Kiedy się żegnali Gustav i Tom
pocałowali ją w policzek na pożegnanie, a Bill tylko powiedział
skromne „ cześć” i w trójkę opuścili mieszkanie.
Gdy
Gabrysia pozostała sama od razu poszła się przebrać w swoje
ulubione szare dresy i koszulkę z jakimś napisem. Włosy wiązała
wysoko w kitkę i zaczęła sprzątać cały dom. Zanim zaczęła
włączyła sobie radio nastawiając na swoją ulubioną stację i
dając głośniej. Kiedy miał już wszystko ustawione zaczęła
dokładnie sprzątać. Najpierw zaczęła od swojego pokoju, potem
przeszła do pokoju przyjaciółki, salon, kuchnia i na samym końcu
zajęła się łazienką.
Kiedy
tylko skończyła wszystko robić zmachana usiadła na swoim fotelu i
przymknęła oczy. Chwilkę tak posiedziała, by po chwili wstać i
iść do pokoju i przebrać się w jakieś spodenki i czystą bluzkę
w kolorze niebieskim specjalną do biegania. Założyła adidasy i do
kieszonki spodenek włożyła odtwarzacz MP3 i wyszła z domu.
Ruszyła
w stronę parku po którym uwielbiała biegać. Weszła spokojnym
krokiem na polankę i zaczęła się dokładnie rozciągać. Po
krótkiej rozgrzewce zaczęła biec truchtem dookoła parku.
Uwielbiała biegać dla odpoczynku. Szczególnie w towarzystwie
swojej ulubionej muzyki, którą maiła zawsze przy sobie. Po biegach
wróciła do domu, w którym znajdowała się już jej przyjaciółka.
Przywitały się i Gabriela poszła wziąć prysznic. Gdy wyszła z
ręcznikiem w rękach i wycierała mokre włosy Rose akurat podawała
obiad do stołu. Uśmiechnęła się do współlokatorki i zaczęła
jeść. Była strasznie głodna.
Po
południe minęło dziewczyną spokojnie. Nie licząc tego, że od
czasu do czasu przychodziły kwiaty dla jednej z nich. Przyjaciółki
i tak je wywalały do kosza na śmieci. Nie miały już co z nimi
robić. Kiedy przyszedł po raz ostatni mężczyzna na niebiesko
ubrany Rose zapytała czy w niedziele także dostawcy pracują.
Mężczyzna zaprzeczył i po raz setny życzył im miłego wieczoru.
-
Kochana, masz przynajmniej spokój na niedzielę z kwiatami. -
informuje zielonooka dziewczyna przechodząc przez salon do kuchni by
pozbyć się kwiatów. Jak zwykle wyjmuje z nich tylko liścik. Tym
razem list głosił, że w środku znajduje się dla niej
niespodzianka. Dwie przyjaciółki spoglądają na siebie z
niedowierzaniem i szybko wstając ruszają do kosza na śmieci gdzie
wystają kwiaty, które niedawno wrzuciła tam Rose. Wyjęły je i
zaczęły dokładnie oglądać. W samym środku bukietu było małe
aksamitne czerwone pudełeczko.
-
Otwórz.- mówi Rose.
-
Nie, ty to zrób. Proszę cię. - dodaje, widząc jej wzrok.
-
No dobrze. Robię to dla ciebie.
Ciemnowłosa
dziewczyna bierze malutkie pudełeczko z rąk dziewczyny i delikatnie
je otwiera. Ale zanim je otwiera zamyka oczy. Kiedy je otworzyła
otworzyła najpierw swoje lewe oko a potem prawe. Pomrugała chwilę
i za chwilę było słychać jak wyrywa jej się słowo „ O Matko
Boska”. Gabriela wzięła pudełeczko od przyjaciółki i sama
doznała szoku. W małym pudełeczku była srebrna bransoletka.
Dwie
dziewczyny spojrzały po sobie i z przerażonym wzrokiem Brysia
zamknęła pudełeczko. Nie wiedziała co ma z tym zrobić. Na pewno
nie będzie tego nosić. Postanowiła, że przechowa to wszystko w
specjalnym kartonie, który trzyma pod łóżkiem.
W
niedziele dziewczyny miały spokój. Nikt ich nie nachodził. Późnym
wieczorem poszły na długi spacer. Mimo, że mieszkały ze sobą
dość długo nigdy nie mogły się nagadać. Zawsze znalazły jakiś
temat do rozmów. W dobrych humorach wróciły do domu. Zjadły późną
kolacje i położyły się spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz