wtorek, 11 lutego 2014
Rozdział 20
Następna wieczność już nadeszła
Wszystko na zawsze przy nas zostanie ~ Tokio Hotel- Unendlichkeit
*************
- Jak to poszłaś do sklepu?- pyta Bill podniesionym głosem.
- No normalnie. Wyszłam z domu i poszłam do sklepu. - mówi, rozpakowując przyniesione zakupy.
- Bill, daj jej spokój.- mówi cicho Tom. - Zrób to dla niej, wiesz, że nie może się denerwować.- dodaje cicho tak aby nikt go nie słyszał. Blondyn tylko westchnął cicho. Jego bliźniak miał rację, nie powinien jej denerwować.
- Dobrze nie ważne. - powiedział cicho i już nic nie mówił.
Siedzieli tak przez kilka jeszcze godzin. Gabriela poszła spać o dwunastej w nocy. A reszta towarzystwa jeszcze siedziała. Rano się obudziła i w salonie gdzie wczoraj było spotkanie, nie było śladu. Wszystko było posprzątane. W kuchni czekała na nią już Rose, która właśnie przygotowywała śniadanie.
- Cześć. Jak się spało?- pyta przyjaciółka.
- Cześć. Dobrze. Daj pomogę- odpowiada biorąc kubki z parującymi napojami. W jednym z nich była jej herbata, którą od razu się napiła. Ale niestety się tylko poparzyła.
- Nie trzeba było się tak śpieszyć. - powiedziała ze śmiechem w głosie Rose, siadają do stołu. Koleżanka poszła w jej ślady.
- A ty dziś nie w pracy?- pyta z pełnymi ustami czerwonowłosa.
- Nie mam wolne do jutra. - odpowiada z uśmiechem na twarzy. - Czyli mamy cały dzień dla siebie. Jakieś plany?
- Może byśmy w końcu zajęli się ogródkiem? - pyta biorąc łyk herbaty. - Zasialibyśmy w końcu te nowe kwiatki i jakieś warzywa np. fasolkę szparagową.
- Ale to wiesz, że najpierw musielibyśmy kupić nasiona? Bo takich w domu nie mamy.- mówi zielonooka wstając od stołu.
Dziewczyny poszły się ubrać w ciuchy i ruszyły na zakupy w centrum miasta na poszukiwanie nasion. Minęły kilka sklepów, ale nie znalazły tych nasion jakich chciały. W ostatnim sklepie je znalazły. Po drodze wstąpiły jeszcze do swojej ulubionej lodziarni i wybrały sobie po dużej porcji czekoladowych lodów. Zanim doszły do domu zdążyły większość już zjeść.
Przebrały się i ruszyły do ogródka z torbą pełną różnych nasion. Skierowały się w część ogródka, która była przeznaczona na nowe roślinki. Dziewczyny śmiejąc się ukończyły w końcu sadzenie. We dwie rzuciły się na hamak. Na szczęście materiał hamaka wytrzymał i dziewczynom nic się nie stało. Z głośnym śmiechem pozbierały się z wiszącego materiału. Gabriela pomogła wstać Rose, która się przewróciła. Dopiero teraz zobaczyła, że ktoś je obserwuje.
- Cześć- odzywa się dziewczyna. Rose także się wita z sąsiadem.
- Cześć, nie przeszkadzajcie sobie. Słodko tak wyglądacie. - mówi dwudziestopięciolatek podchodząc do płotu.
- My w cale nic nie robimy. Tylko siałyśmy. - tłumaczy się z uśmiechem na twarzy zielonooka dziewczyna.
- Jasne, a słychać was było u mnie w domu. - powiedział chłopak i uśmiechną się od ucha do ucha.
- Przepraszamy Jakob. - przeprasza potulnym głosem Brysia. Jakob tylko zaczął się głośno śmiać.
- Wybaczam. A właśnie kiedy byłyście poza domem był u was jakiś mężczyzna i zostawił to...- powiedział i wbiegł do domu. Wrócił z wielkim bukietem jaki kiedykolwiek udało mu się kupić. Z kieszeni wyjął złożona karteczkę, którą niedawno napisał. Włożył do kwiatów. - O, proszę. - podaję Brysi bukiet kwiatów.
- Dziękuję. - mówi odbierając bukiet o sąsiada.
- Musisz mieć jakiegoś wielbiciela...
- Ta... Niestety. Jeszcze raz dzięki za odbiór. Wstawię je do wody. - mówi Gabriela obracając się do Rose i puściła jej oczko. Czerwonowłosa dziewczyna weszła do domu i od razu poszła do kuchni. Tam wyrzuciła je do kosza, wyciągając uprzednio z nich karteczkę. Tym razem było napisane, że martwił się o nią gdy usłyszał, że jest w szpitalu i życzy jej zdrowia.
Za sobą usłyszała czyją oddech. Odwróciła się ujrzała swoją przyjaciółkę.
- Co tym razem było napisane?- pyta. Wzięła podaną jej kartkę i szybko przeczytała. - Ciekawe skąd się dowiedział.
- Nie wiem, ale podejrzewam, że to ktoś z naszego bliskiego otoczenia. Bo nikt inny nie wiedział.
Dziewczyny zastanawiały się kim może być ten adorator, który wie wszystko. Nie wiedziały, że on mieszka tuż obok.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz