piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 11

Dziś znów krótki, ale później postaram się dodać jeszcze jeden :P

***********

   
                 Kiedy dziewczyna rano się obudziła, była wypoczęta i z chęcią wstała by powitać nowy dzień. Cicho wyszła z pokoju by nie obudzić swojej przyjaciółki, która pewnie miała potwornego kaca. Weszła do łazienki i wzięła szybki prysznic. Wyszła z łazienki w samym ręczniku i skierowała się w stronę kuchni. Miała zamiar zrobić śniadanie i zaparzyć herbatę. Ale kiedy znalazła się w danym pomieszczeniu doznała szoku. W kuchni był Bill i niewyspana Rose. 
- O, kto wstał?- powiedziała Rose stojąc plecami do Billa i dziewczyny w ręczniku. Bill szybko się odwrócił i ujrzał zaczerwienioną dziewczynę. 
- Hmm... Ale za to jak pięknie wygląda.- powiedział blond włosy chłopak wstając i podchodząc do niej. Chciał pocałować ją w policzek, ale Brysia się lekko przesunęła tak by chłopak jej nie dotknął. 
- Odczep się.- odpowiedziała i kręcą głową wróciła do pokoju. Tam ubrała się w swoje ulubione dżinsy i zielona bokserkę. Tak ubrana weszła z powrotem do kuchni, gdzie czekało już na nią gotowe śniadanie i cytrynowo pomarańczowa herbata z dwiema łyżeczkami cukru. Usiadła naprzeciw Billa i zabrała się za konsumpcje kanapek zrobionych przez swoją przyjaciółkę. 
- Smacznego. - powiedział Bill, a dziewczyna tylko pokiwała głową dziękując. Nie rozumiała skąd on się tu wziął.   
                 Gdy było już późne popołudnie młody chłopak dalej siedział u nich w domu. Gabriela próbowała go namówić aby już poszedł. W pewnym momencie dziewczyna nie wytrzymała i wyszła z domu, nikomu nic nie mówiąc. Spacerowała wzdłuż domu i okolicy. Kiedy przyszła do parku i usiadła młodzi ludzie patrzyli się na nią dość dziwnie. Tak jakby coś im ukradła, albo coś w tym stylu. Inni to nawet pokazywali ją palcami. Po kilku minutach podeszła do niej młoda dziewczyna z gazetą w ręku.
- To ty! Odczep się od niego! On nie jest twój.- powiedziała  i poszła pokazując jej środkowy palec. Wkurzona dziewczyna wstała z ławki na której siedziała i poszła do najbliższego kiosku i kupiła taka samą gazetę jak miała tamta dziewczyna. Wróciła na miejsce i zaczęła ją przeglądać. W końcu natrafiła na zdjęcie Billa i jej siedzących przed kawiarnia w której wczoraj byli. Artykuł głosił, że nijaki Bill Kaulitz spotyka się z nową dziewczyną. Wściekła Gabriela szybko wstała i ruszyła w stronę powrotną do domu. Tam zastała dalej siedzącego Billa. Rzuciła w niego tą gazetą i zaczęła na niego krzyczeć. 
                Po wielkiej kłótni jaką wywołał pomiędzy nimi ten artykuł, Brysia zamknęła się w  pokoju i nie wychodziła już do końca dnia. Chłopak chciał się z nią pożegnać to wyrzuciła go z pokoju. W ciuchach zasnęła.  

czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 10

Dziś takie na prawdę krótkie. Przepraszam was za wszystko i czekam na krytykę, ponieważ wiem, że ten odcinek nie jest dość ciekawy, ale życzę miłego czytania :P    
*********** 

    Dziewczyny szykowały się na imprezę. Gabriela nie miała ochoty na kolejną zabawę w tym tygodniu. Tym bardziej nie miała ochoty na kolejne spotkanie z Billem. Widziała go dosłownie trzy razy w życiu i już ma go dosyć. Wydawał się być taki natrętny. Lecz nie chciała go od razu z lotu oceniać, ponieważ nie znała go aż za dobrze. Niechętnie weszła do łazienki zrobić sobie lekki makijaż. Kiedy wyszła Rose była już gotowa i czekała na nią w kuchni. 
- A ty co nie gotowa?- zapytała spoglądając na czerwonowłosą.
- Gotowa, nie widać?
- Chcesz iść w spodniach? Zwariowałaś? Nikogo nie poderwiesz.- powiedziała rozkładając ręce w stronę koleżanki.
- No i o to chodzi.- powiedziała cicho. 
- Ej, coś się stało? - spytała zaciekawiona.
- Nie, nic kompletnie nic. Idziemy? - ponagliła przyjaciółkę, stojąc już przy drzwiach.
- Tak, tak. 
         Przyjaciółki wyszły z domu i skierowały się w stronę zamówionej przez Rose taksówki. Wsiadły i ruszyły w stronę klubu. Brysia podczas jazdy była nieobecna. Mimo, że zielonooka dziewczyna coś do niej mówiła. Gdy dojechały na miejsce rozgadana dziewczyna zapłaciła za kurs i ruszyły w stronę wejścia. Szybko znalazły miejsce pobytu reszty grupy. Dosiadły się i zaczęli świętować nowinę obwieszczona przez Rose. Gabriela starała się nie patrzeć w stronę Billa. Po godzinie siedzenia w głośnym klubie niebieskooką bolała głowa i miała ochotę na spanie. Wytrzymała w tym hałasie jeszcze jakiś czas i po chwili wstała od stolika. 
- Gdzieś się wybierasz? - zapytał Bill.
- Do toalety. - odpowiedział szybko.
- Ok.
          Dziewczyna ruszyła w stronę tłumu i kiedy zniknęła z pola widzenia Billa zmieniła kierunek w stronę wyjścia. Gdy wyszła z klubu odetchnęła z ulgą i złapała odjeżdżająca taksówkę. Podała adres i oddaliła się w stronę domu. 

********
         Gdy Gabrysia była w drodze do domu w między czasie w klubie.
- Gdzie jest Brysia?- zapytała lekko zmęczona tańcem Rose.
- Poszła do toalety. - odpowiedział Bill. 
- Aha. To my idziemy dalej tańczyć. - poinformowała i ruszyła na parkiet z Tomem.
           Kiedy wszyscy dobrze się bawili Brysia właśnie weszła do domu i od razu skierowała się w stronę swojego pokoju.
          Po upływie kilkunastu minut Rose i inni zorientowali się, że coś za długo nie ma czerwonowłosej. Grupka przyjaciół zaczęła jej szukać. Po wszelakich pomysłach przyjaciółka wpadła na pomysł, że Brysia poszła do domu, bo wspominała, że nie miała ochoty na zabawę.
 Dziewczyna wraz z przyjaciółmi pojechała do domu. Cicho weszli do domu i jej współlokatorka od razu skierowała się w stronę pokoju. Cicho otworzyła drzwi i ujrzała w łóżku młoda dziewczynę śpiącą w pozycji embrionalnej. 

środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 9

Dziś znów króciutki. Ale mam nadzieję, że wam się spodoba.  Miłego czytania. 

**************

- Tak, słucham?- odebrała dzwoniący telefon. 
- Cześć, tu Bill. Możesz się spotkać? - zapytał.
- Jasne, właśnie wyszłam z domu. To gdzie?
        Podał jej adres. Pożegnali się i rozłączyli. Dziewczyna ruszyła w danym jej kierunku. Zanim doszła upłynęło kilka minut. Gdy w końcu znalazła się w umówionym miejscu, na miejscu czekał na nią już Bill. Ponownie się przywitali i usiedli na jednej z pobliskich ławek w parku. Zaczęli rozmawiać o tych dziwnych snach, które ja nękają. Długo na ten temat rozmawiali. Mimo, że każdy z nich nie wiedział jakim cudem jest to możliwe. Po całej rozmowie poszli na kawę mrożoną. Kiedy byli już przy kasie kłócili się kto z nich ma zapłacić za napoje. W końcu wściekły Bill zapłacił za wszystko i wyszli z kawiarni. 
- Czy ty zawsze jesteś taka uparta?- zapytał siadając na krzesełku przed kawiarnią. 
- Tak. A ty po kim jesteś taki uparty? - powiedziała, siadając naprzeciw niego. 
- Ja to w sumie nie wiem. - odpowiedziała z uśmiechem. Zaczęli się śmiać. Kiedy tak wesoło rozmawiali na różne tematy, do Gabrieli zadzwonił telefon. Czerwonowłosa przeprosiła i odebrała. 
- Halo?
- Dzień dobry. Czy dodzwoniłem się do pani Gabrieli Foja?
- Tak. - odpowiedziała.
- Z tej strony Eric Franco, ja dzwonie w sprawie stanowiska o które się pani starała w restauracji "Belissa".- powiedział głos w słuchawce.
- Tak, tak. O co chodzi?
- Czy jest pani dalej zainteresowana ta pracą?
- Tak. - odpowiedziała entuzjastycznie. 
- w takim razie zapraszam w przyszłym tygodniu na godzinę ósmą rano. Tam się pani wszystkiego dowie.
- Dobrze, będę. Dziękuję.
- Ja również dziękuję i życzę miłego dnia. Do zobaczenia.- powiedział pan Eric i rozłączył się po pożegnaniu się z Brysią. 
               Uradowana dziewczyna ledwo się rozłączyła i już zaczęła cicho piszczeć ze szczęścia. Po chwili jednak przypomniało jej się, że nie jest sama i szybko odwróciła się w stronę chłopaka w blond włosach. 
- Przepraszam.- powiedziała cicho, upijając łyk kawy. 
- Nic się nie stało. - odpowiedział Bill z wielkim uśmiechem na twarzy.- A co się stało jeżeli można wiedzieć?
- Dostałam pracę, w końcu. 
- O, w takim razie gratuluję. Trzeba to uczcić. - powiedział z błyskiem w oczach.- Co ty na to? 
- Jeszcze nie wiem jakie plany ma Rose.
- A czemu akurat Rose? Ja myślałem o nas.- odparł lekko zdziwiony. 
- O nas? Czemu ni się to nie podoba?- zapytał praktycznie samą siebie. - Dobra nie ważne. - dodała po chwili. 
- No okey. Zadzwonię wieczorem do ciebie i jeszcze pogadamy. Może być?- zaproponował blondyn. 
- Jasne. - odpowiedziała.
- To do usłyszenia. - wstał i pocałował ją w policzek. Uśmiechnęli się do siebie i pomachali i Bill ruszył w swoją stronę. Gabriela posiedziała sama dopijając kawę i co jakiś czas zerkając w miejsce gdzie zniknął Bill. 
              Kiedy po upływie kolejnych godzin znalazła się w końcu w domu, usiadła zmęczona na jej ulubionym fotelu i nie wiedząc kiedy zasnęła. Tym razem nic jej się nie śniło. Obudziło ją coś co właśnie spadało w kuchni na kafelki. Szeroko otworzyła oczy i panicznie rozglądała się za dochodzącym głosem. Ale nie zobaczyła nic niebezpiecznego. 
- Przepraszam, nie chciałam cię obudzić.- powiedziała Rose, wynurzając się z kuchni. 
- Nie no, nic się nie stało. I tak miałam już zamiar wstać. A która godzina?
- Siedemnasta trzydzieści sześć. - odpowiedział przyjaciółka. 
- Już?! - zapytała zszokowana niebieskooka. 
- Tak, długo spałaś. Dzwonił Bill.
- Co? Jaki Bill? - próbowała sobie przypomnieć. - A! Już wiem. No i co chciał?
- Nie wiem nie powiedział, kazał tylko przekazać, że dzwonił. 
- Aha. Dobra to teraz z innej beczki. Dostałam pracę!
- Żartujesz? W takim razie trzeba to uczcić. Dzwonię do chłopaków. - obwieściła podniecona Rose. 
- Nie chcę. - powiedziała czerwonowłosa. 
- Bez dyskusji, impreza i już. 
- Jeżeli muszę...- powiedział niechętnie.    

wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 8

        Znów dodaje odcinek, lecz znów króciutki. :D
Miłego czytania. Ten odcinek chciałabym dedykować Patrycji, Oliwi, Asi i wszystkim czytającym. 

                    ******

           Tym razem leżała na łące i spoglądała w błękitne niebo. Marzyła o tym, aby  znów być szczęśliwą. Do tego brakowało jej tylko porządnego mężczyzny u boku. 
- Mówiłaś o mnie?- zapytał Bill, kładąc się obok niej. 
- Niekoniecznie. - odparła z uśmiechem. 
- A może to zmienimy?- powiedział chłopak o czekoladowych oczach.
- Co masz na myśli?
         Bill w tym momencie złapał ja za rękę i przyciągnął do siebie. Ich twarze były niebezpiecznie blisko. Kiedy miało stać się już coś nie pożądanego, nagle zaczęło mocno padać. Bill pomógł jej zejść do jaskini by się schronić przed deszczem. Tam się wysuszyli i przeczekali wielką ulewę. Kiedy mieli już wyjść zagrała głośna muzyka i dziewczyna szybko otworzyła oczy.
        Była  w pokoju. Spojrzała na telefon. Dzwonił jakiś numer. Spojrzała na godzinę. Trzecia w nocy. Niechętnie odebrała.
- Halo?
- Hej tu Bill.- powiedział dobrze znany jej już głos.
- Bill? Skąd masz mój numer?- zapytała.
-To teraz nie ważne. Powiedz mi czy miałaś znów sen? 
- Tak właśnie mnie obudziłeś.- powiedziała z wyrzutem.
- Przepraszam. Znów byłaś na łące? 
- Tak, a ty też?- spytała siadając na łóżku.
- Tak. Czy możemy się spotkać?- zapytał po chwili ciszy.
- Jasne, ale to już raczej rano. 
- Tak, tak. To gdzie i o której?- zapytał
- Ty wybierz miejsce, bo ja nie znam tu żadnych ciekawych miejsc. 
- Okey. Wyśle ci rano adres i godzinę. - powiedział po chwili zastanowienia. 
- Dobrze. W takim razie do usłyszenia.
- Okey. Pa.- powiedział i rozłączył się. 
          Gabriela nie mogła zasnąć przez resztę nocy. Chodziła po pokoju w te i z powrotem. Po dwóch godzinach poszła do kuchni i zrobiła sobie ciepłej herbaty. Wypiła ją i wróciła do łóżka. Przykryła się  po samą szyję i nie wiedząc kiedy, zasnęła.
         Obudziła się prawie przed jedenastą. Gdy weszła do kuchni zobaczyła kartkę na stole. Było tam napisane, że Rose wybrała się do pracy, lecz nie chciała jej budzić bo słodko spała. Po przeczytaniu tego uśmiechnęła się do siebie. Otworzyła lodówkę i zobaczyła talerzyk z kanapkami. Tym razem także się ucieszyła. Wyjęła talerz i usiadła do stołu. W czasie jedzenia pierwszej kanapki zaparzyła herbatę.  
          Po zjedzeniu i posprzątaniu poszła się ubrać. Na dziś wybrała czarną skromną sukienkę i do tego założyła czerwone baleriny. Ubrała małą torebkę i wyszła z domu. Ledwo wyszła i zadzwonił do niej ponownie telefon. Znów dzwonił Bill.

Rozdział 7

                      "Jakim cudem to możliwe?"- pytała siebie. -"Dwie osoby o tak pięknych oczach."
- Hallo, koleżanka może wróci na ziemię?- zapytał chłopak w długich włosach. 
- Tak, tak. - odpowiedziała tylko, dalej wpatrując się to w Billa to w Toma. - Jakim cudem...- powiedziała na głos myśląc, że nikt tego nie usłyszał.
- Ale co jakim cudem?- zapytał Bill.
- Nie nic nie ważne. - powiedziała szybko, aż za szybko. 
- Na pewno? - zapytał. Dziewczyna tylko pokiwała głową i wszyscy weszli do salonu, który był obszernych rozmiarów. Gabriela usiadła na najbliższym fotelu i rozmyślała. Na chwile zamknęła się w swoim dawnym świecie. W świecie nierozumienia nic i potwornego bólu. Siedziała tak nie wiedząc co się wokół niej dzieje. Po chwili jednak wróciła do rzeczywistości i spojrzała na wszystkich tępym wzrokiem. 
- Toaleta. Gdzie jest toaleta?- zapytała spoglądając w stronę jednego z chłopaków o czarujących oczach. 
- Do góry po schodach. pierwsze drzwi na prawo. Czarne drzwi. - odpowiedział jej Bill. Brysia tylko pokiwała głową, że rozumie i wstała szybko. był to zły pomysł bo natychmiast zakręciło jej się w głowie. Usiadła z powrotem na wygodnym fotelu. 
- Dobrze się czujesz?- zapytał Bill zatroskanym głosem.
- Tak.- odpowiedziała ochrypłym głosem.- Tylko zakręciło mi się w głowie. 
- Może cię zaprowadzić? - spytała Rose. Czerwonowłosa zgodziła się i powoli wstała z pomocą przyjaciółki. 
                     Kiedy doszły na górę niebieskooka od razu weszła do łazienki zamykając się. Tam przemyła twarz zimną wodą, zapominając, że miała na twarzy makijaż, który właśnie jej spływał wraz z wodą. Gdy doszła już do siebie, starła resztki makijażu i wróciła na dół. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Kiedy była już na dole usłyszała kawałek ich rozmowy. 
-... nie wiem skąd ty ją wziąłeś. Ale ona mi się dzisiaj śniła. Byliśmy na jakiejś łące, czy czymś takim. I ona nagle zaczęła uciekać i...
- I nie widziałam, że za mną jest przepaść. Ale ty to zauważyłeś i pobiegłeś mnie uratować...?- zapytała,. przerywając mu, wchodząc jednocześnie do salonu. Wszystkie oczy skierowały się na nią.
- T...tak.- odpowiedział.- Skąd wiesz? - zapytał.
- Bo mnie śniło się to samo. - powiedziała i usiadła na swoim wcześniejszym miejscu. Zasłoniła twarz swoimi czerwonymi włosami,aby nie było widać, że się czerwieni. 
- Ale jakim cudem?- spytali Tom i Bill  jednocześnie.
- Ja rozumiem, że nam bliźniakom może się śnić to samo, ale wam?- powiedział oburzony Tom.
- Bliźniakom? To wy jesteście bliźniakami?! - zapytała podnosząc lekko głos. " To już teraz wiem, dlaczego mają takie same piękne oczy" - pomyślała.
- No tak, a co nie widać?- zapytał lekko urażony chłopak w czarnych dredach. Dziewczyna tylko pokiwała głową, że nie. 
                   Po kolejnych minionych minutach dyskutowali o tym jak to możliwe, że Billowi i Gabrieli śniło się to samo. Późnym wieczorem dziewczyny wróciły do domu. Gabriela była tak zmęczona, że od razu poszła spać. 
                 Od razu znalazła się w krainie Morfeusza. Znów była na tej samej łące... 

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 6

Stwierdziłam, że napisze dziś jeszcze jeden króciutki odcinek. Mam nadzieję, że się spodoba :P
Moje przemyślenia zeszłego ranka, pisane na fb o 05:55  
Rozmowa: 
Rozmowa to wymiana zdań pomiędzy dwoma lub więcej osobami. Taka rozmowa wytwarza więź, która potrafi doprowadzić do przyjaźni. Przyjaźń: Przyjaźń- jej postawą jest bezgraniczne zaufanie. Ufamy danej osobie, a ona ufa nam. Taka przyjaźń może prowadzić do braterskiej miłości.
Miłość:
Miłość- nie ma definicji. Ją trzeba poczuć.
Uwaga! Przed zakochaniem się lub innymi sprawami z miłością skonsultuj się z kupidynem lub psychiatrą, ponieważ niesie to ze sobą poważne konsekwencje.  



                ************************



                "Te jego piękne oczy"- pomyślała. 
- Przepraszam, słyszysz mnie?- zapytał chłopak stojący w drzwiach.
- Przepraszam, zamyśliłam się. O co chodzi?
- Jak już powiedziałem. Przysyła mnie Gustav. Sam nie mógł przyjechać, bo coś tam szykuje, ale nie chciał powiedzieć co. Więc podał adres i jestem.- wytłumaczył się uśmiechając się do niej.
- No okey, w takim razie proszę, wejdź. - zaprosiła nieznajomego do domu, a sama zaciągnęła Rose do kuchni i jej wszystko wytłumaczyć. Dziewczyny były trochę złe, więc Rose wymknęła się do łazienki by zadzwonić do Gustava i zapytać się o co chodzi. Zadaniem Gabrieli było pójście do czarującego chłopaka i go pilnować.
- Przepraszamy, że musisz tyle czekać, ale koleżanka nie jest jeszcze gotowa. - skłamała, siadając na jednym z foteli na przeciw niego. 
- Jasne, doskonale to rozumiem. Sam kiedyś potrzebowałem dużo czasu by ogarnąć się do wyjścia. - powiedział i posłał jej szeroki uśmiech. - A poza tym gdzie ja mam maniery. Bill jestem.- przedstawił się i wyciągnął rękę do czerwonowłosej. 
- Gabriela.- przedstawiła się i niepewnie chwyciła jego chudą dłoń. Posłała mu niepewny uśmiech.
- Wyluzuj trochę. Jesteś dość spięta, jak na taką piękną dziewczynę. 
- Taa...
- A czy my się nie znamy? Znaczy czy nie widzieliśmy się gdzieś wcześniej?- zapytał spoglądając jej w oczy.
- Możliwe...- odpowiedział niechętnie. Od razu przypomniała sobie swój sen. Kiedy zapadła między nimi cisza do salonu weszła Rose.
- Przepraszam, że musieliście na mnie czekać, ale nie mogłam się zdecydować nad kolorem butów.- powiedziała idąc w stronę przyjaciółki. Dała jej znak, że wszystko jest tak jak powinno i dopiero teraz skierowała swój wzrok na przybyłego gościa. - O ty musisz być przyjacielem Gustava.
- Tak, Bill. - powiedział i podał jej dłoń. Dziewczyna podała mu swoją. - Możemy już jechać?- zapytał wskazując ręką za siebie, gdzie przed domem stał jego samochód.
- Jasne. - powiedziała Gabriela i ruszyła w stronę wyjścia. Za nią szła Rose i Bill. Chłopak o czekoladowych oczach przepuścił zielonooką w drzwiach i to samo zrobił dla Gabrieli. 
                Kiedy dochodzili do auta Bill otworzył drzwi czarnego auta przed Rose, której praktycznie uśmiech nie schodził z twarzy. Potem to samo zrobił przed Gabrielą, tylko że od strony pasażera z przodu.  Gabriela posłała mu lekki uśmiech i powiedziała cicho "Dziękuję" po czym usiadła w fotelu.
 Po kilku minutach jazdy byli już na miejscu. Miejscem ich spotkania okazał się wielki biały dom. Na dziewczynach zrobiło to wielkie wrażenie, przynajmniej na Gabrieli, bo Rose praktycznie codziennie chodziła po takich domach sprzątając je. Kiedy dziewczyny podziwiały dom Bill podszedł do obu i objął je za pas, co nie spodobało się czerwonowłosej i lekko się odsunęła. Bill udał, że tego nie widzi. 
- Drogie panie witam w moim królestwie.- powiedział i podprowadził ich do drzwi frontowych. Wpuścił obie dziewczyny, po czym sam wszedł. Zaprowadził dziewczyny do salonu.
- W końcu jesteście! - zawołał z kuchni Gustav.- Długo was nie było. 
- Utknęliśmy w korku. - wypalił Bill, zanim którakolwiek z dziewczyn zdołała się odezwać.
- Yhym... Już w to wierze. - powiedział chłopak o identycznych czekoladowych oczach jak Billa. Gabriela stała tak przez chwilę i wpatrywała się w chłopaka. Nie słyszała co inni do niej mówią. 
- Gabriela, poznaj Toma. Tom poznaj Gabriele. Rose, poznaj Toma. Tom poznaj Rose. - przedstawił ich Bill. - Tam dalej jest Georg. - wskazał na chłopaka o długich brązowych włosach.     

Rozdział 5

Tu dodałam coś ze swojego życia :P Mam nadzieję, że będzie wam się podobać !
Życzę miłego czytania :D        

  *************

    Kiedy skończyli rozmawiać Gabriela z wielkim uśmiechem wróciła do rodziców swojej przyjaciółki i do Rose. Usiadła naprzeciw pana Brajana i nalała sobie soku pomarańczowego, który tak uwielbiała.
- Co się stało Gabrysiu? Jesteś taka szczęśliwa.- zapytał pan Brajan.
- Właśnie się dowiedziałam, że dostałam pracę. A dokładnie mam złożyć CV, aby dopiero rozpatrzyli. Ale cieszy mnie nawet to.- powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy.
- A gdzie ta praca? - zapytała mama Rose.
- W restauracji " Belissa" na końcu miasta.
- Chcesz powiedzieć, że będziesz  tam pracować? - zapytała podekscytowana Rose. - Przecież to jest najlepsza restauracja w Magdeburgu.
- Zapewne. Dobrze wiesz, że się nie orientuje.- powiedziała cicho Brysia.
- Oj wiem.
             Resztę wieczoru spędzili opowiadając sobie anegdotki z życia. Oczywiście Gabriela się nie odzywała tylko słuchała.Ona niestety nie miała nic ciekawego do powiedzenia z dzieciństwa. Chyba, że kogoś by zaciekawiła historia jak ciągle musiała patrzeć na kłócących się rodziców i wiecznie pijanego "ojca" . Tego raczej nikt nie chciałby słuchać. Praktycznie nie miała miłych wspomnień. A jeżeli by już coś się znalazło to tylko bardzo mało. Najlepsze wspomnienia jakie miała i tylko je to były z czasów kiedy była z harcerstwie. Tak, harcerstwo wspomina bardzo dobrze. To Rose ją namówiła na pierwszy biwak na jakim była. Było to w lutym dokładnie dzień przed Dniem Zakochanych. Pojechali wtedy do domu znajomej i nagrywali filmiki do zimowiska. To tam poznała swoich pierwszych znajomych i przeżyła jedną noc śmiejąc się, a nie płacząc z powodu kłócących się rodziców. To tam po raz pierwszy zobaczyła chłopaka w którym się zakochała. Ale niestety nikt o tym nie wiedziała nawet Rose. Dobrze pamięta chwilę, kiedy go po raz pierwszy zobaczyła. Duże niebieskie oczy, brązowe dłuższe włosy. Po prostu kopia filmowego Froda z Władcy Pierścienia. Mega wspomnienie. Ale tylko jedno z nielicznych. Z rozmarzonym wzrokiem wróciła do rzeczywistości.
-... no i kiedy w końcu weszliśmy z Sarą do lokalu okazało się, że pomyliłem lokale. Nasz zarezerwowany stolik okazała się być w zupełnie innym miejscu. - opowiadał pan Brajan. Wszyscy się zaśmiali więc Gabriela również zaczęła się śmiać.
            O godzinie dwudziestej drugiej państwo Sallowie opuścili dom Rose i Gabrieli. Dziewczyny szybko posprzątały i każda po kolei poszła do łazienki.
            Gdy Gabriela położyła się do łóżka, automatycznie wpadła w ramiona Morfeusza. Dziewczyna znalazła się na łące pełnej kwiatów lawendy, ale nie była sama na tej łące. Był również chłopak o brązowych oczach, który pomógł jej pozbierać rozsypane owoce. Szedł w jej stronę z wielkim uśmiechem na twarzy. Miał piękne, białe zęby, a jego malinowe usta były prost stworzone do całowania. Właśnie mieli się pocałować, kiedy nie wiadomo skąd wziął się Artur i odciągnął ją od brązowookiego chłopaka.
- On nie jest ciebie wart, wybierz mnie. Ja cie kocham.
- Nie słuchaj go Gabrielo. - powiedział pięknooki i posłał jej piękny szeroki uśmiech. Czerwono włosa odpowiedziała także uśmiechem.
- Wybieraj! - powiedzieli razem. Gabriela nie wiedziała co miała robić. Zaczęła iść do tyłu spoglądając to na Artura to na nieznajomego chłopaka. Nie zauważyła także, że z tyłu była wyrwa w łące z kwiatami lawendy. Kiedy chciała zrobić jeszcze jeden krok do tyłu nieznajomy chłopak rzuciła się biegiem w jej stronę.
- Nieeeeeeeeee!!! - krzyknął, a dziewczyna natychmiast stanęła jak wryta. Lecz ruszyła dalej, tym razem odwróciła się tyłem do mężczyzn tyłem i ześlizgnęła się. Nieznajomy chłopak zdążył ją złapać za rękę. Z wielkim wysiłkiem wciągnął ją na pole kwiatów.
-Uratowałeś mnie! - powiedziała cicho. Chłopak tylko przyłożył wskazujący palec do jej ust i uciszył ją. Przybliżył wargi do jej pełnych ust i lekko je musnął. Pocałował ją najpierw delikatnie a potem bardziej zachłannie. Kiedy się oderwał od niej wstał i powiedział bezgłośnie: Do zobaczenia, kochanie. Chciała powiedzieć, aby nie odchodził, lecz wtedy usłyszała cichą muzykę.
            Otworzyła oczy i usłyszała tą samą muzykę co ze snu. Przez chwilę zastanawiała się co się dzieje i gdzie jest. " A to przecież budzik"- pomyślała i podniosła swój telefon. Wyłączyła budzik i wstała. Poszła niechętnie do łazienki i wzięła szybki prysznic. Ubrała się w stare dresy i włączyła swój stary komputer, który dostała w spadku po Rose, kiedy to ona dostała od rodziców na urodziny laptopa. Kiedy się włączył usiadła przed nimi zaczęła pisać CV, które musi zanieść do restauracji "Belissa". Ciekawa była czy ją przyjmą. Gdy skończyła pisać, wydrukowała i ruszyła do kuchni zjeść jakieś śniadanie. Na stole w kuchni zostawiła kartkę, że wychodzi i wróci późnym popołudniem.
             Gdy po długiej i męczącej drodze w końcu dotarła do restauracji była tak zmęczona, że nie zauważyła idącego Artura z tacą pełną napojów. Lekko na niego wpadła, lecz on dobrze ją omija i z szerokim uśmiechem poszedł dalej.
            Kiedy wrócił podszedł do niej i z wielkim uśmiechem i zaproponował jej coś do picia. Chętnie się zgodziła. Była mocno spragniona. Wypiła dwie szklanki wody.
- Pytałem o szefa. Nie ma go w tej chwili. Poszedł do banku. Za kwadrans powinien być.- poinformował ją chłopak.
- Okey. Poczekam. I tak mi się nigdzie nie spieszy. - odpowiedziała.
- A teraz wybacz muszę iść do pracy.- powiedział smutnym głosem.
- Jasne, rozumiem.
             Chłopak poszedł za bar. Brysia wyjęła telefon i przeczytała wiadomość od Gustava.
            " Dzień dobry. Czy znajdziesz czas dziś na spotkanie ze mną?"
Szybko odpisała:
            "Dzień dobry. Tak, chętnie się spotkam. I dziękuję za kwiaty, są piękne"
            " Cieszę się. W takim razie będę po ciebie o siedemnastej. Do zobaczenia :D "
            " Do zobaczenia."
- Przepraszam, że musiała pani czekać.- powiedział nieco starszy mężczyzna od niej. Miał na na oko trzydzieści lat i dobrze się prezentował.
-Dzień dobry. Nic się nie stało. Nie czekam długo.
            Gabriela podała swoje CV panu Ericowi Franco. Mężczyzna przeczytał i zapytał ją o kilka rzeczy. Czerwono włosa dziewczyna szybko odpowiedziała na zadane jej pytania. Mężczyzna poinformował ją, że musi jeszcze swoje zdanie przegadać z żoną i zadzwoni do niej już jutro po południu. Nastolatka pożegnała się z panem Franco. Mężczyzna pocałował ją w rękę i odszedł. Gabrysia jeszcze przez chwilę siedziała. Po chwili podszedł do niej Artur i zapytał ją jak poszła rozmowa. Nowa znajoma opowiedziała mu o wszystkim.Ich rozmowę przewał wołający go szef. Chłopak przeprosił i podszedł do starszego mężczyzny. Zamienili kilka słów i chłopak zniknął jej z oczu. By po chwili wrócić w normalnym ubraniu.
- Zwolnił cię? - zapytała kiedy tylko do niej podszedł.
- Zwariowałaś? Po prostu dał mi wolne na ten dzień i już. Chodź zabieram cie na lody.
- A jeżeli tak, to idę.- odpowiedziała i wstała.
            Chwilę później byli już w pobliskiej lodziarni. Artur wypytał ją jak się tu dostała. A ta mu odpowiedziała, że przyszła. Zdziwiony chłopak nie mógł uwierzyć. Tak rozmawiając spędzili ze sobą kolejne dwie godziny. Kiedy zadzwonił do niej telefon od razu przypomniała sobie, że jest umówiona na spotkanie z Gustavem.   Dziewczyna nie odebrała bo dzwoniła Rose. pewnie się o nią martwiła bo dawno powinna być w domu.
- Artur, przepraszam, ale muszę już wracać. - powiedziała
-Jasne, chodź to cie podwiozę.
- Naprawdę byś mógł? - zapytała
- Oczywiście,to przecież nie problem.
            Artur podwiózł ją do domu a ta szybko się pożegnała i wpadła do domu jak burza. Na samo przywitanie się dostała wielki ochrzan o Rose i obie poleciały się przebrać na spotkanie z Gustavem. Bo co się okazało wszyscy wybierają się na jakąś imprezę.

            Kiedy już były gotowe zadzwonił dzwonek do drzwi. Gabrysia poszła otworzyć i ujrzała w nich nikogo innego jak chłopaka o pięknych brązowych oczach, który jej się dziś śnił.

Rozdział 4

Dziś dłuższy, za to że przez weekend nie pisałam :P

**************         


       Kiedy znaleźli się w środku restauracji Gabrieli zaparło dech w piersi. Była to skromnie urządzona sala.
- Wow, jak tu pięknie. - powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy. Lecz zaraz sobie przypomniała, że nie jest stosownie ubrana do takiego lokalu. Ubrana była bowiem w zwykłe czarne rurki, bluzkę na krótki rękaw w biało czerwone paski i szpilki koloru czarnego. - Ja tu chyba nie pasuje. - powiedziała cicho do Gustava.
- Oczywiście, że pasujesz. Pięknie wyglądasz, jak już mówiłem.
            Podeszli do stolika i usiedli, chwilę po tym przyszedł do nich kelner. Wysoki chłopak w ciemnych włosach i jednodniowym zarostem. Ubrany był w białą koszulę i czarne spodnie, a do tego ubrał czarno białe trampki.
"Jakie ciacho" - pomyślała, ale zaraz skarciła się za takie myślenie ponieważ przyszła tu z Gustavem. Kiedy ona tak myślała Gustav za tym czasem zamówił dla nich po soku.
- Więc od jak dawna jesteś w Niemczech?- zapytał chłopak siedzący na przeciwko niej.
- Od ponad trzech lat.
- Tak długo?
- Niby tak. Ale w sumie to nie znam za dobrze okolicy. Jedynie tylko tę najbliższą wokół domu.
- O to niedobrze. W takim razie trzeba będzie to zmienić. - powiedział z uśmiechem. W tej chwili podszedł do nich ten sam kelner z ich zamówieniem. Najpierw podał sok Brysi, a potem blondynowi. Kiedy podawał jej sok posłał jej jeden ze swoich boskich uśmiechów, po czym odszedł.
            Para znajomych siedziała i rozmawiała dość długo i bardzo przyjemnie spędzali ze sobą czas. Zamówili wcześniej jeszcze po dużym pucharku lodów czekoladowych i objadali się. W pewnym momencie zadzwonił telefon chłopaka. Niechętnie odebrał.
- Hallo?
-...
- Muszę?
-...
- Dobrze, zaraz będę.- odpowiedział do aparatu i się rozłączył. - Przepraszam cię, ale muszę już iść. Niestety muszę pomóc komuś.
- Jasne, idź. - powiedziała, lekko smutna.
- Tylko cie nie odwiozę, ale mogę zamówić ci taksówkę. - zaproponował.
- Nie, nie trzeba. Dam radę. Idź bo się spóźnisz. - poganiała go.
- Na pewno?
- Jasne. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - powiedział i wstał. Zanim jeszcze wyszedł podszedł do baru i uregulował rachunek. Po czym podszedł jeszcze do niej i pocałował ją delikatnie w policzek, a potem wyszedł.
             Smutna Gabriela siedziała jeszcze chwilę sama. Spojrzała na zegarek, była dopiero dwudziesta pierwsza. Miała się już zbierać, kiedy podszedł do niej ten przystojny kelner z jeszcze jednym pucharkiem lodów czekoladowych.
- Czy można się dosiąść? - zapytał miłym głosem. Nie był już ubrany w firmowy strój, tylko miał na sobie ciemno szare spodnie i granatowy T-shirt, który idealnie do niego pasował. Dziewczyna się uśmiechnęła i skinęła głową.
- Cześć.- przywitała się.
- Cześć. Artur jestem.
- Gabriela.- odpowiedziała z uśmiechem .
- Polka?
            Dziewczyna znów pokiwała głową. Niechętnie się przyznawała skąd pochodzi. Raczej chciała by zapomnieć o tym i żyć nowym życiem. Chłopak który zajął miejsce Gustava podsunął jej pucharek lodów.
- Proszę to ode mnie.Mam nadzieję, że będzie ci smakować.
            Ich rozmowa   była bardzo miła i dziewczyna szybko zapomniała, że Gustav od niej uciekł.  Chociaż było jej przykro z tego powodu. Artur zaprosił ją na wieczorny spacer. Dowiedziała się wiele ciekawych rzeczy od niego na temat jego pracy. Zazdrościła mu, że miał taką fajną pracę. Ona sama nie mogła znaleźć pracy, choć składała już bardzo dużo podań. Jak zawsze odprawiali ją z kwitkiem.
- A ty czym się zajmujesz?- zapytał gdy kierowali się na parking.
-Ja? No ja... Ja to raczej niczym konkretnym. - odpowiedziała po dłuższym zastanowieniu się co by mu miała odpowiedzieć.
- Rozumiem, że chcesz powiedzieć, że szukasz pracy? - zapytał za nią.
- O widzisz. Dokładnie tak. - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy. Chłopak zaczął się śmiać. Kiedy już opanowali swój śmiech, chłopak powiedział:
- U nas jest wolna posada kelnerki, a przynajmniej była. Mogę się jutro zapytać jeżeli chcesz.- zaproponował jej otwierając drzwi od strony pasażera. Brysia usiadła a Artur zamknął drzwi i usiadł za kierownicą.
- Nie musisz. - odparła szybko.
- To się zapytam. - powiedział z uśmiechem zapalając silnik. - Dam ci jutro znać co i jak.
- W takim razie okey.
- Tylko wiesz co? Mam mały problem.
" Znowu jakieś problemy, same problemy. Nie lubię ich..."- pomyślała cicho wzdychając.
-Jaki problem cię gryzie? - zapytała patrząc chłopakowi w oczy.
- Nie mam twojego numeru, aby cię poinformować czy coś zdziałałem.- odparł zerkając na drogę. Gabriela zaczęła się śmiać głośno, a zdezorientowany chłopak nie wiedział o co chodzi więc zapytał:
- Coś się stało?
- Nie...- powiedziała łapiąc haust powietrza aby się uspokoić. - Przepraszam, ale taki problem to nie problem.
            Uspokojona już wzięła swoją torebkę i pogrzebała w niej przez chwilę. By po chwili wyciągnąć niebieski długopis. Pokazała go brunetowi i uśmiechnęła się chytrze. Chłopak również się uśmiechnął. Akurat podjechali pod jej dom. Artur zatrzymał samochód.
- Niestety nie posiadam żadnej wolnej kartki, może ty masz jakąś wolną? - zapytała po chwili ciszy.
- Pewnie by się coś znalazło, ale ja mam zdolność do gubienia wszystkiego, więc proponuje zapisać go tu. - powiedział i podał jej dłoń.  Dziewczyna się uśmiechnęła i delikatnie zapisała mu swój numer. Chwilę jeszcze posiedzieli w aucie i w końcu dziewczyna wysiadła. Zanim jeszcze odjechał zawołała do niego by nie zapomniał dać jej znać. Na pożegnanie mu pomachała i chłopak odjechał, a ona weszła do domu z wielkim uśmiechem na twarzy. Nie zauważyła, że Rose czeka na nią w kuchni więc kiedy się odezwała ta się mocno przestraszyła.
- Dziewczyno chcesz abym na zawał zeszła?!- wykrzyknęła zdenerwowana dziewczyna na swoją przyjaciółkę. Ta ją tylko przeprosiła i podała szklankę wody.
- To teraz opowiadaj jak było. - powiedziała podekscytowana nastolatka.
- Nie ma nic do opowiadania. - odparła automatycznie z szerokim uśmiechem.
- A jednak jest coś na rzeczy. Mów i to natychmiast! - ponagliła przyjaciółkę, nie mogąc się doczekać szczegółów.
- Nic takiego.
- Albo mówisz po dobroci albo sama się dowiem. Mogę zaraz zadzwonić do Gustava, a on mi wszystko powie.- powiedziała bez namysłu Rose.
- Nie musisz. Sama ci powiem.
- No to dalej na co czekasz?
                No i tak oto Gabriela opowiedziała wszystko zielonookiej.  Kiedy skończyła opowiadać było już dobrze po północy. Rose nie mogła uwierzyć, że Gustav ją zostawił. Lecz i za razem nie mogła się nadziwić, że jej przyjaciółka miała dwie randki w ciągu jednego wieczoru, kiedy ona sama była w domu i się strasznie nudziła.
NASTĘPNEGO DNIA:
Rose tym razem wstała pierwsza. Zrobiła śniadanie i poszła obudzić Brysie. Nie chciała jej budzić  tak smacznie spała. Ale niestety musiała ja obudzić dziś jest dwudziesty siódmy lipiec i miały wizytę rodziców zielonookiej. Kiedy dziewczyna tylko usiadła na łóżku, czerwono włosa od razu powiedziała:
- Już wstaje.
- Tak, pora już. Pamiętaj, że wieczorem przyjeżdżają mi rodzice. - powiedziała i wstała z łóżka.
- Tak,pamiętam.- wybełkotała z pod kołdry.
- To dobrze. Śniadanie na stole.
- Zrobiłaś mi śniadanie? Jesteś kochana.- po tych słowach dosłownie wyleciała z łóżka kierując się w stronę łazienki. Tam wzięła szybki prysznic i ubrała się w czarne bojówki z H&M i czarną koszulkę. Na nogi wsunęła swoje czerwone puszyste kapcie i powędrowała do kuchni, gdzie czekała na nią Rose ze śniadaniem.
                Dziewczyny po śniadaniu wzięły się do sprzątania. Gabriela poszła na zakupy. W pobliskim sklepie kupiła jakieś przekąski i potrzebne rzeczy na obiad. Kiedy wracała rozwaliła jej się siatka z owocami. Czerwono włosa zaczęła je zbierać. Szybko zobaczyła, że ktoś jej pomaga. Był to chłopak o pięknych brązowych  oczach.  Speszona dziewczyna podziękowała i ruszyła w stronę swojego domu. Kilka razy jeszcze obejrzała się za chłopakiem o pięknych oczach. Potem weszła do domu.
                Tam czekała już na nią Rose z gotowymi nożami i garnkami. Kiedy przyjaciółki spodziewały się wizyty rodziców, Gabriela zawsze gotowała. Uwielbiała gotować. Podczas przygotowań zadzwonił dzwonek do drzwi i Brysia poszła otworzyć.
- Dzień dobry. Czy tu mieszka pani Gabriela Foja? - zapytał mężczyzna.
- Tak, to ja . O co chodzi?
- Proszę tu pokwitować, mam dla pani kwiaty.- powiedział mężczyzna ubrany na niebiesko. Dziewczyna wzięła od niego długopis i pokwitowała w pokazanym jej miejscu. - Proszę chwilę poczekać, przyniosę z samochodu.
                Dziewczyna pokiwała głową i obserwowała jak młody chłopak wraca do auta dostawczego by po chwili wrócić do niej z wielkim koszykiem czerwonych tulipanów. Zaskoczona dziewczyna podziękowała i chłopak odszedł życząc jej miłego dnia.
- Kto to był?- zapytała ciemno włosa dziewczyna. - O kurcze, od kogo?
- A żebym ja to jeszcze wiedziała...- odpowiedziała.
- O patrz,tu jest liścik.
- Wyjmij, ja muszę pomyśleć gdzie to postawić. - powiedziała i zobaczyła puste miejsce na komodzie w przedpokoju.
- Czytaj, szybko. - powiedziała podając dziewczynie liścik.
- To jeszcze nie przeczytałaś? - zapytała zdziwiona.
- Przecież to nie moje, a ja nie czytam cudzej korespondencji, bez pozwolenia.
- No dobra, dobra. Daj.- wzięła karteczkę od przyjaciółki i rozłożyła. Szybko przeczytała i podała ją Rose. Ta przeczytała na głos.
- " Przepraszam za wczoraj, ale musiałem wyjść. Przyjmij te kwiaty na przeprosiny. Gustav" O kurcze... No, no...
- No co? - zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Nic. Chodź szykować obiad. Rodzice dzwonili, że będą o piętnastej, mamy jeszcze pół godziny. - ponagliła ja wchodząc do kuchni.
- A no tak, już kończymy.
                Dziewczyny wzięły się do pracy i wspólnie szybko się uwinęły. Gdy tylko kończyły się ubierać do drzwi ponownie zadzwonił dzwonek. Tym razem Rose otworzyła i krzyknęła z radość widząc swoich rodziców. Zaprosiła ich do środka i zaczęli rozmawiać.

                Rodzice siedzieli u nich do wieczora rozmawiając o wszystkim. W pewnym momencie ich rozmowę przerwał dzwoniący telefon do Gabrieli. Dziewczyna przeprosiła i wyszła do pokoju rozmawiać. Dzwonił Artur. 

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdziała 3

  Dziś kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się wszystkim spodoba. :D
Informacja ale wszystkich w soboty i w niedzielę nie dodaję nowych odcinków.

Życzę miłego czytania. 
**************


Gabriela obudziła się dość wcześnie. Weszła do kuchni i zrobiła śniadanie. Przyszykowała je również Rose, która jeszcze spała. Postanowiła ją obudzić. Wyjęła z lodówki mleko i nalała do szklanki. Po cichu weszła do pokoju przyjaciółki i delikatnie ją szturchnęła.
   - Rose, wstawaj śniadanie gotowe.- powiedziała cicho, bowiem wiedziała, że dziewczyna ma okropny ból głowy.
   - Brysia, to ty? - powiedziała z zamkniętymi oczami, odwracając się twarzą do niej. 
   - Tak to ja. Masz napij się.- podała dziewczynie szklankę mleka, a ta ją szybko wypiła. Z krzywą miną zielonooka wstała i popatrzyła na swoją przyjaciółkę. 
   - Chcesz mnie otruć? - zapytała z wyrzutem.
   - Nie, oczywiście, że nie. To było zwykłe mleko. Pewnie jesteś głodna?- powiedziała ze śmiechem w głosie i ruszyła w stronę kuchni. Czerwono włosa nie musiała się oglądać za siebie, by wiedzieć, że dziewczyna idzie za nią. 
          W kuchni Rose zasiadła do stołu i zabrała się do jedzenia śniadania przyszykowanego przez niebieskooką. Brysia zaś zaczęła zmywać brudne naczynia po śniadaniu. Kiedy jej współlokatorka poszła do pokoju się ubrać do Gabrieli zadzwonił telefon. Dziewczyna podeszła do niego i sprawdziła kto dzwoni. Dzwonił nieznany jej numer. Odebrała.
   - Halo?
  - Cześć, Gabrielo, z tej strony Gustav.
  - Cześć, Gustav. Skąd masz mój numer?- zapytała zdziwiona.
  - To moja słodka tajemnica, może kiedyś ci powiem. Chciałem się zapytać… czy… czy miałabyś ochotę na jakieś spot…  spotkanie wieczorem?- powiedział dość szybko z przerwami. Najwidoczniej się czymś stresował.
  - Hej, spokojnie - powiedziała ze śmiechem w głosie – Oczywiście, że chciałabym się spotkać. To o której?
  - To może o osiemnastej?
  - Okey.- odpowiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy.
  - Przyjadę po ciebie.- powiedział Gustav już z wyraźną ulgą w głosie.
  - Dobrze będę czekać. Pa
  - Pa.- pożegnali się i rozłączyli. Gabrysia nie  zauważyła, że w wejściu stoi już jej ubrana przyjaciółka, która śmiała się na jej widok.
   - Z kim rozmawiałaś?- postanowiła zapytać, choć już dobrze wiedziała z kim rozmawiała.
  - Gustav dzwonił. Chciał się spotkać.- powiedziała szybko i w końcu spojrzała na Rose. Jej wzrok mówił, że dobrze wiedziała z kim rozmawiała.- Wiedziałaś?- zapytała, a dziewczyna pokiwała tylko głową.
           Chwilę później gadały jak najęte o wczorajszym wieczorze. Rozmawiały tak długo, że nie zorientowały się, że za trzydzieści minut przyjeżdża po nią Gustav. Brysia zerwała się na równe nogi i pobiegła do swojego pokoju. Po kilku minutach zawołała Rose, by jej pomogła w ubiorze się. Przymierzyła już wszystkie możliwe ciuchy jakie miała. Niestety nic nie wybrała. Przeszła szybkim krokiem do pokoju swojej przyjaciółki. Otworzyła szafę i zaczęła przeglądać jej ubrania. Po chwili wybrała coś co jej zdaniem się nadawało. Gabriela poprosiła, aby zielonooka oceniła ją.
   - Kobieto, ty masz tak zamiar iść?! Chcesz go wystraszyć? Ściągaj to w tej chwili! Ile ty masz lat? Dwadzieścia jeden, a nie piętnaście!...- dziewczyna ciągle na nią krzyczała, ale Brysia jej już nie słuchała. Zdjęła ubrania i zaczęła zakładać to co podała jej koleżanka. Kiedy się już ubrała skierowała się w stronę łazienki i zrobiła delikatny makijaż. Akurat, gdy wychodziła zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszła otworzyć i ujrzała Gustava uśmiechającego się od ucha do ucha.
       Gabrysia również się uśmiechnęła i powiedziała Rose, że już wychodzi i zamknęła drzwi. Przywitała się z chłopakiem i ruszyli w stronę auta. Blondyn otworzył przed nią drzwi do samochodu, a ona wsiadła dziękując. Potem sam chłopak zasiadł za kierownicą i ruszyli w drogę.
    - Mogę się dowiedzieć gdzie masz mnie zamiar zabrać?- zapytała po dłuższej ciszy.
   - Nie, nie powiem niespodzianka. – odpowiedział z uśmiechem. Resztę drogi rozmawiali już na luzie. – Chciałem ci powiedzieć, że pięknie wyglądasz. – powiedział kiedy wysiadała.
   - Dziękuję.- odpowiedziała i zaraz szybko się zarumieniła. Gustav zamknął samochód i poszedł przodem otworzyć drzwi restauracji.

czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 2

Dziś jeszcze kolejny odcinek, mam nadzieję, że się spodoba. :D
Dedykuje ten rozdział Michalinie i Zuzannie :*
Miłego czytania :D

***************

- Miło poznać- powiedzieli wszyscy razem.
 - Mi również- odpowiedziała i lekko się uśmiechnęła do najbliżej siedzącego chłopaka.  Chłopak zrobił jej miejsce aby mogła usiąść. Dziewczyna skorzystała.  
- Napijesz się czegoś?- zapytał.
- W sumie to miałam gdzieś swój sok, tylko zginął w akcji.- odpowiedziała a chłopak się uśmiechnął.
-Ok, rozumiem. To może przyniosę ci nowy?- zaproponował nowy znajomy.
- Nie trzeba.- odpowiedziała.
                Zabawa trwała już kilka dobrych godzin. Wszyscy tańczyli i śmiali się z różnych sytuacji.  Gabriela świetnie się bawiła, mimo że była przeciwna pójścia. Cały wieczór spędziła na rozmowie z Gustavem. Rozmawiało im się świetnie. Dziewczyna liczyła na jakąś dłuższą znajomość z nim.
Od kiedy pamięta nigdy nie mogła znaleźć sobie prawdziwego przyjaciela, nie licząc oczywiście Rose .  Kiedy przeprowadziła się do Niemiec w wieku osiemnastu lat, nie znalazła żadnej osoby godnej zaufania. Rose była jedyną osobą, która znała całą historię jej życia. To właśnie ona pomogła jej uciec od tego koszmaru.
- Gabrysia, chodź idziemy już do domu.- podeszła zielonooka do ciągle rozmawiającej dziewczyny.
- Musimy? Ja tu jeszcze rozmawiam.- powiedziała oburzona czerwono włosa.
- Jutro też jest dzień.
- No dobra, jeżeli musimy to chodźmy.- powiedziała niechętnie wstając. – Przepraszam, ale już musimy iść.
- Podwiozę was, mam po drodze.- zaproponował.
- Ja chętnie skorzystam, ponieważ nie mogę się do dzwonić na postój taksówek.- powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia. Gabrysia ruszyła za nią.
Po kilku minutach trójka przyjaciół znalazła się przed klubem. Zaprowadził dziewczyny do auta i sam zasiadł za kierownicą.  W drodze nikt nic nie mówił. Zapadła krępująca cisza. Chłopak zatrzymał się pod ich domem w chwili kiedy Rose zrobiło się niedobrze i pędem wyleciała z samochodu. Reszta pasażerów również szybko wysiadła i skierowała się w stronę w którą pobiegła dziewczyna.   
Gdy odnaleźli dziewczynę okazało się, że był to fałszywy alarm.  Więc pożegnała się z Gustavem i weszła do domu. Gabriela zaś patrzyła jak przyjaciółka znika za drzwiami. Martwiła się o nią.  Źle wyglądała.
-Dzięki za podwiezienie. Miło mi się z tobą rozmawiało, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy .
- Ja również.- odpowiedział i posłał jej jeden ze swych czarujących uśmiechów.
- To ja już będę szła, Rose nie wyglądała zbyt dobrze.
- Jasne. Rozumiem. Dobranoc.

-Dobranoc- odpowiedziała i weszła do domu zamykając drzwi. Gdy je zamknęła jeszcze przez chwilę wpatrywała się w okno. Gustav jeszcze tam stał i się uśmiechał, po chwili wsiadł powrotem do auta i odjechał. 

Rozdział 1

   - Ale czy ja naprawdę muszę iść z tobą?- zapytała zdenerwowana Gabriela, ubierając się w jakąś sukienkę.
  - Tak. Ubieraj się szybciej!- ponagliła ją przyjaciółka.
Dziewczyny bowiem szykowały się na imprezę, na którą Gabriela nie miała ochoty iść. Najchętniej zaszyłaby się w domu z dobrą książką w ręku. 
     Gabriela była dziewczyną o średnim wzroście, dużymi niebieskimi oczyma i włosami do ramion koloru czerwonego. Jej przyjaciółka o imieniu Rose była mniej więcej tego samego wzrostu z zielonymi oczyma i ciemnymi włosami sięgającymi jej do pasa. Przyjaciółki mieszkały razem od ponad dwóch lat, a znały się dwadzieścia.  
   - Brysia, no pośpiesz się!- krzyknęła Rose. - Zaraz się spóźnimy!
   - No przecież już idę, nie krzycz. - odpowiedziała dziewczyna i wyszła z łazienki ubrana w skromną sukienkę i obcasy, które pożyczyła jej Rose. - I jak wyglądam?
   - Pięknie! A teraz chodź już bo taksówka czeka. - złapała przyjaciółkę za rękę i wyszły z domu.
     Gdy już dojechały na miejsce Gabrysia nie była pewna czy chce wejść, lecz Rose ją do tego skuteczne namawiała, a ta się zgodziła. Zielonooka dziewczyna złapała ją za nadgarstek i pociągnęła w stronę wejścia. Tam przez chwilę brunetka się rozglądała, by po chwili ją znów pociągnąć. Kiedy szły Gabriela niestety zgubiła swoją przyjaciółkę w tłumie ludzi. |Postanowiła  ja znaleźć. Gdy tylko podjęła próbę i od razu wpadła na jakiegoś człowieka, który wyglądał dość zabawnie. Uczesanie z lat osiemdziesiątych, ubiór prawie jak na hipisa. Zmieszana dziewczyna tylko wybełkotała ciche przeprosiny i ruszyła dalej na poszukiwanie przyjaciółki. 
     Głośna muzyka nie dawała jej usłyszeć odpowiedzi od przyjaciółki, którą cały czas nawoływała. Za to przyczepił się jakiś natrętny koleś. Cały czas za nią szedł i coś do niej mówił. Dziewczyna tym razem była wdzięczna, że grała głośna muzyka. 
     Po kilku minutach wędrowania w klubie zmęczona usiadła przy barze i poprosiła o sok pomarańczowy.  Chłopak, który szedł za nią usiadł naprzeciw niej. W końcu nie wytrzymała i powiedziała do niego:
   - Przepraszam, a ty masz zamiar tak tu siedzieć i się na mnie gapić? Bo jeżeli tak to, to nie jest miłe i sobie tego nie życzę. 
   - Wpatruję się w ciebie, bo jesteś bardzo piękna. 
   - Daruj sobie te gadki...- powiedziała w odpowiedzi parskając dzikim nie kontrolowanym śmiechem. - Ja mam chłopaka.
   - W takim razie przepraszam, nie wiedziałem. - powiedział spuszczając głowę i odchodząc.
     " Ohydny koleś"- pomyślała. Chciała już właśnie wstać kiedy przyszła do niej ciemnowłosa dziewczyna. 
   - Tu jesteś, a jacie wszędzie szukam. 
   - To ja ciebie szukam od kilku minut.- powiedziała z urazem w głosie. 
   - Dobra nie ważne, chodź moi znajomi już na ciebie czekają.
   - Nie mówiłaś, że będą twoi znajomi...- powiedziała z wyrzutem.
   - Nie martw się nic ci nie zrobią.
      Gdy doszły do stolika na końcu sali dziewczyna była lekko ze stresowana, cały stolik był zajęty. Przy nim siedzieli sami faceci. Dokładnie było ich pięciu. Zszokowana Gabriela zatrzymała się łapiąc Rose za rękę.
   - Chcesz powiedzieć, że to są ci twoi znajomi?- zapytała. Ciemnowłosa dziewczyna tylko pokiwała głową i ruszyła do stolika. 
   - Kochani to jest nasza zguba, Gabriela.- przedstawiła ją wszystkim.- Gabrielo, to jest Andreas, Gustav, Mike, Timo i Hans.


************
Chciałabym podziękować Wszystkim czytającym i za trzy pierwsze komentarze, które się pojawiły. :P 

środa, 22 stycznia 2014

Wstęp...

                 Już nie wytrzymuje. Kolejne krzyki, kolejne groźby. Chciałaby uciec z tego koszmaru, lecz nie wie jak. Kiedy weszła do pokoju znów zobaczyła jak jej "ojciec" krzyczy na jej ukochaną mamę. Tym razem postanowiła zareagować. Podeszłą do niego i odciągnęła go od niej. Zwróciła twarz w jego stronę i krzyknęła.
- Zostaw ją bydlaku! Nie dość krzywdy jej już zrobiłeś?! Nienawidzę cię za ...- nie dokończyła bo dostała mocny cios w twarz, który ją automatycznie przewrócił. Jej mama pomogła jej wstać.
Tym razem po dłuższym czasie kłótni, która trwała prawie cztery godziny, przyjechał radiowóz policyjny. Ona i jej mama w tym czasie były na podwórku. Ukrywały się. Młoda dziewczyna w między czasie opatrzyła rany mamy. Nie były one jakieś bardzo poważne, ale sączyła się z nich krew. Sama miała rozciętą wargę po dwukrotnym uderzeniu. Lecz się tym nie przejmowała. Najważniejsza była dla niej jej własna mama. 
             Policja zabrała go. Odetchnęły z ulgą. Kiedy policjanci spisali zeznania ruszyli z nim na komisariat. 
Po kilku dniach przyszło pismo z Sądu. Założyli sprawę. Kilka miesięcy później wygrali ją. Ich kat poszedł do więzienia na długi, długi czas. "Już nie wróci "- pomyślała Gabriela.