czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 17

Dziś jeszcze jeden :P  Kochani miłego czytania. Komentarze mile widziane :D

Umieram dzisiejszej nocy.
Jest tak ciemno i zimno,A ja jadę sam         ~Tokio Hotel - Phantomrider


****************


                    Godzina siódma rano, Gabriela słyszy budzik. Niechętnie się podniosła i wyłączyła dzwoniące urządzenie. Zabrała przy szykowane z wczoraj rzeczy i ruszyła do łazienki. Wzięła szybki prysznic i ubrała się w wygodne dżinsy koloru czarnego i czerwoną koszulę na krótki rękaw. Włosy spięła w lekkiego koka. Zrobiła delikatny makijaż i praktycznie była już gotowa do pracy. Zjadła śniadanie i zabrała swoją małą torebkę i wyszła z domu. Kiedy już zamykała drzwi odwróciła się by iść na przystanek, ktoś podjechał granatowym samochodem pod jej dom. Gabriela dobrze znała ten samochód.
- Cześć, piękna. - przywitał się chłopak otwierając okno od strony kierowcy.
- Cześć, Artur. Co ty tu robisz? - pyta zdziwiona dziewczyna.
- Jak to co? Jadę do pracy. Mam po drodze więc postanowiłem, że wpadnę po ciebie. - odpowiada chłopak z szerokim uśmiechem na twarzy.- To jak zabierasz się ze mną?
- Jasne, za oszczędzę kasę na bilecie.- odpowiada z uśmiechem i wsiada na miejsce pasażera.
                Młody chłopak ruszył szybko w danym kierunku i po chwili byli na miejscu. Artur zaparkował na miejscu przeznaczonym dla niego z tyłu budynku. Razem weszli do budynku w którym od dziś Brysia miała pracować. Artur oprowadził ją po zapleczu. Pokazał jej szatnie i strój w którym będzie musiała pracować. Składał się z czarnej spódnicy do kolan z wysokim stanem i białej koszuli z długim rękawem. Dziewczyna uśmiechnęła się do swojego rozmówcy.
- Przebierz się. To zaraz przedstawię cię pozostałym. Jakbyś miała problem z rozmiarem ubioru, to zawołaj. Będę obok. - powiedział Artur, wskazując drugi koniec szatni.
                Czerwono włosa zaczęła się przebierać. Kobiety i mężczyźni nie mieli osobnych pomieszczeń. Dla Brysi nie robiło to najmniejszego znaczenia czy przebiera się obok niej chłopak czy dziewczyna. Gdy się przebrała się Artur już na nią czekał.
- Gotowa? - zapytał, a ona pokiwała znacząco głową. Posłali sobie uśmiechy i chłopak przepuścił ją w drzwiach. - Cześć, wszystkim. - wita się od razu na wejściu.
- Cześć. - opowiedzieli chórem.
- O widzę, że przy prowadziłeś nowe ciastko do załogi. - mówi chłopak o rudych włosach.
- Nie przejmuj się nim moja droga. On zawsze tak. - powiedziała niska dziewczyna. Gabriela dała by jej może z dziewiętnaście lat.
- To jest Brysia. - powiedział Artur.
- Jak? - pyta rudowłosy chłopak.
- Gabriela. - powtarza Artur.
- Ładne imię, ale nie nasze. - mówi znów niska dziewczyna.
- Tak, masz rację pochodzę z polski. - odpowiada sama dziewczyna zanim uprzedzi ją z tym jej kolega.
- Okey, czyli wiecie wszystko. Pozwólcie, że was przedstawię. To jest Donn – mówi i pokazuje na rudowłosego chłopaka. - To jest Lucy. - pokazuje na niską dziewczynę.- To jest Axel. - wskazuje wysokiego chłopaka o kasztanowych włosach postawionych w nie ładzie.- Jest jeszcze Marita, ale jest na urlopie. - dodaje chłopak.
                  Gabriela przywitała się z każdym. Nikogo nie chciała osądzać, ale najbardziej miła to wydawała jej się tylko Lucy.
- Ty masz zamiar tak pracować?- pyta po chwili Lucy, spoglądając na nią z góry na dół. Brysia pokiwała głową potakująco. - To nie w tych butach.
                  Dziewczyny zerkają na jej stopy. Były na nich czerwone trampki.
- Pasowały mi do koszuli, którą miałam zanim przebrałam się w to. - powiedziała i wskazała na swój strój.
- A co miałaś na sobie?- pyta piwnooka dziewczyna. Reszta pracowników już dawno się nie przesłuchuje rozmowie dziewczyn.
- Czerwoną koszulę i czarne spodnie. - tłumaczy się dziewczyna.
- No dobra, do tego to pasuje. Ale tu musisz mieć inne buty. Jak chcesz to mogę ci pożyczyć moje. Są może w nie najlepszym stanie, ale powinny być dobre...- mówi Lucy, która nadaje jak katarynka. Spojrzała jeszcze przez ramię na Artura a on podniósł kciuk do góry i się uśmiechnął.
                Lucy weszła z nią do szatni i podała jej swoje stare baleriny, które okazały się być za małe. Gabrieli nie pozostało nic innego jak zostać we własnych butach, które pasują tylko do jej włosów. Zastanawiały się razem co mogą zrobić. Po chwili Brysi przypomniało się, że posiada w torebce swoje stare getry należące jeszcze do niej za czasów harcerstwa, które tak uwielbiała nosić do dziś.
- Słuchaj wpadłam na pomysł.- mówi nagle czerwono włosa.
- Jaki? - pyta zaciekawiona koleżanka.
               Gabriela odnajduje swoją torebkę i wyjmuje z nich swoje getry. Pokazuje je Lucy. Niska dziewczyna nie wie o co jej chodzi więc ta je rozwija i pokazuje. Zdjęła swoje czerwone trampki i ubrała czarne getry. Blondynka od razu wie co dziewczyna chce zrobić.
- Skąd masz takie fajne cudo?- pyta zaciekawiona, dotykając materiału.
- To są takie specjalne getry. Są harcerskie. Jako dziecko należałam do harcerstwa i to się nosiło do spódnicy. Gotowe! - woła Brysia pokazując efekt końcowy. Getry zakryły jej większość materiału buta.
- Gabi jesteś genialna. - chwali ją nowa koleżanka.
- Nie genialna. I prośba, nie mów do mnie Gabi. Nie lubię tego. - poprawiła ją.
- Jasne nie ma problemu, Brysiu. - dodaje z uśmiechem. - Gotowa do pracy?

- Zwarta i gotowa. - powiedziała ze śmiechem i udając że salutuje do nowo poznanej blond włosej dziewczyny. Razem wyszły z szatni kierując się stronę sali. 
              Lucy wytłumaczyła jej co będzie robić pierwszego dnia. Jej zajęciem będzie przyglądanie się innym co i jak robią. Potem wyruszy na podbój sali wraz z kimś do towarzystwa. Tym kimś okazał się być Axel. Tak zdecydował szef. Więc podekscytowana poszła z chłopakiem o kasztanowych włosach. Młody mężczyzna w drodze do stolika  wytłumaczył jej jak ma się zachowywać. Przywitali się ze starszym państwem, które właśnie zasiadło do stolika. Przyjęli zamówienie i poszli do kuchni podać zanotowaną kartkę. 
             Gabriela po sześciu godzinach już miała dość. Ale nie dawała po sobie tego poznać. Uśmiechnięta weszła do szatni i ujrzała całujących się tam Donna i Lucy. Szybko się wycofała zamykając cicho drzwi. " Pierwszy dzień w pracy, a już takie sceny" - myśli sobie. Z zamyśleń wyrwał ją jakiś głos.
- Gabrielo!
- Tak? - pyta obracając się by zobaczyć kto ją woła. Był to Axel. 
- Słuchaj Eric powiedział, że możesz iść już do domu. 
- Naprawdę? - pyta zdziwiona. Chłopak kiwa głową na potwierdzenie. - W takim razie będę się zbierać. 
- Odwieść cię?- pyta chłopak po chwili. 
- Nie, nie trzeba. Dam sobie radę. - powiedział i puściła do niego oko. Odwróciła się i weszła z powrotem do szatni. 

1 komentarz: