Kiedy wróciła do domu była strasznie zmęczona. Była godzina czternasta trzydzieści pięć. Przyjechała autobusem. Przed domem spotkała Rose, która niosła zakupy. Przyjaciółka pomogła jej i razem weszły do domu.
- Przyszły do ciebie znów kwiaty. - mówi zielonooka, gdy tylko znalazły się w kuchni.
- I co tym razem było napisane?- pyta z obojętnością czerwono włosa.
- "Świetnie się spisałaś w nowej pracy" - zacytowała.
- Że co?! Że niby nawet wie gdzie pracuje? To zaczyna robić się nieznośne...- powiedziała Gabriela i opadła na krzesło z westchnieniem.
- Masz rację. Jeszcze, żeby wiedzieć kto to...- przyjaciółka usiadła obok niej na krześle i razem się zastanawiały co z tym zrobić. oczywiście, kwiaty które dostała Rose od razu wywaliła. W przeciągu kilku dni a dosłownie trzech mieli już pełen kosz na śmieci zawalonymi kwiatami.
Aby przestać o tym myśleć Brysia postanowiła pójść do ogrodu, trochę odpocząć. Przebrała się w coś wygodniejszego i wygodnie rozsiadła się na hamaku, który był przyczepiony do dwóch drzew jabłoni. W ręku miała książkę pod tytułem "Serce w chmurach" napisaną przez Jennifer E. Smith.
Rozpoczęła czytanie. Książka tak ją wciągnęła, że nie wiadomo kiedy się skończyła. Dziewczyna niechętnie wstała i weszła do domu tylnymi drzwiami. Odłożyła książkę na półkę i ubrała swoje wygodne adidasy. Złapała MP3 i powiedziała Rose, że idzie pobiegać. Zielonooka dziewczyna skinęła głową. Gabriela wyszła z domu. Włożyła słuchawki do uszu i zaczęła biec w stronę parku.
Po upływie niecałej godziny dziewczyna wreszcie dobiegła do domu. Tam wzięła szybki prysznic. Późnym wieczorem położyła się spać.
Rano wstała zanim zadzwonił budzik. Ubrała się i zjadła porządne śniadanie. Po wykonaniu czynności sprzątających. Wzięła swoją małą torebkę i poszła w stronę przystanku. Kiedy czekała na autobus znów podjechał granatowy samochód. Artur pomachał do niej wesoło. Dziewczyna uśmiechnęła się i podeszła do niego.
- Wsiadaj. - mówi tylko i zmyka okno. Gabriela wsiada i zapina pasy.
- Jeżdżę tędy codziennie, więc po prostu czekaj jutro przed domem o tej samej porze. - powiedział chłopak i ruszył w drogę do pracy.
Gdy tylko dojechali i weszli do budynku Lucy od razu się z nią przywitała buziakiem w policzek. Po kilku godzinach pracy z ta gadułą idzie się przyzwyczaić. Dziś jeszcze się trochę przyglądała, a potem znów ruszyła na salę w towarzystwie Axela. Tym razem to Gabriela przyjmowała zamówienie, a Axel się tylko przyglądał i jak coś źle zrobiła natychmiast ją poprawiał.
Dziewczynie coraz bardziej podobała się ta praca. Mniej była zmęczona. W czasie przerwy, którą mają o godzinie jedenastej trzydzieści, wszyscy śmiali się z jakiejś sytuacji i kiedy weszła do kuchni i podeszła do stolika nie wiedziała o co chodzi. Miała wrażenie, że śmieją się z niej. Gdy tylko spojrzała na Axela on od razu przestał się śmiać. Chłopak przesunął się lekko i podał jej krzesło, aby mogła usiąść. Wzięła je i usiadła. Poczęstowała się kanapkami, które przygotował dla nich szef kuchni. Przy jedzeniu rozmawiali o wszystkim. Gabriela nie udzielała się w rozmowie. Nie chciała im przeszkadzać. Nawet nie przysłuchiwała się ich rozmową. Zjadła tylko dwie kanapki i wstała z krzesła opuszczając kuchnie. nie zwróciła uwagi, że Artur idzie za nią aż do samej szatni.
- Hej, zaczekaj. - woła ją, łapiąc za łokieć. Czerwono włosa automatycznie się zatrzymała.
- Coś się stało?- pyta.
- To ty mi to powiedz. Prawie nic nie zjadłaś.
- Bo nie jestem głodna.- odpowiedziała i odwróciła się do niego plecami.
- Poczekaj.
- Przepraszam, ale właśnie minęła przerwa na śniadanie. Muszę wracać do pracy.
Gabriela odeszła do niego skręcając w korytarzyk z małą toaletą.
Szalejesz z tymi notkami! ;) ledwo nadążam wszystko czytać :P
OdpowiedzUsuń