poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 19

Dziś coś dłuższego :P mile widziane komentarze :P 
" Zakochani bez pamięci i skazani na samotność..."- "Marina" Carlos Ruiz Zafón 

**********************


                      Gabriela zamknęła się w toalecie. Nie wracała przez pewien czas. Artur zaczął się o nią martwić. Wszedł na zaplecze i skierował się w stronę toalet. Zapukał w drzwi od damskiej toalety. Nie dostał odpowiedzi. Zapukał ponownie. Kiedy zaczął już całkiem się o nią martwić, przyszła Lucy.
- Co się dzieje? - pyta, podchodząc do drzwi.
- Brysia się zamknęła i długo nie wychodzi. Mówiła, że zaraz do pracy wróci. A nie ma jej już od ponad dziesięciu minut. Może ty spróbuj. - mówi przejęty chłopak.
- Bo ty nie umiesz się obchodzić z kobietami. - powiedziała i delikatnie zapukała, gdy nie dostała odpowiedzi po prostu nacisnęła klamkę, drzwi okazały się zamknięte. - Dobra, jak nie tak, to inaczej. -powiedziała wyjmując wsuwkę z włosów. Przykucnęła przy zamku i zaczęła się bawić. Po kilku chwilach usłyszeli ciche klik. Lucy uśmiechnęła się do siebie i ponownie nadusiła klamkę. Tym razem ustąpiła. Zadowolona dziewczyna weszła do środka i zobaczyła leżącą Gabrielę. Z nosa sączyła się krew.
- Artur! Idź dzwonić po pogotowie!- krzyknęła, a sama uklękła przy niej. Młody chłopak nie czekając od razu ruszył w stronę baru, gdzie znajdował się służbowy telefon. Chwycił słuchawkę i wykręcił numer na pogotowie. Chwilę czekał na połączenie. Odebrał jakiś młody głos.
- Dzień dobry, pogotowie, w czym mogę pomóc?- pyta spokojnie młodzieniec.
- Dzień dobry. Ja dzwonię z restauracji „ Belissa”. Pracownic zasłabła.
- Dobrze przyjąłem. Czy kobieta jest przytomna?
- Nie. Od ponad piętnastu minut. Leci jej krew z nosa. - powiedział zdenerwowany Artur.
- Dobrze, proszę podać adres i swoje dane. Ja już wysyłam karetkę. - powiedział mężczyzna wciskając guzik przywołujący karetkę. Artur podał wszystko co trzeba i się rozłączył.
                     Lucy, siedziała przy nieprzytomnej dziewczynie. Ułożyła ją w pozycji, bocznej ustalonej (bezpiecznej). Przynajmniej tak jej się wydawało. Nie za dobrze pamiętała kurs pierwszej pomocy. Nie za bardzo uważała, bo myślała, że jej się to nigdy nie przyda. Jak bardzo się myliła, teraz.
                    Wrócił Artur, mówiąc, że karetka już jedzie. Po kilku minutach dało się usłyszeć sygnał zbliżającego się pojazdu. Artur wyszedł przed restaurację i po chwili zaczął opowiadać lekarzowi co się stało. Gdy tylko weszli do restauracji, wszystkie oczy skierowały się na panów w czerwonym mundurze. Zdenerwowany chłopak zaprowadził lekarzy na zaplecze. Po chwili podszedł do niego Axel z pytaniem co się stało. Chłopak opowiedział mu wszystko. Axel również zaczął się martwić o nową koleżankę z pracy.
                  Kiedy tylko Lucy zobaczyła dwóch mężczyzn z wielkimi walizami od razu się odsunęła, by zrobić im miejsce. Mężczyźni zaczęli się wypytywać o wszystko. Lucy odpowiedziała, że ona tylko ułożyła ją tak jak jej zdaniem powinno się zrobić, choć nie była pewna czy robi to dobrze. Lekarz pochwalił jej zachowanie.
Krew przestała się już się sączyć. Po podaniu glukozy dziewczyna zaczęła powoli wracać do świata żywych. Nabrała różowawych kolorów. Dwójka przyjaciół odetchnęła z ulgą, kiedy ich nowa znajoma otworzyła oczy, kiedy kładli ją na nosze.
- Proszę się nie ruszać. - mówi do niej lekarz. - Pojedzie z nami pani do szpitala. Tam panią zbadamy.
- Ale ja nie chcę do szpitala. Ja się dobrze czuję. - mówi dziewczyna i zaczyna się podnosić.
- Gabrielo, nie ruszaj się . Słuchaj co mówią lekarze.- uspokaja ją pan Eric, który wszystkiego dowiedział się od Axela. Brysia niechętnie się położyła się na noszach i westchnęła głośno.
                 Rose sprzątała właśnie w domu w którym pracowała. Muzyka grała dość głośno i nie słyszała kiedy zadzwonił do niej telefon. Za drugim razem już usłyszała. Podleciała do radia i ściszyła je by lepiej słyszeć swojego rozmówce. Spojrzała na wyświetlacz. Nie znała tego numeru. Odebrała.
- Halo?
- Halo? Czy rozmawiam z Rose Sallow?- pyta dziewczęcy głos.
- Tak, to ja. O co chodzi?- pyta zaciekawiona dziewczyna.
- Nazywam się Lucy i pracuje z Gabrielą.
- Coś jej się stało?- pyta bardziej zdenerwowana.
- Tak. Znaczy nie do końca...- plątała się Lucy. - Gabriela jest w szpitalu i prosiła bym do ciebie zadzwoniła.
- Boże! Co jej się stało?- pyta już całkiem przerażona. Z tego wszystkiego usiadła na kanapie swoich pracodawców. Lucy jej wszystko wyjaśniła, powiedziała w jakim szpitalu się znajduje.
                 Rose po wysłuchaniu wszystkiego zabrała się do szybszego sprzątania. Zadzwoniła do swojego szefa i wyjaśniła mu co się stało. Mężczyzna od razu się zgodził by wyszła wcześniej. Nawet dał jej kolejne dwa dni wolne by mogła się zaopiekować chorą przyjaciółką. Sam doskonale rozumiał sytuację swojej pracownicy, bo sam opiekował się schorowaną matką.
                  Zielonooka dziewczyna nie wiedziała czym się ma dostać na koniec miasta, do swojej najlepszej przyjaciółki. Postanowiła zadzwonić do kogoś znajomego. Najpierw próbowała do Gustava, on niestety nie odbierał. U Georga włączyła się poczta głosowa. Wybrała kolejny numer do Toma. Po trzech sygnałach odebrał.
- Hej, Rose.!-przywitał się.
- Cześć, słuchaj jest sprawa. - mówi szybko zdenerwowana dziewczyna. Opowiedziała chłopakowi w dredach co się stało i na czym polega jej prośba.
- Czekaj tam na mnie, jestem nie daleko. Zaraz będę. - powiedział i się rozłączył. Ruszył w stronę swojego auta i nie mówiąc nic Billowi pociągnął go za sobą. Młodszy bliźniak się buntował ale jednak wsiadł do czarnego cadillaca.
Chwilę później zatrzymali się koło chodzącej w te i z powrotem dziewczyny. Tom zawołał zdenerwowaną Rose, która natychmiast rzuciła się w jego stronę. Usiadła na wolnym miejscu z tyłu za kierowcą. Tom dodał gazu i po kilku minutach znaleźli się pod szpitalem. Zdezorientowany Bill nie wiedział co się dzieje.
- Ej, coś się komuś stało?- pyta wysiadając powoli. Tom i Rose wypowiedzieli razem tylko jedno słowo: Gabriela, a młodszy bliźniak od razu przyspieszył.
                  Po drodze próbował się czegoś dowiedzieć, ale mu się nie udało. Kiedy zmachani doszli do recepcji. Rose od razu spytała pielęgniarkę o pokój w którym leżała Gabriela Foja. Pielęgniarka podała numer pokoju i powiedziała gdzie mają iść. Ciemnowłosa dziewczyna podziękowała i poszła w danym kierunku. Gdy doszła, pod salą zastała niską dziewczynę i wysokiego chłopaka.
Lucy od razu poznała braci Kaulitz. Potem zwróciła uwagę na dziewczynę o ciemnych długich włosach. Bez zastanowienia się podeszła do przybyłych niedawno znajomych.
- Cześć, ty musisz być Rose, przyjaciółka Gabrieli. -powiedziała i podała jej rękę na powitanie.
- Tak, a ty musisz być Lucy? Dobrze pamiętam?- odpowiedziała i się przywitała.
                   Dziewczyny zapoznały się zresztą załogi i zaczęły rozmawiać. Rose dowiedziała się jak to było naprawdę. Do jej sali nie mogli wejść, ponieważ spała i musiała dużo odpoczywać. Lucy obserwowała młodszego Kaulitza. Ciągle chodził do okna sprawdzić czy Brysia tam jest. Nie dał się nawet namówić nawet Tomowi na to by poszli razem po kawę.
- Czy mi się wydaję czy Bill tak jakby zakochał się w Gabrieli?- pyta cicho siadając obok zielonookiej dziewczyny.
- Też to zauważyłaś?- odpowiada pytaniem na pytanie. Lucy kiwa głową i obie wybuchają cicho śmiechem. Rose polubiła tą dziewczynę. Wydaję się być taka sympatyczna, no i najważniejsze uratowała jej najlepszą przyjaciółkę. Nowe znajome zaczęły rozmawiać na różne tematy. Ich konwersację przerwał telefon dzwoniący do Lucy. Przeprosiła i odebrała połączenie od szefa. Przekazała mu informację na temat stanu zdrowia Gabrieli. Po rozmowie niska dziewczyna podeszła do Artura i przekazała mu, że nie muszą się spieszyć do pracy bo mają to jako dzień wolny, tak jak reszta załogi.
                  Po kilku godzinach spędzonych w szpitalu pięcioosobowa grupa lekko się wykruszyła. Została tylko Rose i Bill. Lucy poprosiła, aby ciemnowłosa dziewczyna poinformowała ją jak się obudzi zanim przyjedzie jeszcze raz. Tom pojechał dość niedawno. Zadzwonił do niego Georg. Po upływie kilkunastu minut Gabriela się obudziła. Bill wpadł jako pierwszy do sali, za nim Rose.
- Kobieto tak, się o ciebie martwiłam. - mówi przyjaciółka siadając obok niej, na kawałku wolnego łóżka.
- Mówiłam lekarzowi, że nic mi nie jest, ale upierał się abym została.- powiedziała Brysia bardzo słabym głosem.
- No i dobrze, że posłuchałaś. Strasznie się martwiłem. - mówi Bill zatroskanym głosem.
- Co on tu robi? - pyta zdenerwowana dziewczyna.
- Nie ważne. Najważniejsze jest to, że nic ci nie jest. - mówi chłopak o blond włosach i uśmiecha się po raz pierwszy od przybycia do szpitala.
                  Długo się nie nagadali bo akurat do sali wszedł lekarz. Był w średnim wieku, lecz jak na swój wiek był dość przystojny. Miał czarno siwe włosy.
- Dzień dobry, nazywam się Fabian Fordo i jestem pani lekarzem prowadzącym.- powiedział i dopiero teraz zobaczył, że Gabriela ma gości.- O, widzę, że przyjaciółka i chłopak już na miejscu. - uśmiechnął się i przywitał się z Rose i Billem. Gabriela westchnęła cicho na usłyszane słowa lekarza. - Jak się pani czuję? - pyta starszy mężczyzna i uśmiecha się do swojej pacjentki.
- Dobrze. Już mi lepiej.
- To dobrze. Nic groźnego pani nie dolega, to już wiemy. Ale musi pani na siebie uważać. Była pani po prostu przemęczona. Więc zalecam pani trzy dni dobrego odpoczynku. - powiedział doktor i wręczył jej zwolnienie lekarskie. - A teraz idę po wypis dla pani. Proszę panią jeszcze aby pani zgłosiła się do mnie po tych trzech dniach do kontroli.
- Dobrze panie doktorze. - powiedziała zadowolona dziewczyna, że już koniec badań i w końcu będzie mogła wrócić do domu.
                    Lekarz opuścił małą salę. Bill podszedł do Brysi i miał zamiar ją przytulić. Czerwonowłosa dziewczyna odsunęła się od niego. Smutny chłopak nie poddał się i cmoknął ją w policzek.
                  Kiedy przyjechał Tom ucieszony, że nowej przyjaciółce nic nie jest, zawiózł wszystkich do domu dziewczyn. Brysia od razu usiadła na swoim ulubionym fotelu. Przymknęła oczy i głęboko oddychała.
- Zaparzę ci herbaty. - powiedziała Rose poklepując ją po kolanie. Po kilku głębokich oddechach zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Otworzę- powiedział Tom. Wrócił po chwili z bukietem kwiatów. Znów herbaciane róże.
- Gabrysiu, to do ciebie. - podał jej bukiet.
- Znów? Daj to Rose, ona będzie wiedzieć co z tym zrobić.- powiedziała do chłopaka w dredach, nie otwierając oczu. Chłopak zrobił to o co go poprosiła. Za chwilę znów można było usłyszeć dźwięk dzwonka. Tym razem Brysia chciała wstać i otworzyć, ale uprzedził ją Bill.
- Odpoczywaj ja to zrobię. -powiedział i podszedł do drzwi. Teraz przynajmniej nie przyszedł z kwiatami. Przyprowadził Georga i Gustava.
- Cześć, kochana. Jak się czujesz?- pyta Gustav całując ją w policzek na powitanie. Tak samo zrobił Georg.
- Lepiej. Lekarz mówił, że byłam przemęczona. To chyba przez te wasze imprezy. - dodał już ze śmiechem w głosie.
- Dobrze, że jest już lepiej. Mamy coś dla ciebie.- powiedział Georg. Podał jej małą paczuszkę, która była dość ciężka. Otworzyła ja niepewnie i jej oczom ukazało się kilka pudełek jej ulubionej czekolady.
- Czekolada!- krzyknęła z radości. - Moja ulubiona. Dziękuję.
- Pomyśleliśmy, że ci się przyda.
- I mieliście rację. - dodała Rose, wychodząca z kuchni z tacką kubków. Za nią dreptał Tom. Zielonooka dziewczyna położyła na stoliku tackę. Każdy z nich wziął po jednym kubku. Wszyscy prócz czerwonowłosej. Wzrok wszystkich powędrował na dziewczynę. Ona nie zdając sobie sprawy, że wszyscy na nią patrzą zaczęła otwierać jedną z danych jej czekolad. Połamała ją i dopiero podniosła wzrok.
- Częstujcie się!- zawołała nagle. Każdy z nich wziął po kawałeczku. Gabriela zaś otworzyła kolejną i wgryzła się z satysfakcją zjedzenia jej sama.
               Odkąd wróciła do domu ze szpitala była bardziej żywa niż przez te ostatnie dni. Chętnie udzielała się w rozmowach i żartowała ze wszystkimi. Kiedy tak spokojnie rozmawiali Rose wyszła kierując się w stronę drzwi. Po jakimś czasie wróciła, ale nie sama. Za nią szli Axel, Artur i Lucy z Donnem.
- Cześć, co wy tu robicie?- pyta zdziwiona Gabriela.
- Przyszliśmy cię odwiedzić. - mówi Artur.
                  Każdy rozsiadł się w wolnych miejscach. Pierwszy raz w ich domu było tak dużo ludzi. Ledwo się mieścili. Gabriela podzieliła się swoim miejscem z nowo przybyłym Axelem. Po kilku minutach uświadomiła sobie, że zjadła całą czekoladę, którą dostała od Gustava i Georga. Przeprosiła Axela i wstał. Poszła do kuchni w poszukiwaniu jakiś ciastek, lub innych słodyczy. Zła że nic ie miała w domu dla gości zmobilizowało ją do tego by ubrać buty i wyjść do sklepu.
                 Wyszła niezauważona, przez nikogo. Spacerkiem ruszyła do najbliższego sklepu, który był jeszcze otwarty. Kupiła chipsy, ciastka i inne przekąski. Wyszła ze sklepu z dwiema pełnymi reklamówkami. Wróciła do domu i od razu skierowała się do salonu.

- Kupiłam coś dla nas. Słodkości się skończyły więc pognałam do sklepu. - powiedziała siadając na fotelu.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz